Historyczny moment w Izraelu. "Najbardziej surrealistyczna umowa" podpisana

Członek rodziny królewskiej z Abu Zabi kupił 50 procent udziałów w izraelskim klubie piłkarskim Beitar Jerozolima. To historyczny dzień w relacjach Izrael - Zjednoczone Emiraty Arabskie. Pytanie, jak zareagują na to ultraprawicowi kibice Beitaru - najbardziej rasistowscy w całym Izraelu.

To zaktualizowana wersja tekstu opublikowanego 24 listopada tutaj.

- Historyczny i ekscytujący dzień w historii Beitaru. W poniedziałek po południu została podpisana umowa o partnerstwie pomiędzy Mosze Hogegiem a szejkiem Hamedem bin Khalifą al-Nahianem - informuje oficjalna strona klubowa. Al-Nahian zainwestuje w Beitar około 300 mln nowych izraelskich szekli (ok. 340 mln złotych) w ciągu 10 lat. Jego syn Muhammad bin Hamed bin Khalifa będzie zasiadał w nowym zarządzie klubu. - Pieniądze, które trafią do klubowej kasy, zostaną przeznaczone przede wszystkim na inwestycje w infrastrukturę, młodzież oraz pozyskiwanie nowych talentów do rozwoju - dodano.

Zobacz wideo Wybieramy Ikonę Futbolu 2020 - plebiscyt Sport.pl

Niewiarygodne i rzadkie. Najbardziej surrealistyczna umowa w historii piłkarskiego biznesu? Albo ogólnie w futbolu? - napisał popularny serwis piłkarski w Izraelu BabaGol.

Beitar jak PSG i Manchester City?

Zakup Beitaru przez szejka to efekt nawiązania we wrześniu formalnych stosunków dyplomatycznych między Izraelem a Emiratami. W negocjacjach między dwoma krajami pośredniczył prezydent USA Donald Trump. Od tego czasu kwitną transakcje biznesowe. Już w październiku portal tagesanzeiger.ch informował, że właściciel Beitaru Mosze Hogeg negocjuje wejście inwestora z ZEA. Hogeg liczy, że Beitar pójdzie śladami PSG i Manchesteru City, które dzięki petrodolarom wskoczyły na najwyższy poziom w Europie. - Jest to okazja, aby Beitar stał się dominującym zespołem w Izraelu i na świecie - zachwycał się. Ale to nie wszystko. Klub ma być też "konkretnym symbolem nowego wiatru pokojowych zmian na Bliskim Wschodzie".

Nie będzie to łatwe. Polityka bywa zmienna, ale nastroje kibiców są zwykle bardzo trwałe. Tak jak w przypadku fanów Beitara. To najbardziej rasistowscy kibice w lidze izraelskiej. Bogaty szejk będzie musiał się wkupić w łaski ultraprawicowych fanów, którzy nazywają siebie "La Familia". Każdy mecz na stadionie w Jerozolimie określają mianem "wojny", skandując "Śmierć Arabom" i wywieszając transparenty z napisem "Na zawsze czyści od Arabów”.

Beitar najbardziej żydowski z żydowskich klubów

Rasizm istnieje nie tylko na trybunach, ale także na murawie. Beitar to jedyny izraelski klub, który nigdy nie podpisał kontraktu z arabsko-muzułmańskim piłkarzem. Gdy siedem lat temu ówczesny rosyjski właściciel odważył się zaprosić na testy dwóch muzułmańskich Czeczenów, nowi piłkarze byli na treningach opluwani i obrażani przez chuliganów. Grupa ultrasów podpaliła nawet budynki własnego klubu. Z dymem poszły m.in. trofea i historyczne koszulki.

Piłka nożna zawsze była polityczna w Izraelu. Lewicowe kluby robotnicze mają w nazwie "Hapoel", a samo słowo z hebrajskiego oznacza "robotnik". Beitar nawiązuje do korzeni prawicy, tak zwanego skrzydła rewizjonistycznego ruchu syjonistycznego. Klub od lat jest ściśle związany z partią Likud premiera Benjamina Netanjahu. "La Familia" jest jedną z najbardziej znanych prawicowych grup ekstremistycznych w Izraelu. Ostatnio brała udział w protestach zwolenników Netanjahu.

Beitar powstał w 1936 roku. Założyli go dwaj mieszkańcy Jerozolimy: Dawid Horn i Szemuel Kirschstein. Ten pierwszy był działaczem prawicowego, młodzieżowego ruchu syjonistycznego Betar. To ultraprawicowa żydowska organizacja młodzieżowa założona w 1923 roku przez rosyjskiego Żyda Władimira Żabotyńskiego. Żabotyński walczył o wolność narodu żydowskiego, a wzorem dla niego były doświadczenia i osoba Józefa Piłsudskiego.

Kibice przeciwni petrodolarom

Hogeg od dwóch lat zarządza Beitarem. Próbuje wprowadzić zmiany, zwalczyć rasistowskie tendencje wśród fanów. - Religia nie powinna już odgrywać roli w doborze zawodników - powiedział na starcie. Rok później chciał podpisać kontrakt z piłkarzem z Nigru Ali Mohammedem. Mohammed jest chrześcijaninem, ale to i tak nie powstrzymało chuliganów przed okrzykami: "Śmierć dla Mohammeda" i "Śmierć dla Alego" na jego pierwszym treningu w Jerozolimie.

