Telewizja wstrzymała wypłaty dla czołowej ligi! Kluby mogą tego nie wytrzymać. Wielkie kłopoty rynku

To był rekordowy kontakt. Rekordowym obecnie jest tylko w teorii. Mediapro, która kupiła telewizyjne prawa do Ligue 1 na sezony 2020-2024 nie zapłaciła klubom październikowej raty umowy. Płacić nie chce. Chce renegocjacji kontraktu. "Niektóre kluby bez tych pieniędzy nie dobrną do końca sezonu" - słychać we Francji. Europa przygląda się sporowi, który szczególnie mocno interesuje Włochów.

Tę umowę Ligue 1 podpisała w pierwszej połowie 2018 roku. Radość nad Sekwaną była duża, bo telewizyjny kontrakt na 4 lata co sezon miał przynieść rekordowe 1,153 mld euro. Przy ostatnich 726 milionach oznaczało to wzrost o 60 procent.

Francuzi cieszyli się, że gonią Serię A i inne mocniejsze ligi, które patrząc na wpływy z krajowego rynku telewizyjnego, już dawno Ligue 1 odjechały. Media odnotowały, że rodzimy Canal+, który Ligue 1 pokazywał przez ostatnie 33 lata dostał pstryczek od hiszpańskiego Mediapro i został z kawałeczkiem tortu. Główny pakiet dostał ten, który zaoferował najwięcej. Przynajmniej na papierze. Bo od kilku miesięcy z powodu epidemii koronawirusa płacić nie chce, a na pewno nie tyle ile się zobowiązał. Chce za to renegocjować umowę. To może wstrząsnąć francuskimi klubami, ale też zachwiać europejskim rynkiem. Hiszpański koncern (z chińskim kapitałem) w sądach wojuje już z Serie A, z którą planował współpracę. Traci też wpływy na rodzimym podwórku. Sytuację z uwagą obserwują inni.

Zobacz wideo Papszun tłumaczy tajemnice sukcesu Rakowa. "Polska jest zacofana w szkoleniu" [SEKCJA PIŁKARSKA #68]

"Niektóre kluby bez pieniędzy od telewizji, nie dobrną do końca sezonu"

Dla francuskich klubów syreny alarmowe wyją bardzo głośno. W ostatnich miesiącach przelewy od telewizji były rzadkością. W związku z tym, że poprzedni sezon został zawieszony, Canal+ nie zapłacił za niego trzeciej i ostatniej transzy kontraktu. To oznaczało dla Ligue 1 stratę w wysokości ponad 100 mln euro. W lipcu tego roku, DNCG, czyli organizacja odpowiedzialna za finansowy nadzór francuskich klubów ogłosiła, że wszystkie straty dla tamtejszych ekip Ligue 1 wynoszą 291 mln euro. W ratowaniu budżetów miało pomóc letnie okienko transferowe i nowy kontrakt telewizyjny. W przypadku tego pierwszego zakładano, iż kluby za sprzedaż graczy zainkasują ponad 800 mln euro. Zakończyło się na 376 mln. Z pieniędzmi od telewizji też nie jest lepiej. Pierwsza rata nowej umowy dotarła na klubowe konta z opóźnieniem. Drugiej nie ma. Chodzi o 172 mln euro.

"Jeśli kluby nie dostaną należnych im środków od Mediapro, to niektóre nie dobrną do końca sezonu" - powiedziała anonimowo cytowana przez "L’Equipe" jedna z osób zajmująca się piłkarskimi finansami. Dla zobrazowania sytuacji 70 proc. budżetu Nimes (poza transferami) stanowią wpływy z telewizji. Lille, Reims i Angers zapewniają one co najmniej 60 procent wpływów. Na drugim biegunie jest PSG, gdzie transmisje to tylko 9 proc. budżetu. Ale fakty dla wszystkich są takie same. Mediapro nie przelało drugiej raty za obecny sezon (należnej do 6 października) i poprosiło o odroczenie płatności. Kierownicy hiszpańskiej firmy chcą w tym czasie renegocjować umowę.

- Chcemy renegocjować warunki kontraktu dotyczące tego sezonu - mówił w rozmowie z "L’Equipe" Jaume Rourez, dyrektor Mediapro. - COVID wpłynął na wiele obszarów związanych z eksploatacją tych praw. Pozamykane są bary, na stadionach nie ma publiczności. Chcemy, by w tym sezonie suma, którą wpłacamy piłkarskiej spółce, była niższa. Chodzi tylko o ten sezon. Ligue 1 zwróciła się do rządu o rekompensaty, my zwracamy się do Ligue 1 z chęcią renegocjacji naszej umowy - tłumaczył. Pytany, co w sytuacji, gdy kluby nie będą chciały przystać na obniżę, odparł, że kontrakt został podpisany w sytuacji, która w żaden sposób nie odpowiada obecnym realiom.

