Połączona liga Belgii i Holandii miałaby pomóc klubom z tych krajów w zmniejszeniu dystansu do czołowych lig europejskich. Według założeń BeNeLiga miałaby zostać numerem 6 w Europie, za tradycyjną "wielką piątką", czyli Anglią, Francją, Hiszpanią, Niemcami i Włochami.
Projekt zakłada stworzenie 18-zespołowej ligi, w której grałoby 8 belgijskich i 10 holenderskich klubów. Grałyby w klasycznym formacie: 34 kolejek, bez żadnych baraży. Z ligi spadałyby dwie lub cztery drużyny: po jednej, lub po dwie z Belgii i Holandii. Nie wiadomo jeszcze, które kluby miałyby występować w tej lidze - te, które nie dostałyby się do tych rozgrywek, grałyby w ligach krajowych, z których najlepsze drużyny awansowałyby do BeNeLigi.
O tym projekcie Belgowie i Holendrzy dyskutują od lat. Dawniej UEFA była zdecydowanie przeciwna takim pomysłom, ale teraz jest w stanie je rozważyć. Za to w grudniu prezes FIFA Gianni Infantino stwierdził, że "takie rozwiązanie jest być może jedynym możliwym i proponował je również w Afryce". Rozmowy na temat połączenia lig toczą się lub toczyły również między Irlandią a Irlandią Północną oraz Czechami i Słowacją.
Nad BeNeLigą pracują przede wszystkim przedstawiciele 11 klubów - pięciu belgijskich (Gent, Anderlecht, Club Brugge, Genk, Standard Liege) i sześciu holenderskich (Ajax, Feyenoord, PSV, AZ Alkmaar, Utrecht, Vitesse). W najbliższych tygodniach agencja Deloitte ma przedstawić im raport, który oceni przede wszystkim sytuację finansową i prawną tego przedsięwzięcia (te dwie kwestie są kluczowe w ewentualnym powstaniu ligi). Już teraz wiadomo, że kontrakty marketingowe i telewizyjne miałyby przynieść przychody w granicach 250-400 mln euro.
W tej chwili liga belgijska zajmuje 8., a liga holenderska 9. miejsce w rankingu UEFA - obie mają jednak sporą stratę punktową do 6. Portugalii i 7. Rosji.