Ikona Napoli i reprezentacji Argentyny zmarła w zeszłym tygodniu w wieku 60 lat, zaledwie kilka tygodni po opuszczeniu szpitala po operacji usunięcia skrzepu krwi z mózgu. Według gazety "La Repubblica" Maradona był w tak złym stanie fizycznym, że powinien pozostać na oddziale intensywnej terapii i nie wolno mu było wracać do domu, nawet pod opieką lekarzy. Włoskie media twierdzą też, że pielęgniarki przydzielone do Maradony niewiele zrobiły, aby pomóc w opiece nad legendą futbolu.
Z raportu wynika, że serce byłego mistrza świata pracowało tylko z 38-procentową wydajnością, a nadciśnienie było tak silne, że nie można go było kontrolować za pomocą zwykłych leków. W raporcie zawarto także m.in. zapisy rozmów w aplikacji WhatsApp między córkami Maradony, Dalmą i Gianniną oraz psychiatrą Agustiną Cosachovą. Panie miały omawiać potrzebę nowego lekarza dla gwiazdy futbolu, bardziej zaangażowanego w pomoc niż osobisty medyk Maradony, Leopoldo Luque.
Po latach nadużywania narkotyków i alkoholu Maradona miał objawy odstawienia oraz depresję zdiagnozowaną przez Cosachovą. W raporcie zacytowano również byłą żonę Maradony, Claudię Villafane, która powiedziała: "Gdybyś widział, gdzie umarł Diego, też byś umarł". - W jego domu nie było normalnie działającej toalety, jedynie taka turystyczna (chemiczna), jak w kamperze - kończy "La Repubblica".
Argentyńska policja rozpoczęła śledztwo w sprawie lekarza Maradony. Doktor Luque, który odpowiadał za leczenie zmarłej legendy piłki nożnej, jest podejrzewany o nieumyślne spowodowanie śmierci 60-latka.