Dlaczego CBA weszło do PZPN? Afera melioracyjna, bilety, wpis na Twitterze

- Chciałbym tylko wiedzieć, skąd poszło na to zamówienie - zastanawiał się Zbigniew Boniek, komentując niedawną serię artykułów w "Gazecie Polskiej" dotyczących niegospodarności związku i interesów z byłym oficerem SB. Szef PZPN jest ostatnio, po kontrowersyjnym wpisie wyborczym, na cenzurowanym u części obozu rządzącego. A w czwartek w siedzibie związku pojawiło się CBA.

Agenci CBA przyszli do siedziby PZPN rano, ale odbili się od drzwi. O godzinie 7 nikt tam nie urzęduje. Potem za kontakt z funkcjonariuszami odpowiadał już sekretarz związku i szef biura - Maciej Sawicki. Prezesa PZPN nie ma w kraju.

Zobacz wideo Ćwiąkała: Pomimo zwycięstwa z Bośnią zostałem odarty ze złudzeń [Sekcja Piłkarska #62]

"Biuro zapewniło pełne wsparcie funkcjonariuszom CBA oraz przekazało wszystkie dokumenty określone w postanowieniach o kontroli. Mając na uwadze szybkie wyjaśnienie sprawy, PZPN gwarantuje pełną współpracę z CBA" - napisał na swej stronie związek.

Nawadnianie gruntów a piłka nożna

CBA działa na zlecenie Prokuratury Regionalnej w Szczecinie. Bada tzw. aferę melioracyjną. Tą sprawą służby zajmują się od ośmiu lat, a jej końca nie widać. To jedna z największych afer na Pomorzu Zachodnim. Dotyczy możliwego ustawienia 105 przetargów dla Zarządu Melioracji Urządzeń Wodnych za kwotę ok. 600 mln zł. Akta sprawy mają ponad 400 tomów, a przesłuchania dotyczą 180 osób. Dlaczego w sprawie dotyczącej nawadniania gruntów prokuratura trafiła do piłkarskiego związku?

"Przeszukania związane są z jednym z wątków afery melioracyjnej dotyczącym nieprawidłowości finansowych w działalności Fundacji All Sports Promotion działającej w imieniu AZS Koszalin S.A” - informuje prokuratura krajowa. Dodaje, że w tej sprawie już rok temu zatrzymano siedem osób, które usłyszały m.in. zarzuty prania pieniędzy.

Fundacja podpisywała w latach 2011-2013 umowy o świadczenie usług reklamowych z Zakładami Chemicznymi. Prokuratura po analizie dokumentów stwierdziła, że część środków przekazywanych przez Zakłady Chemiczne do Fundacji All Sports Promotion (działającą w imieniu AZS Koszalin) nie trafiła do AZS Koszalin S.A. "Znalazły się na kontach innej fundacji, a następnie zostały przekazane na rzecz spółki i wypłacone przez jej wspólników. W konsekwencji doszło do niekorzystnego rozporządzenia mieniem przez Zakłady Chemiczne w kwocie ok. dwóch milionów złotych" - wyjaśnia prokuratura. Warto dodać, że w tym czasie klub AZS Koszalin miał spore problemy finansowe, które nieomal skończyły się bankructwem. Drużynę rozwiązano w 2019 roku.

Wśród zatrzymanych rok temu by prezes fundacji All Sports Promotion Łukasz B. To m.in. dyrektor hali widowiskowo-sportowej w Koszalinie i sędzia piłkarski, który w 2019 roku gwizdał mecze I ligi i pracował na wozie VAR. To także syn jednego z wiceprezesów PZPN, prezesa Zachodniopomorskiego ZPN, posła na Sejm V kadencji. Po zatrzymaniu przez prokuraturę Łukasz B. opublikował na Facebooku oświadczenie: "Szanowni Państwo, w świetle prawa jestem niewinny. Będę bronił swojego dobrego imienia. Liczę na sprawiedliwe Sądy. Będę dalej działał dla dobra sportu".

Jeśli zarzuty się potwierdzą, za pranie pieniędzy i przywłaszczenie mienia znacznej wartości Łukaszowi B. grozi do 15 lat więzienia. Kary grążą też pozostałym sześciu zatrzymanym w połowie 2019 roku osobom. Część z nich to rodzina Łukasza B.

Zenon Z., teść Łukasza B., był prezesem Klubu Lekkoatletycznego Bałtyk Koszalin. Zarzuty postawiono również Beacie B. (żonie Łukasza) - o czym informował "Głos Koszaliński". Pozostali zatrzymani to Wojciech K. (były dziennikarz sportowy i wydawca portalu ekoszalin.pl, były prezes AZS Koszalin), Elżbieta K. - żona Wojciecha K., Artur K. (syn Wojciecha K.), Michał D. (radca prawny).

Prokuratura, tłumacząc się dobrem śledztwa, nie chciała odnieść się do naszego pytania, czy przeszukania w PZPN miały związek z koligacjami rodzinnymi zatrzymanego rok temu Łukasza B. i wiceprezesa PZPN. Odesłano nas do komunikatu:

"W toku śledztwa zgromadzono nowy materiał dowodowy, który uzasadniał przeprowadzenie przeszukań w celu zabezpieczenia dokumentacji, w tym zgromadzonej w Polskim Związku Piłki Nożnej, która zostanie poddana szczegółowej analizie" - wyjaśniono.

