Pierwsze rozstrzygnięcie w sprawie Kucharski - Lewandowski. Sąd zmienia decyzje prokuratury

Sąd uwzględnił część zażaleń Cezarego Kucharskiego: uchylił dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju, zmniejszył poręczenie majątkowe z ponad 4 mln złotych do pół miliona złotych. Ale nie oceniał, czy doszło do gróźb karalnych wobec Roberta Lewandowskiego. - Salomonowe rozwiązanie - mówi adwokat Kucharskiego Oskar Sitek. - Merytorycznego rozstrzygnięcia nie ma, ale sąd uznał duże prawdopodobieństwo, że groźby były - odpowiada pełnomocnik Roberta Lewandowskiego Tomasz Siemiątkowski.

To było pierwsze rozstrzygnięcie sędziego w sprawie, która prawdopodobnie będzie się toczyć w salach sądowych jeszcze bardzo długo. Na razie sąd rejonowy dla Warszawy Śródmieścia rozpatrywał tylko zażalenie Cezarego Kucharskiego na środki zapobiegawcze zastosowane przy jego zatrzymaniu. Kucharski został zatrzymany 27 października, usłyszał zarzuty kierowania gróźb karalnych wobec Roberta Lewandowskiego i próbę wymuszenia - jak przekonuje prokuratura - 20 milionów euro w zamian za milczenie o rzekomych oszustwach podatkowych Roberta i Anny Lewandowskich.

Zobacz wideo Świat wybiera Ikonę Futbolu 2020. Lewandowski ma mocne karty [SEKCJA PIŁKARSKA #75]

Przy procesie karnym i cywilnym, które mają się toczyć w tej sprawie, ta pierwsza rozprawa wydaje się błaha, ale psychologicznie była bardzo ważna. Jako pierwsze starcie stron: jeszcze zanim prokuratura dokończy postępowanie, przesłucha wszystkich świadków - a nadal nie przesłuchała np. dziennikarza "Der Spiegel" Rafaela Buschmanna - i sporządzi akt oskarżenia. Gdyby np. sąd we wtorek uchylił zaskarżone postanowienie prokuratury w całości, uznał, że nie ma znamion przestępstwa, byłoby to porażką prokuratury. Sąd jednak uchylił tylko część postanowienia. Znacząco zmniejszył kaucję, z równowartości miliona euro do pół miliona złotych, zniósł dozór policyjny, pozwolił Cezaremu Kucharskiemu na opuszczanie kraju. Podtrzymał natomiast nałożony na Kucharskiego zakaz kontaktowania się z Robertem i Anną Lewandowskimi.

- Na obecnym etapie sąd uznał, że nie będzie badał, czy doszło do przestępstwa, czy nie, to domena prokuratury, a postępowanie jest na wczesnym etapie. Sąd nie uznał się teraz za właściwy do rozstrzygania. Uznał, że są dowody, które mogą świadczyć o wystąpieniu gróźb, ale to trzeba ocenić w postępowaniu przygotowawczym - mówił nam jeden z trzech reprezentujących Cezarego Kucharskiego adwokatów, Oskar Sitek.  - Czy jesteśmy zadowoleni? To salomonowe rozwiązanie, sąd nie dokonał kategorycznych ocen, zmienił postanowienie i trochę ślizgiem ominął sprawę oceny zachowań objętych postępowaniem prokuratury. 

Pełnomocnik Lewandowskiego: "Sąd wymodelował środki zapobiegawcze po swojemu. Ale podstawy do nich widzi" 

- Gdyby sąd uznał, że nie ma tu prawdopodobieństwa wystąpienia czynu, to nie pozwoliłby w ogóle na stosowanie środków zapobiegawczych. A jednak część utrzymał, dopuścił ich stosowanie. Uznał, że jest duże prawdopodobieństwo, bo bez dużego prawdopodobieństwa uchyliłby środki, ale ocenę zostawił sądowi na później. Żadnego merytorycznego rozstrzygnięcia nie ma. Sąd wymodelował środki zapobiegawcze na swój sposób. Np. dozór policyjny był moim zdaniem niepotrzebny. Bezcelowe jest też zatrzymywanie Cezarego Kucharskiego w kraju - odpowiadał pełnomocnik Roberta Lewandowskiego, profesor Tomasz Siemiątkowski.  

Wcześniej sąd nie zgodził się, by zażalenie Cezarego Kucharskiego na zastosowane przez prokuraturę środki zapobiegawcze w sprawie zarzutów o rzekome szantażowanie Roberta i Anny Lewandowskich było dziś rozpatrywane na rozprawie jawnej. Jawności chcieli adwokaci Kucharskiego, sprzeciwiła się temu wnioskowi prokuratura.  

