Taktyczne podsumowanie piłkarskiego weekendu. Bramkarza gra nogami a sprawa polska

Mickey van der Hart to bramkarz, który uchodzi za dobrze grającego nogami. Podobna sława niesie się za Thomasem Daehne. Posiadanie wyposażonego w rękawice bramkarskie zawodnika, który nie odstaje technicznym wykonaniem swoich podań od zawodników z pola, stało się modne, powodem niemal do dumy, a ich umiejętność gry nogami jest ochoczo podkreślania. Do tego stopnia, że będące podstawowym narzędziem pracy golkipera kończyny górne zeszły na dalszy plan. A która z tych umiejętności przydaje się bardziej w Ekstraklasie?

Szlagier przegrany rękoma

17. minuta meczu Lech - Legia. Gwilia centruje gdzieś w okolice nabiegającego Wieteski. Miękka wrzutka mija adresata i wydaje się lecieć prosto do rąk Van der Harta, który z nieznanych powodów zamiast ją łapać, piąstkuję ją na plecy stojącego przed nim obrońcę. W efekcie piłka trafia w poprzeczkę a następnie w stojącego na linii bramkowej Pekharta. Nadający do tej pory ton wydarzeniom boiskowym Lech przegrywa 0-1 i tej straty nie jest już w stanie odrobić.

Zobacz wideo Co z obecnością kibiców na meczach ekstraklasy? Premier: Pracujemy nad protokołami

Nie jest w stanie jej odrobić, mimo posiadania bramkarza, który dobrze gra nogami. 91 procent wszystkich podań Holendra trafia do adresata. 15 razy brał on udział w konstruowaniu akcji przez swój zespół, podczas gdy jego vis-a-vis dokonał tej sztuki ledwie trzykrotnie. Można by pomyśleć, że to świetny wynik, że aż 15 razy dzięki jego grze koledzy zyskali szansę na skonstruowanie ataku pozycyjnego, zamiast wybijać piłkę na uwolnienie albo pozbywać się jej w inny nieprzemyślany sposób. Tyle, że utrzymanie się przy piłce w warunkach ekstraklasowych i możliwość zbudowania ataku pozycyjnego to przewaga tak naprawdę niewielka.

Weźmy pod uwagę sytuację z 5. minuty, pierwsze podanie z pola do van der Harta, które nieco luzuje presję, ale piłka wraca z powrotem do zagrywającego, akcja nijak nie zyskuje na tempie, a Legia spokojnie wycofuje się, Lech nie jest w stanie sforsować jej zasieków. 2 minuty później sytuacja golkipera jest trudniejsza, w pewien sposób jego przytomność w rozegraniu napędza akcje Lecha, nadal jednak jego koledzy nie są w stanie wykorzystać zagrania i przekroczyć środkowej linii boiska. Niski blok Legii oznaczał przy tym, że gra nogami bramkarza w wielu momentach ograniczała się do luzowania z presji kolegów z drużyny, przyjmowania prostego podania i odgrywania bez trudu do zawodnika znajdującego się najbliżej. Do takiej gry umiejętność "gry nogami" nie jest niezbędna, a ter Stegen byłby w takiej sytuacji niczym schowane w garażu Ferrari.

Taktyczne podsumowanie
Taktyczne podsumowanie screen Canal+

W całym meczu dokładnie jedna (!) akcja Lecha, w której piłka przechodziła przez van der Harta zakończyła się strzałem. Ta w której piłka dotarła do znajdującego się w kole środkowym Tymoteusza Puchacza, który przebiegł z nią 20 metrów i uderzył z dystansu prosto w obrońcę, ustawionego zresztą jeszcze przed polem karnym. Samo pole karne po akcjach z udziałem golkipera Lecha jego koledzy z drużyny osiągnęli dokładnie raz. Z kolei w 62. minucie stracili piłkę na własnej połowie i tylko nieudolnemu wyprowadzeniu kontry przez Legię zawdzięczają to, że nie skończyło się na dużym zagrożeniu dla ich bramki.

Z pełnym zaufaniem

O ile Radosław Majecki był przez swoich kolegów rzadko wykorzystywany do rozegrania, tak do strzegącego bramki Śląska Matusa Putnockiego zagrywano, cytując klasyka, "z pełnym zaufaniem", co przełożyło się na aż 22 podania z gry. Efekt był lepszy niż w przypadku Lecha, choć oba strzały (w tym słupek Exposito) były akurat efektem rozegrania bez większej presji i do blisko ustawionego zawodnika, zaś jedna z tych akcji była po prostu odegraniem do najbliższego partnera zagranej przez rywali piłki do nikogo. Spora część akcji rozpoczynanych przez Putnockiego kończyła się przy tym jeszcze na własnej połowie.