Kluby nie chcą odpuścić

Kluby Ligue 1 od początku obniżce kontraktu mówią nie! Zresztą zmiana umowy z Mediapro mogłaby spowodować, że do LFP odezwaliby się z podobnymi żądaniami też pozostali nadawcy, którzy we Francji posiadają licencję na inne, tańsze pakiety Ligue 1 (Canal+ na dwa mecze w kolejce, Free na pakiet mobilny). Opcje wyjścia z sytuacji są więc dwie: 30 dni od braku przelewu od Mediapro, władze ligi mogą anulować dotychczasową umowę i zaoferować główny pakiet innym telewizjom lub starać się wyegzekwować od Hiszpanów należności. Pierwsze rozwiązanie nie jest najszczęśliwsze, bo powoduje, że Ligue 1 nie będzie miała mocnej pozycji negocjacyjnej. W czasach pandemii może pomarzyć, że ktoś wyłoży taką kwotę, jaką 2 lata temu zaoferowali Hiszpanie. Poza tym na targi nie ma czasu po trwa sezon. Druga opcja - jak twierdzą francuscy eksperci bardziej realna - zakłada, że dzięki procesom administracyjnym uda się skłonić Mediapro do zapłaty. Ostatnim elementem tej drogi jest sąd. Tak czy inaczej, nie chcąc czekać na wpłatę zaległości, władze LFP już starają się o kredyt na około 120 mln euro, który ma pokryć obecne, należne klubom wpływy. Przy okazji tych problemów nad Sekwaną wraca się do jeszcze jednej kwestii, dlaczego przy umowie z Hiszpanami gwarancje bankowe nie pochodziły od samego Mediapro tylko jednego z jej akcjonariuszy (tak przynajmniej informuje "L’Equipe"). Sprawa Mediapro i jej gwarancji bankowych dobrze znana jest zresztą Włochom. Ten koncern medialny jest bowiem w sądowym sporze z Serie A.

Kontrakt z Serie A anulowano, sprawa w sądzie

Hiszpanie ponad dwa lata temu chcieli nabyć również prawa do włoskiej ligi na lata 2018-2021. Oferowali 1,15 mld euro + pokrycie kosztów produkcji sygnału. Wpłacili nawet 64 mln depozytu i finalizowali transakcję. Tyle że ich gwarancje bankowe ligowej spółce się nie podobały. 1,6 mld euro zostało poręczone przez firmę matkę Mediapro - Imaginę i głównego udziałowca spółki, chińską grupą inwestycyjną Orient Hontai. Potem sprawa zaczęła się komplikować jeszcze bardziej. Liga nagle unieważniła przetarg, a po rozstrzygnięciu nowego - wygranego przez Sky i Dazn, ale za 150 mln euro mniej na sezon - zwróciła się do Mediapro po odszkodowanie wynikające z tej różnicy.

Mediapro też wystąpiło do sądu, uznając, iż doznało wartej 200 mln euro szkody wizerunkowej. "To gra stron, działania, które mają wpłynąć na porozumienie" - skomentowali włoscy działacze cytowani przez "Corriere della Sera". Żeby było ciekawiej - w tej atmosferze Mediapro znów stanęło do przetargu na Serie A na lata 2021-24. Nie spotkało się to z wielkim entuzjazmem włoskiej spółki. Ten przetarg na razie nie został rozstrzygnięty, faworytami są jednak dotychczasowi nadawcy - Sky i Dazn.

Mediapro ostatnio ma trudny czas. Utraciło krajowe prawa do hiszpańskiej La Liga, ale wciąż jest ich posiadaczem na rynku międzynarodowym. W Europie oferuje też m.in ligę brazylijską, a globalnie kanadyjską. W bilansie za 2019 rok, który wykazywał 729 mln straty, firma podkreśla, że sporo środków przeznaczyła na inwestycje i wieloletnie przedłużenie niektórych umów, m.in. tej z dostawcą technologii reklamy wirtualnej. Na razie trudno przewidzieć jak sprawy z Francji i Włoch się skończą, ale rynek przygląda im się z zaciekawieniem. Można nawet rzec, że działa ostrożniej i sprytniej. Próbuje przy tym schylać się po każde dostrzeżone koło telewizorów euro.