Kucharski przekonuje, że nie szantażował Lewandowskiego, a nagrane rozmowy, mające być głównymi dowodami, dotyczyły rozliczeń między rozstającymi się po latach wspólnikami (prokuratura przekonuje, że groźby karalne nie mają związku z tymi rozliczeniami). 

Obrońca Kucharskiego: "To jak z Barei, gdy Stanisław Paluch podaje się za dygnitarza partyjnego, żeby załatwić sprawę" 

- Chcieliśmy poprosić o ujawnienie tej rozprawy, choć wiemy, że to nietypowe i że w obecnych czasach jest dla sędziego dodatkowym ryzykiem (chodzi o ryzyko postawienia sędziemu jako funkcjonariuszowi publicznemu zarzutu przestępstwa ujawnienia informacji z postępowania przygotowawczego. Za to miał uchylony immunitet sędzia Igor Tuleya - red.). Ale w tej sprawie wszystko jest nietypowe. Zaczynając od tego, że długo szukałem, a nie znalazłem przypadku, żeby śledztwo w sprawie zwykłego występku prowadziła i nadzorowała prokuratura regionalna. Zastanawia mnie, czy gdyby chodziło o zwykłego Kowalskiego, prokuratura też działałaby właśnie tak i w takim tempie - mówił reprezentujący Kucharskiego mecenas Krzysztof Ways. Kucharski, były poseł Platformy Obywatelskiej, uważa, że jego działania prokuratury  w jego sprawie mają też kontekst polityczny i są na rękę obecnym rządzącym. - Przypomina mi to sytuację z filmu "Miś", gdy Stanisław Paluch dzwoni do urzędnika i przedstawia się za dygnitarza partyjnego, żądając załatwienia swojej sprawy. A urzędnik odpowiada "Pani Kasiu, proszę to załatwić w trybie pilnym i na poduszkach!" - mówił Krzysztof Ways. Tomasz Siemiątkowski, pełnomocnik Roberta i Anny Lewandowskich, odpowiedział na to zdecydowanie:  - To są argumenty niskich lotów. 

Pełnomocnik Lewandowskich: "Proszę nie robić komedii, tylko przeczytać zeznania Anny Lewandowskiej". Szczękościsk, utrata laktacji 

-  My nie mówimy o zwykłych Kowalskich. Mówimy o poważnych sytuacjach. A powaga wynika na przykład z zeznań Anny Lewandowskiej. Tu nie ma żadnego Barei. Nie obracajmy wszystkiego w komedię. Pogadamy sobie dzisiaj o tej sprawie, bo tu się niedobrze dzieje - mówił Siemiątkowski. W zeznaniach Anny Lewandowskiej są, według informacji Sport.pl, informacje m.in. o tym, że stres wywołany działaniami Cezarego Kucharskiego miał doprowadzić Annę Lewandowską do utraty laktacji i szczękościsku, pogorszył też na pewien czas relacje z mężem (pierwsza o niektórych szczegółach zeznań pisała interia.pl). To Anna Lewandowska miała nalegać, by złożyć zawiadomienie do prokuratury jak najszybciej. I jak mówił we wtorek w sądzie mecenas Siemiątkowski, to relacja Anny Lewandowskiej skłoniła go do szybkiego działania, gdy został pełnomocnikiem Lewandowskich.  

Dalsza część rozprawy została już utajniona, mimo prośby obrońców Kucharskiego. - Jeszcze kiedy Cezary Kucharski był w prokuraturze, i nie miał wtedy przy sobie jakichkolwiek nośników cyfrowych, w Wirtualnej Polsce pojawiła się wiadomość o szczegółach prowadzonego postępowania. Potem informacje z prowadzonego postępowania wyciekały wiele razy, przedstawiane wyrywkowo. I prokuratura nie podjęła w tej sprawie żadnych działań, więc zakładamy, że nie utrudnia jej to działań. Dlatego nie widzimy powodu, dla którego ujawnienie tej rozprawy miałoby zaszkodzić - mówił Krzysztof Ways. Jednak prokuratura sprzeciwiła się temu wnioskowi ("Nawet jeśli niektóre informacje wypływały też od prokuratury, to były to rzeczy nieistotne dla rozwoju tej sprawy" - odpowiadał prokurator) i sąd poprosił dziennikarzy o opuszczenie sali.

Więcej o: