Danilo, syn Cafu, zmarł w październiku zeszłego roku na zawał serca. Miał 30 lat. Były brazylijski piłkarz określa te dramatyczne chwile swojego życia jako koszmar. - Zmarł w moich ramionach. Próbowałem go uratować, ale odszedł. Niektóre wydarzenia są niewytłumaczalne. To było i wciąż jest poczucie pustki, bezsilności. Kiedy tracisz własne dziecko, czujesz się niewiarygodnie słaby - opisywał Cafu cytowany przez "La Nacion".
- Bóg zabrał go do siebie i jestem pewny, że gdziekolwiek teraz by nie był, ma się dobrze. Patrzy na nas z góry i śmieje się ze wszystkiego, co robimy. Modlę się za ojców, żeby żaden już nigdy nie cierpiał w taki sposób jak ja. Rodzic nigdy nie powinien pochować własnego dziecka - napisał Brazylijczyk.
Sport pomógł Cafu poradzić sobie ze śmiercią syna. - Myślenie o rodzinie czy sporcie potrafiło zabrać trochę bólu. Pomogło mi to zobaczyć promyk nadziei - wskazywał. - W życiu wszyscy mamy chwile, które świetnie pamiętamy i lubimy wspominać. Sukcesy, jak mój wygrany mundial. Ale zdarzają się też takie momenty, których po prostu nie da się zapomnieć, bo są nieprzewidziane i nagłe. Gdy teraz myślę o Danilo, przypominam sobie szczęśliwe chwile. Staram się myśleć o tym, że zawsze lubił robić komuś żarty - zaznaczał Cafu.
Brazylijczyk 142 razy wystąpił w narodowej reprezentacji. Zdobył z nią dwa złote medale mistrzostw świata - w 1994 roku w USA i 2002 w Korei Południowej i Japonii. Cafu dwukrotnie był mistrzem Włoch, grając dla Romy i Milanu, z którym wygrał także Ligę Mistrzów w 2007 roku. Zakończył karierę w 2008 roku.
Przeczytaj także: