Średnia nowych zakażeń w Islandii z ostatnich dwóch tygodni to 213 na 100 tysięcy ludzi, a ta liczba i tak spadła w porównaniu do połowy października (291,5). Łącznie w całym kraju ze względu na koronawirusa zmarło do tej pory zaledwie 13 osób. Mimo to tamtejsze władze zdecydowały się na wprowadzenie nowych ograniczeń, które weszły w życie w sobotę:
W taki sposób Islandia chce po raz kolejny zdusić koronawirusa, te obostrzenia mają obowiązywać co najmniej do 17 listopada. Po raz kolejny, bo na przełomie marca i kwietnia Islandia była wzorem walki z pandemią, robiąc najwięcej testów na milion mieszkańców. Testów powszechnych i darmowych, o których pisaliśmy tutaj >>
Sytuacja od tego czasu jednak się zmieniła. Za zwiększoną liczbę infekcji w połowie października tamtejsze władze oskarżają m.in. siłownie i centra fitness, które główny epidemiolog uznał za główne źródła epidemii. Początkowo zdecydowano się je zamknąć, a potem zdecydowano się na bardziej kompromisowe rozwiązanie, które wprowadzono również w Polsce: w centrach fitness i na siłowniach można organizować tylko zajęcia grupowe, z zarejestrowanymi uczestnikami. Ćwiczącym nie wolno wymieniać między sobą sprzętów. Muszą też zachowywać od siebie co najmniej dwumetrową odległość.
- Sytuacja w Islandii miała się już dwa tygodnie temu coraz lepiej. Druga fala zdawała odpuszczać i słabnąć. Znacznie spadła liczba zarażeń i była wizja poluzowania aktualnie panujących obostrzeń. W zeszłym tygodniu jednak nastąpił zwrot i znowu przybyło nowych infekcji - mówi o statystykach Piotr Giedyk z "Piłkarskiej Islandii". - Od soboty obowiązują surowsze obostrzenia, które wymierzono również w uprawianie sportu. Całkowicie go zakazano - dodał.
Ta decyzja wzbudziła jednak kontrowersje w tamtejszym środowisku piłkarskim. - Większość postulowała, by kontynuować rozgrywki ligowe oraz Puchar Islandii - mówi Giedyk, ale dodaje, że nie dało się dokończyć sezonu. - Napięty terminarz nie daje większych możliwości, gdyż oficjalnym terminem zakończenia sezonu piłkarskiego jest 1 grudnia. Od 2 grudnia przystępujemy do sezonu 2021. To jest oficjalny powód, natomiast również warunki atmosferyczne przyczyniłyby się prawdopodobnie do kolejnych sytuacji, gdzie odwoływane byłyby mecze. Największym problemem są sztormy oraz śnieżyce, które nawiedzają nas już w połowie listopada, a niekiedy nawet wcześniej. Infrastruktura do grania "pod dachem" jest, ale pozostaje kwestia transportu oraz tego, że kluby jednak wolą grać na zewnątrz. Nawet na sztucznej murawie w blasku jupiterów, co jest już możliwe i z pewnością będzie to wykorzystywane w przyszłości, gdyż w najbliższych dwóch latach planuje się rozciągnąć sezon ligowy z 5 do 8-9 miesięcy.
- Większość klubów chciała grać dalej. Nie chodzi nawet o pozycje ligowe, ale o chęć rywalizacji i - co jest chyba najważniejsze - straty finansowe z powodu braku meczów. O tabeli ligowej decyduje średnia punktów - tłumaczy Giedyk. To oznacza, że mistrzem został Valur, który po 18 kolejkach (rozegrane miały zostać jeszcze cztery) miał 44 pkt. Drugie miejsce zajęło FH (36 pkt), a trzecie Stjarnan - choć w tabeli teoretycznie był niżej od Breidabliku (oba zespoły miały po 31 pkt). Zdecydował fakt, że Stjarnan miał do rozegrania zaległy mecz z 5. KR-em (28 pkt) - władze ligi postanowiły, że o ostatecznym układzie tabeli zdecyduje średnia punktów na mecz. W sezonie 2021/22 Valur zagra w eliminacjach Ligi Mistrzów, za to FH, Breidablik i Stjarnan wystąpią w UEFA Conference League.
- Obostrzenia po raz kolejny sparaliżowały rozgrywki ligowe, tym razem nie dając szans na ich kontynuację, choć chęci były ogromne zarówno ze strony krajowego związku piłkarskiego, jak i klubów, które wykonały w tym kierunku ogrom pracy. Czuję duży niedosyt, ale trzeba się z tym pogodzić i dyskutować na temat przyszłości islandzkiej piłki oraz przygotowań do sezonu 2021. Mam nadzieję, że jeszcze w połowie grudnia wrócą treningi oraz mecze sparingowe, a w styczniu ruszą planowo regionalne puchary, a co za tym idzie - poważniejsze granie - kończy Giedyk.
Łącznie w Islandii stwierdzono 4797 przypadków koronawirusa, czyli 14027 na milion mieszkańców, co daje 43. miejsce na świecie. Przez wirusa zmarło 13 osób, czyli 38 na milion mieszkańców, co daje Islandii 115. miejsce na świecie w tej statystyce, a w kraju przeprowadzono już ponad 350 tys. testów - czyli nieco więcej, niż jest mieszkańców. Pod tym względem Islandia jest na 8. miejscu na świecie, a wyprzedzają ją jedynie Wyspy Owcze, Gibraltar, Andora, Luksemburg, Bermudy, Monako oraz Zjednoczone Emiraty Arabskie (statystyki za worldofmeters.info).