"Napiszcie, że będę dyndał na jakiejś latarni". Ojciec Adama Ledwonia: Mój syn żyłby, gdyby nie był piłkarzem

To był czerwiec 2008 roku, trwało Euro w Austrii i Szwajcarii. - Jak nie wygramy z Austrią, to się normalnie powieszę. Napiszcie, że będę dyndał na jakiejś latarni w Klagenfurcie - mówił Adam Ledwoń. Mecz był za trzy dni, Ledwoń miał być ekspertem w studiu Polsatu. Dzień wcześniej, 11 czerwca, powiesił się w swoim domu.

- Dlaczego uważa pan, że syn wciąż by żył, gdyby zamiast piłkarzem został nauczycielem? - Bo nie byłoby tych wszystkich sukcesów. Przyszły za szybko, przerosły go. Wie pan, on kruchy był, wrażliwy - mówi Ryszard Ledwoń, który dwanaście lat temu pochował syna Adama,18-krotnego reprezentanta Polski.

Zobacz wideo Zawodnicy będą mniej zarabiać? "W Polsce wielu piłkarzy ma eldorado"

On? Niemożliwe

W klubie nie wiedzieli. Koledzy nie podejrzewali. Kibice pytali: jak to? On? Taki walczak, twardziel, kolekcjoner żółtych kartek? - My widzieliśmy - mówią rodzice Adama Ledwonia. - Posypał się, gdy jego żona wróciła do Opola z dziećmi. Mieli problemy, jak to w małżeństwie, a on nie dał sobie rady. Dzień w dzień, po każdym treningu, jechał z Wiednia do Opola, żeby to ratować. Byłem na niego zły, że tyle jeździ. Ale później widział, że szanse są coraz mniejsze, pojawił się alkohol i w ogóle się posypał. Byłem zaskoczony, że tak szybko to poszło. Moja żona chciała do niego jechać, żeby wspierać, jakoś pomóc. Ja też chciałem wziąć nawet bezpłatny urlop i jechać. Adaś nie chciał. Mówił, że nie potrzebuje mamy, tylko żony - opisuje pan Ryszard.

To był czerwiec 2008 roku, trwało Euro w Austrii i Szwajcarii. Ledwoń był rozchwytywany przez media, bo w Austrii mieszkał od ośmiu lat, znał kraj, ligę, piłkarzy i zawsze powiedział coś ciekawego. Nie gryzł się w język, nie bał się wygłaszać odważnych opinii. 9 czerwca udzielił wywiadu portalowi Weszło. - Jak nie wygramy z Austrią, to się normalnie powieszę. Napiszcie, że będę dyndał na jakiejś latarni w Klagenfurcie - powiedział na koniec.

Mecz był za trzy dni, Ledwoń miał być ekspertem w studiu Polsatu. Dzień wcześniej, 11 czerwca, powiesił się w swoim domu. - Przechodzą mnie ciarki, jak sobie przypomnę to zdanie o powieszeniu i to, co później zrobił. Ale nie można tego łączyć, brać na poważnie. On tak po prostu to rzucił. Wie pan, jak każdy czasami. Że jak coś mi nie pójdzie, to się zabiję. No, ale ciarki są - mówi ojciec. 

Adam nie współpracował z psychologiem. - Gdzie tam, wtedy to nie było tak powszechne. W klubie chyba nawet nie mieli. Nie wiem, wątpię, żeby chciał - dodaje ojciec.

 - Sukcesy przyszły za szybko. Musiał szybko dorosnąć, wszedł w środowisko piłkarskie ze starszymi zawodnikami. Szybko zmienił stan cywilny, szybko zarabiał duże pieniądze. Nie to, że mu odbiło. On nadal był taki sam, ale trudno mu było sobie z tym wszystkim poradzić. Poza boiskiem to był wrażliwy, kruchy chłopak - kończy Ryszard Ledwoń.

***

Jeśli w związku z myślami samobójczymi lub próbą samobójczą występuje zagrożenie życia, w celu natychmiastowej interwencji kryzysowej, zadzwoń na policję pod numer 112 lub udaj się na oddział pogotowia do miejscowego szpitala psychiatrycznego.

Jeśli potrzebujesz rozmowy z psychologiem, możesz zwrócić się do Całodobowego Centrum Wsparcia pod numerem 800 70 2222. Pod telefonem, mailem i czatem dyżurują psycholodzy Fundacji ITAKA udzielający porad i kierujący dzwoniące osoby do odpowiedniej placówki pomocowej w ich regionie. Z Centrum skontaktować mogą się także bliscy osób, które wymagają pomocy. Specjaliści doradzą co zrobić, żeby skłonić naszego bliskiego do kontaktu ze specjalistą.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.