"Przed sądem będzie próbował udowodnić, że prokurator kumplujący się z gangsterami z książki 'Wisła w ogniu' to on. Zapowiada się ekscytujący proces. A wszystkim zainteresowanym oczywiście polecam książkę" - napisał Szymon Jadczak na swoim koncie na Twitterze.
W książce "Wisła w ogniu. Jak bandyci ukradli Wisłę Kraków" Jadczak ujawnił przestępcze wpływy w klubie. - Najstarszy przykład, o którym piszę w książce, dotyczy meczu Wisły z Parmą z 1998 roku, kiedy do bandytów trafiła duża liczba biletów. Potem Wisła systematycznie traciła pieniądze, ale wynikało to z tego, że klub był koszmarnie zarządzany. Gdyby ktoś chciał stworzyć podręcznik pt. "Jak nie zarządzać klubem piłkarskim", to Wisła nadawałaby się na idealny przykład - mówił w wywiadzie dla "GW".
W jednym z wątków, które zostały poruszone w książce, Jadczak pisze o "prokuratorze X", który miał wejść w porozumienie z przestępcami, a także popełniać czyny zabronione. "Jeden z krakowskich prokuratorów gościł też u siebie ludzi z bojówki Wisły. To dlatego, że byli to jego dawni koledzy, kiedyś był jednym z nich. Prawdopodobnie pomógł umorzyć jedną niewygodną dla Wiślaków sprawę" - pisał w swoim tekście Kacper Sosnowski, dziennikarz Sport.pl.
Prokurator Jacek Skała, który został powołany przez Zbigniewa Ziobrę na stanowisko w krakowskiej prokuraturze, twierdzi, że w książce jest jasno wskazane, że to chodzi właśnie o niego. Ale że zarazem fakty przytoczone przez Jadczaka - bądź samodzielnie, bądź jako cytaty z wypowiedzi rozmówców dziennikarza - są nieprawdziwe. Skała postanowił więc skierować prywatny akt oskarżenia, ponieważ uznał, że doszło do popełnienia przestępstwa z art. 212 par. 2 kodeksu karnego, czyli publicznego pomówienia za pomocą środków masowego przekazu - czytamy w wydaniu internetowym "Dziennika Gazety Prawnej".
- My, prokuratorzy, mamy grubą skórę. Często jesteśmy znieważani, obrażani, pomawiani przez przestępców i niezadowolone z rozstrzygnięć strony. Gdybyśmy mieli reagować na hejterów w każdym przypadku, nie wychodzilibyśmy z sądu. W tym wypadku jednak wszelkie normy zostały przekroczone - mówi na łamach "DGP" prokurator Skała.
Dziennikarz TVN24.pl Szymon Jadczak nie rozumie, dlaczego został oskarżony. - Z jednej strony akt oskarżenia mnie cieszy, bo nareszcie będzie okazja zadać pytania świadkom, którzy na pewno zostaną wezwani - Pawłowi M. ps. Misiek, Grzegorzowi Z. ps. Zielak oraz innym członkom bojówki Wisła Sharks. Z drugiej strony działanie pana prokuratora Skały mnie zaskakuje. Jak rozumiem, będzie on chciał najpierw wykazać, że opisany przeze mnie prokurator X to prokurator Skała, by następnie przekonywać sąd, że to jednak nie on - mówi Jadczak. I dodaje, że nie wie, czym podyktowane jest działanie prokuratora. - Odnoszę wrażenie, że ani nie chodzi o ochronę swojego dobrego imienia, bo po ukazaniu się mojej książki bez wątpienia nie zostało ono naruszone publikacją, ani też nie chodzi o jakikolwiek interes publiczny - powiedział Jadczak, cytowany przez "DGP".
"DGP" napisał, że panowie znają się od 12 lat. - W 2019 r. oskarżony kilka razy kontaktował się z prokuratorem Skałą, mówiąc, że pisze książkę o Wiśle i chciałby porozmawiać. Spotkanie było wielokrotnie przekładane, w tym przez oskarżonego i w rezultacie do niego nie doszło. Nie jest to przedmiotem zarzutów aktu oskarżenia, ale jako dziennikarz wykazał się skrajną nierzetelnością i brakiem elementarnej uczciwości. Chwalił się też publicznie, że za książkę go nikt do tej pory nie pozwał. Teraz będzie musiał udowodnić, że historie zawarte w książce są prawdziwe, co - niestety dla oskarżonego - nie jest możliwe - twierdzi mec. Dawid Rząca na łamach "DGP".