Turniej plażowy, bilety i "zlecenie"

- Z moich informacji wynika, że chodzi o jakieś turnieje piłki halowej i piłki plażowej - tak powody wizyty CBA opisał prezes PZPN w rozmowie ze Onetem, a sprawa ma dotyczyć ich organizacji przez jeden z wojewódzkich związków.

Dodajmy, że przeszukania nastąpiły również we wszystkich szesnastu okręgowych związkach oraz w Urzędzie Miejskim w Koszalinie, siedzibach kilku firm i mieszkaniach prywatnych. Jak podaje Niezalezna.pl, CBA pojawiło się m.in. w siedzibie firmy Mikrotel kierowanej przez brata Zbigniewa Bońka.

Tuż po tym, jak informacje o przeszukaniach pojawiły się na stronach CBA i prokuratury, Niezależna.pl przekazała więcej szczegółów, sugerując, że służby interesują się "handlem biletami na mecze reprezentacji i umowami na realizacje konstrukcji reklamowych przy okazji tych meczów". Portal dodał także, że "bilety te miały być przekazywane m.in. wpływowym politykom opozycji - choćby Stanisławowi Gawłowskiemu". Gawłowski w "aferze melioracyjnej" został oskarżony o przyjęcie łapówek w wysokości co najmniej 733 tys. zł w gotówce, a także w postaci nieruchomości w Chorwacji i dwóch luksusowych zegarków. Wątek brata Zbigniewa Bońka według informacji portalu ma dotyczyć "nieprawidłowości w zawieraniu umów m.in. dotyczących obsługi technicznej meczów reprezentacji Polski ze spółkami powiązanymi z Romualdem Bońkiem".

"Skąd poszło na to zamówienie?"

Zbigniew Boniek i kierowany przez niego związek znalazł się ostatnio pod ostrzałem prorządowych mediów. "Gazeta Polska Codziennie" przygotowała serię artykułów sugerujących, że Bońka obciąża znajomość z Andrzejem Placzyńskim, byłym oficerem SB, dziś szefem Lagardere Sports Poland (wcześniej Sportfive), a umowa PZPN z tą firmą jest niekorzystna dla związku. Autor, Piotr Nisztor, zarzucał Bońkowi nepotyzm i kumoterstwo.

- Ktoś sobie zaserwował serial i pisze nieprawdę na mój temat. Pytanie tu trzeba zadać inne. Dlaczego gazeta, która nie miała ze mną żadnych stosunków, nagle przez jakiegoś agenta zaczyna mnie atakować? Musi być tego jakaś przyczyna - mówił Boniek w niedawnej rozmowie z RMF FM.

- Sprawa przestępstwa karnoskarbowego, że nie zapłaciłem podatku, jest bzdurą. Że wyprowadzam pieniądze poprzez zaprzyjaźnione firmy, to jest kompletną bzdurą - odpierał zarzuty Boniek. - Chciałbym tylko wiedzieć, skąd poszło na to zamówienie - mówił. Wcześniej wszedł na drogę sądową w tej sprawie. A sąd nałożył na Piotra Nisztora, autora artykułów o Bońku, roczny zakaz publikacji o prezesie PZPN jako formę zabezpieczenia interesów powoda. Jarosław Kaczyński decyzję sądu przyrównał do "komunistycznej cenzury". - Ta sprawa jest jeszcze jednym argumentem za koniecznością głębokiej reformy wymiaru sprawiedliwości. I to w wymiarze nie tylko instytucjonalno-organizacyjnym, ale też personalnym - mówi w rozmowie z Niezalezna.pl.

W środę, dzień przed wejściem CBA, Polska Agencja Prasowa poinformowała, że do sądowej sprawy cywilnej między Bońkiem a Nisztorem i "Gazetą Polską" przystąpi Prokuratura Regionalna w Warszawie. Zlecił to Bogdan Święczkowski, prokurator krajowy. - Kontrowersje budzi ograniczenie pod groźbą sankcji finansowych konstytucyjnej wolności słowa, która jest wartością nadrzędną, jak również naruszenie prawa obywateli do informacji. Udział prokuratora w tych postępowaniach ma na celu zagwarantowanie ochrony praworządności i interesu społecznego - informowała PAP prokuratura.

Czym tak mocno podpadł części obozu rządzącego prezes PZPN, który jeszcze niedawno miał otwarte drzwi do gabinetu premiera Mateusza Morawieckiego, występował wspólnie z nim na konferencjach prasowych, negocjował z premierem i ministrem zdrowia warunki powrotu Ekstraklasy podczas pandemii i wpuszczania widzów na trybuny? Być może chodzi o kontrowersyjny wpis komentujący wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich.

"Prezydent Polski dzisiaj może być wybrany głosami ludzi środowiska wiejskiego, głosami emerytów i ludzi z podstawowym wykształceniem. To chyba trochę dziwne, w tak pięknym i rozwijającym się kraju jak nasza Polska" - napisał Boniek na Twitterze.

Gdyby nie pandemia, Boniek właśnie kończyłby prezesowanie w PZPN, ale problemy z koronawirusem wymusiły przesunięcie wyborów w związkach sportowych. Wszystko wskazuje na to, że ostatni, dziewiąty rok pracy Bońka spokojny nie będzie.

Przeczytaj także:

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.