"La Familia" jest od początku mało entuzjastycznie nastawiona do ambicji Hogega, by współpracować z partnerem z Emiratów. - "Dla nas liczą się nie pieniądze, a zasady" - napisała grupa na swojej stronie na Facebooku. - "Chcielibyśmy wszystkim przypomnieć, że Jerozolima jest świętym miastem dla Żydów i że Beitar jest jedynym zespołem na świecie, który ma żydowską menorę w herbie" - dodano. Wpis zakończono słowami "Mi Lahashem Elay" ("Ci, którzy stoją z Bogiem, chodźcie ze mną"), biblijnym okrzykiem bojowym, by walczyć za Boga i naród żydowski.

Al-Nahian powiedział po podpisaniu umowy: - Jestem podekscytowany możliwością bycia partnerem w tak wspaniałym klubie, o którym wiele słyszałem, w takim mieście, stolicy Izraela i jednym z najświętszych miast na świecie. Widzimy na naszych oczach fenomenalny efekt pokoju i braterstwa między narodami i zarysowujemy w praktyce nowy sposób zbliżania serc między nami poprzez sport."

- Wzmianka o Jerozolimie jako stolicy Izraela jest znacząca, biorąc pod uwagę status miasta jako jednego z głównych problemów konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Izrael uważa całą Jerozolimę za swoją stolicę, stanowisko to jest podzielane przez Stany Zjednoczone, ale nie uznawane przez większość krajów. Palestyńczycy we wschodniej części miasta, którą Izrael zdobył w wojnie w 1967 roku, widzą stolicę swojego przyszłego państwa - komentuje agencja Reuters.

"Cichej większości już nie ma"

Przy tolerancji postulowanej przez Hogega jest jeszcze wiele do zrobienia. Nie pomogły biblijne napisy "Kochaj bliźniego, jak siebie samego", umieszczone w zeszłym sezonie na wszystkich koszulkach i gadżetach dla kibiców. Może pomogą pieniądze z Emiratów? Fani zapewniają, że to ich nie przekona, ale jak spojrzą na tabelę ligową, mogą zmienić zdanie. Beitar, sześciokrotny mistrz Izraela, w ostatnich latach stał się ligowym średniakiem. Na mistrzostwo czeka od 2008 roku.

List do kibiców Beitaru wystosował na Instagramie Mosze Hogeg. - Jestem wierzącym Żydem, przestrzegam szabatu, zachowuję tradycję. Byłem podpułkownikiem w armii, służyłem z dumą siedem lat. Moja ideologia bezpieczeństwa jest prawicowa, moja ideologia ekonomiczna jest prawicowa. Ale ja jestem liberałem. Wierzę, że wszyscy są równi, wierzę w prawa osób LGBT, w solidarność. Rasizm wynika z ignorancji, znieczulicy i strachu. Nie boję się "La Familii", znam ich dobrze. To w gruncie rzeczy dobrzy ludzie, myślą, że czynią dobrze. Niewiedza i strach prowadzą ich w złe miejsca. Przemoc to rozwiązanie dla tchórzy - napisał Hogeg.

- Jeśli chcą klubu "czystego", opartego na rasizmie, mogą go założyć. Wtedy mój klub będzie wolny od rasizmu. Ta historyczna umowa jest fantastyczną informacją dla tych, którzy chcą dobra Beitaru i złą dla tych, którzy są przeciwnikami klubu. Z nowym współwłaścicielem chcemy pokazać młodszemu pokoleniu muzułmanów i Żydów, że możemy być dobrymi przyjaciółmi. Cichej większości już nie ma i nie damy znów wygrać nienawiści - dodał.

 

Biznesmeni z ZEA są też zainteresowani inwestycją w Hapoel Tel Awiw. Mówił o tym właściciel klubu, w którym - w przeciwieństwie do Beitaru - współpraca między Żydami i Arabami trwa od lat.

Piłkarz jak ambasador

Wątpliwości prawicowych kibiców mogą zostać rozwiane przez rozwój stosunków sportowych między Izraelem a państwami Bliskiego Wschodu. 27 września Dia Saba został pierwszym izraelskim piłkarzem, który przeniósł się do ligi w Emiratach. 28-letni pomocnik zamienił chiński Guangzhou na AI Nasr z Dubaju. - Pierwszy izraelski piłkarz, który podpisze kontrakt z klubem w Emiratach, będzie prawdopodobnie drugim najbardziej znanym Izraelczykiem w tym kraju po premierze Netanjahu - powiedział dziennikarz Uri Levy z portalu Babagol, cytowany przez Deutsche Welle, zanim doszło do transferu Saby. - Praktycznie będzie ambasadorem Izraela, może nawet większym niż rzeczywisty ambasador tego kraju w Abu Zabi - dodał.

Levy uważa, że można sobie wyobrazić, że w przyszłości w izraelskich klubach pojawią się również zawodnicy z Emiratów. Mogą taki transfer traktować jak trampolinę do czołowych lig europejskich. Izrael należy do UEFA, a Emiraty grają w rozgrywkach azjatyckich. - Żyjemy w czasach, gdy wszystko, co uważaliśmy za niemożliwe, powoli staje się możliwe - zauważa Levy, zapytany, na ile realistyczne są transfery z Emiratów do ligi izraelskiej. - Zaledwie pół roku temu porozumienie między Izraelem a ZEA wydawało się odległym marzeniem, dziś jest rzeczywistością. Dlaczego więc nie? 

Dyplomacja była tylko pierwszym krokiem łączącym Izrael i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Teraz w budowaniu mostów pomóc ma piłka nożna.

Więcej o:
Copyright © Agora SA