Diego Maradona trafił do szpitala w La Plata w poniedziałek. Początkowo informowano, że nie jest mu nic poważnego. - Diego miał skomplikowany miniony tydzień. To był emocjonalny czas dla Argentyńczyka. Mogę potwierdzić, że nie trafił do szpitala z powodu COVID-19. Ani to nie był wylew, ani nic związanego z powrotem do uzależnień. W ostatnim czasie Diego był bardzo wściekły i nie chciał mnie nawet widzieć. Powiedziałem mu, że są pewne rzeczy, które możemy poprawić w szpitalu, a on się zgodził na przyjazd - powiedział dla "La Nacion" Leopoldo Luque, neurochirurg, który ostatnio opiekował się 59-latkiem.
Jak się jednak okazało, nie chodziło tylko o odwodnienie. Badania wykazały, że Maradona ma krwiaka mózgu. Lekarze zdiagnozowali u legendarnego Argentyńczyka krwiaka podtwardówkowego, najczęściej powstającego w wyniku poważnego urazu. Co ciekawe, krwiak taki może pojawiać się także u osób uzależnionych od alkoholu, a wiadomo, że od niego Diego w swoim życiu - jak zresztą od wielu innych używek - nie stronił.
Maradona musiał się więc poddać operacji, która została przeprowadzona w nocy z wtorku na środę polskiego czasu. Lekarz, który ją przeprowadził, poinformował, że wszystko przebiegło zgodnie z planem. - Krwiak został usunięty. Diego bardzo dobrze znosił operację. Został już wybudzony. Wszystko w porządku - przyznał przed kamerami TyC Sports.