Nie zgadzam się na to, żeby przypinać nam etykietkę faworyta. Zagrają dwie wielkie, równorzędne europejskie drużyny i każdy wynik jest możliwy - zastrzegał przed meczem trener gospodarzy Vicente Del Bosque. Na pewno jednak nie wierzył w możliwość porażki. W tej edycji Champions League Real wygrał wszystkie siedem spotkań na własnym stadionie. - Najważniejsze zdanie to nie stracić gola. Ale nawet jeśli nam się to uda nie będziemy mieli jeszcze gwarancji gry w finale - dodał. Ale nie udało się. Choć piłkarze Realu atakowali przez cały mecz (byli przy piłce przez 61 proc. czasu gry) spotkanie wygrali Niemcy.
Była to już piąta konfrontacja obu drużyn w ciągu ostatnich dwóch lat. W poprzedniej edycji Ligi Mistrzów Bayern zmierzył się z Realem czterokrotnie - dwa razy w rozgrywkach grupowych, a później w półfinale. Trzykrotnie wygrywali wówczas Bawarczycy, ale w Ligę Mistrzów wygrali jednak Hiszpanie - przesądziło ich jedyne zwycięstwo - 2:0 w Madrycie. Decydujące gole zdobywał wówczas dla "Królewskich" Nicholas Anelka, który obecnie występuje w Paris St Germain. - To niczego nie przesądza. Jesteśmy jeszcze silniejsi niż przed rokiem. Kupiliśmy jeszcze lepszych piłkarzy, prowadzimy w lidze i mamy jeszcze więcej pewności siebie - zapewniał 19-letni bramkarz madrytczyków Iker Casillas. Właśnie jego błąd dał Bayernowi zwycięstwo.
Spotkanie było dramatyczne, ale nie porywające. Piłkarze Realu zaatakowali od pierwszych minut, spychając gości do obrony. Ci bronili się bardzo mądrze, a Bośniak Hasan Salihamidzić, Mehmet Scholl i Giovane Elber wyprowadzali bardzo groźne kontry. Gospodarze razili nieskutecznością. Pierwszy znakomitą sytuację zmarnował Michel Salgado, który zamiast podawać do Raula, posłał piłkę wzdłuż linii bramkowej. Strzały Luisa Figo i Raula znakomicie bronił Oliver Kahn. Po bezbramkowej pierwszej połowie w drugiej "Królewscy" jeszcze bardziej przycisnęli. Bliski zdobycia gola był Steve McManaman, który wpadł na pole karne z lewej strony i strzelił obok niemieckiego bramkarza. Siedzący za bramką kibice gospodarzy już wyskoczyli w górę z uniesionymi rękami, Kahn zdołał jednak wystawić rękę i odbić piłkę, a nie znalazł się nikt, kto mógłby ją dobić.
Chwilę później, w 55. min, niespodziewanie padł gol dla Bayernu. Po błędzie obrony rywali piłkę przed polem karnym przechwycił Elber i uderzył z całej siły na bramkę Casillasa. Piłka skozłowała i wpadła do siatki tuż przy prawym słupku obok bramkarza. Brazylijczyk całował kolano szczęśliwej nogi.
Już w następnej akcji mógł wyrównać McManaman, ale znów fantastycznie piąstkując bronił Kahn. Chwilę później po dośrodkowaniu Figo piłkę uderzył głową z trzech metrów Ivan Helguera, ale nad poprzeczką.
W końcówce nerwy stracił kapitan Bawarczyków Stefan Effenberg i został ukarany żółtą kartką, przez co nie wystąpi w rewanżu za tydzień na Stadionie Olimpijskim w Monachium. To zły znak dla mistrzów Niemiec. W jedynym przegranym spotkaniu z Realem w ubiegłym roku także zabrakło Effenberga.
Real Madryt - Bayern Monachium 0:1 (0:0). Bramka: Elber (55.). Żółte kartki: Hierro, Munitis - Real. Effenberg - Bayern. Widzów: 75 tys. Sędziował: H. Dallas (Szkocja). Real: Casillas - Salgado (77. Munitis), Karanka, Hierro, Roberto Carlos - Helguera, Makelele, Figo, McManaman - Raul, Guti (54. Savio). Bayern: Kahn - Kuffour, Andersson, Linke - Sagnol, Jeremies, Effenberg, Lizarazu - Salihamidzic, Elber (74. Jancker), Scholl (72. Paulo Sergio)