Kombinują z PPV

W Premier League nowy, krajowy przetarg telewizyjny będzie przeprowadzony w 2021 roku. Władze telewizji BT Sport już zapowiadają, że należy spodziewać się korekty obecnaj wartości praw.

Na razie, aby zabezpieczyć telewizyjne wpływy podczas epidemii koronawirusa, Anglia szuka nowych rozwiązań. Kibicom zaoferowano transmisję pięciu meczów Premier League w kolejce w systemie Pay-per-view. To efekt tego, że kluby tracą setki milionów funtów na braku sprzedaży biletów i chcą sobie te straty rekompensować. Na początku działacze mieli obawy, ale ostatecznie stwierdzili, że 15 funtów od kibica za dostęp do transmisji jednego meczu nie jest złym pomysłem. Tym bardziej że niedawno z powodu pandemii anulowano wart 700 mln dolarów kontrakt z Chińską telewizją PPTV. W tych okolicznościach angielskie PPV ruszyło, choć nieco ograniczyło liczbę spotkań, które pokazywały do tej pory kodowane telewizje - teraz umieszczono je w kolejnym płatnym serwisie. Jak podkreślają władze ligi, rozwiązanie ma charakter tymczasowy.

W Polsce Ekstraklasa S.A rozmowy z dotychczasowymi nadawcami w sprawie nowej umowy od sezonu 2021/22 podjęła już jakiś czas temu, ale wiosną nabrały one innego charakteru. Po pierwsze starano się w nich zabezpieczyć sytuacje, w wyniku której liga nie będzie mogła normalnie funkcjonować. Takie scenariusze wpisano do umowy. Odpowiednio zabezpieczono też wpływy. Jak nas poinformowano, paragrafy dokumentu są korzystne dla klubów.

W Polsce porozumienie przeciw "prowadzeniu długoterminowych sporów"

"Nowe porozumienia z CANAL+ i TVP (…) pozwolą też zapobiec prowadzeniu długoterminowych sporów z nadawcami, związanych z niewykonywaniem czy nienależytym wykonywaniem umów licencyjnych przez ligę na skutek pandemii lub nieregularności w kalendarzu międzynarodowym, gdyż zawierają zapisy o zasadach rozliczania w takich sytuacjach" - informował prezes PKO Ekstraklasy, Marcin Animucki.

Ekstraklasa w maju też stanęła przed groźbą nieotrzymania telewizyjnych wpływów, kto wie jakby potoczyły się jej losy, gdyby ligi nie udało się jej dograć?

"Również u nas wobec zawieszenia rozgrywek czasowo wstrzymane zostały wypłaty przez nadawców. Każdy taki przypadek to duży problem, gdyż wpływy ze scentralizowanych praw mediowych i marketingowych stanowią bazę budżetów klubowych- opisywał Animucki.

Nadawcy wraz z nową umową dostali też kawałek marchewki, bo finalnie kontrakt z Canal+ i TVP dość szybko przedłużono o dwa lata. Kodowana stacja powiększyła zakres praw cyfrowych i będzie mogła teraz publikować skróty meczowe oraz magazyn internetowy na swoich stronach, a także wrzucać meczowe akcje na portale społecznościowe. Publiczny nadawca będzie z kolei dysponował pierwszym i drugim wyborem meczów w kolejce (do tej pory miał czasem dopiero trzeci wybór), więć zapewnił sobie bardziej atrakcyjne mecze.

Telewizje nie będą przy tym musiały płacić więcej niż do tej pory, ale z drugiej strony za tę samą cenę (225 mln złotych rocznie) dostają mniej. W tym sezonie nie będzie przecież rundy finałowej. Odbędzie się tylko 30, a nie 37 meczów. W kolejnych dwóch sezonach przewidziano natomiast 34 kolejki, bo Ekstraklasa zostanie wtedy poszerzona do osiemnastu zespołów. Gdybyśmy zatem wyliczyli, ile wart był jeden mecz w starym a nowym kontrakcie, to nowa umowa podpisana już w środku trwania pandemii wydaje się dla klubów korzystna. Gdy we Francji na linii liga – nadawca trwa niebezpieczne finansowe przeciąganie liny, we Włoszech spór sądowy i nowy przetarg, w Anglii kluby kombinują z PPV, w Niemczech w czasie pandemii Bundesliga podpisała nowy kontrakt niższy o 200 mln euro od poprzedniego, to sytuacja w Polsce wydaje się nad wyraz spokojna.

Przeczytaj też:

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.