Syn Diego Maradony na oddziale intensywnej terapii. Jego stan nagle się pogorszył

Syn Diego Maradony przebywa w szpitalu na oddziale intensywnej terapii. To tam dowiedział się o śmierci ojca od jednego z dziennikarzy. Stan Diego Maradony juniora nagle pogorszył się po zakażeniu koronawirusem.

Jak informuje dziennikarz CNN Tancredi Palmeri, Diego Maradona junior otrzymał telefon od prezentera, który chciał poznać jego reakcję na wieść o śmierci ojca. Nie spodziewał się pewnie, że mężczyzna o niczym nie wiedział. - Zostaw go w spokoju - skomentował Palmeri. 

Zobacz wideo Diego Maradona nie żyje. Miał 60 lat

Syn Maradony też był piłkarzem

Na początku listopada syn Maradony był zmuszony przełożyć podróż do Argentyny, podczas której chciał odwiedzić chorego ojca. 34-latek trafił do szpitala Cotugno w Neapolu z powikłaniami po koronawirusie. Jest synem legendy futbolu i włoskiej modeli Cristiany Sinagry. Diego Maradona nie poznał publicznie syna aż do sierpnia 2016 roku. W ostatnich latach spotykali się regularnie. 

Maradona jr gra w piłkę nożną i piłkę plażową. Był napastnikiem klubów niższych lig, m.in. Afro Napoli, Venafro, Internapoli, Cervia i Savoia. Występował w reprezentacji Włoch w piłce plażowej na mistrzostwach świata.

Maradona i jego dzieci

Maradona przez 20 lat był w związku małżeńskim z Claudią Villafane. Miał z nią dwie córki: Dalmę Nereę (ur. 1987 r.) i Gianinnę Dinorah (1989 r.). Miał też kilkoro dzieci pozamałżeńskich. Oprócz Diego jr także córkę Janę (1997) i syna Diego Fernando (2013). Przyznał się również do ojcostwa trójki dzieci urodzonych na Kubie.

Diego Maradona zmarł w środę w wieku 60 lat na atak serca. - Przez całą karierę zbierałem mocne ciosy. Kopali mnie na boisku, atakowali w życiu. Atakowali rodzinę, braci, siostry, nawet wnuka. Ale gdy patrzę, co się dzieje w świecie, na wojny i umierające dzieci, i tak uważam, że miałem szczęście - mówił Maradona miesiąc temu w wywiadzie dla "France Football" na 60. urodziny.

- Są w historii Diego Maradony osoby, bez których jego życie potoczyłoby się zupełnie inaczej. Gdyby nie Corrado Ferlaino, może Argentyńczyk nie dostałby drugiego życia po tym, jak zdławiła go Barcelona. Może nie stoczyłby się we Włoszech na samo dno. Ale nigdy nie rozkochałby w sobie neapolitańczyków. A to środowisko, które po śmierci Argentyńczyka będzie płakało najdłużej - napisał Jakub Balcerski z portalu Sport.pl.

Więcej o:
Copyright © Agora SA