Zastanawiać by się można, czy Jakub Szumski jest specjalistą od gry nogami. Nie jest to jednak konieczne, ponieważ nie musi nim być. Samo rozprowadzenie piłki przez bramkarza w warunkach Ekstraklasowych i tak siłą rzeczy będzie się ograniczać do zagrywania prostych piłek. Nawet gdyby golkiper owymi nogami wiązał krawaty, partnerzy i tak rzadko pozwalają na coś więcej, niż tylko na odegrania do najbliższego z nich. Gdy ustawienie jest nieco lepsze, nie trzeba przyjeżdżać z zagranicy z tytułem "króla nóg", wystarczy zagrać proste podanie, by otworzyło ono mnóstwo miejsca. Jak to zaczynające akcję Rakowa w 28. minucie.

Taktyczne podsumowanie
Taktyczne podsumowanie screen Canal+

Szumski zagrał jedno proste kilkumetrowe podanie, które wykonałoby 99 procent golkiperów, bez famy tytana gry nogami. Dzięki dobremu ustawieniu partnerów kilka sekund później sytuacja na boisku wyglądała już następująco.

Taktyczne podsumowanie
Taktyczne podsumowanie screen Canal+

Śladowe ilości

Takie akcje jak ta, to jednak pojedyncze przypadki, które w dodatku nie wynikają z ponadprzeciętnego kunsztu gry stopami u bramkarza, co raczej z mądrości taktycznej jego kolegów, którzy swoim ustawieniem nadają prostemu zagraniu elementu magii. Kolejny otoczony nimbem grającego nogami bramkarza przybysz z zagranicy - Thomas Daehne - w tej kolejce wsławił się głównie niemal kopią wyczynu van der Varta, gdy przyszło strzec dostępu do własnej bramki. Kiedy jednak przychodziło do wykorzystania domniemanego największego atutu, do czego w ostatniej kolejce miał okazję 16-krotnie, okazywało się, że także i jego koledzy mają kłopot z przekroczeniem środkowej linii boiska. Już na samym początku meczu Daehne zagrał w stylu Szumskiego z prezentowanej wyżej akcji, jednak odbiorca zamiast wykorzystać stworzoną w ten sposób przewagę, zagrał ponownie do tyłu.

Taktyczne podsumowanie
Taktyczne podsumowanie screen Canal+

Być może i Dahne nogami gra całkiem nieźle. Rzadko ma jednak okazje, by się ku temu wykazać. Ekipa z Płocka nie zalicza się do tych, które stwarzały do tej pory wiele zagrożenia z akcji, w tym sezonie zdobyła tylko 10 goli z ataku pozycyjnego, co plasuje ją ex-aequo na przedostatnim miejscu w ligowej stawce. Stopień, w jakim umiejętność rozegrania piłki przez Daehnego wypływa na konstruowanie akcji przez Wisłę jest na tyle niewielki, że nie zrównoważy popełnianych błędów, nawet jeśli tych błędów będzie niewiele. Zwłaszcza jeśli partnerzy będą sprawiać, że będzie musiał próbować rozgywać w sytuacji takiej, jak poniżej.

Taktyczne podsumowanie
Taktyczne podsumowanie screen Canal+

Moda bez uzasadnienia

Część klubów Ekstraklasy dysponuje bramkarzami z famą "dobrze grających nogami". Natomiast bardzo niewiele z nich realnie jest w stanie to wykorzystać. Umiejętność gry nogami u bramkarza jest mało użyteczna, jeśli partnerzy nie ułatwiają mu zagrania. Gdy zawodnicy z pola są dobrze ustawieni, pokazują się do gry, golkiperowi na poziomie Ekstraklasy w zupełności wystarczy ta umiejętność na podstawowymi poziomie, by nieco napędzić grę. Z kolei przy słabym ustawieniu, nawet mistrzowska gra nogami nie pomoże. Nie wspominając o tym, że nawet jeśli rozprowadzenie jest poprawne, umiejętności techniczno-taktyczne zawodników powodują, że atak pozycyjny jest konstruowany tak, że w znacznej części przypadków nie dotrze do ostatniej tercji boiska, a w przytłaczającej większości jest on rozgrywany w takim tempie, że cała drużyna rywala już dawno wróciła za linię piłki. Póki to się nie zmieni, grający nogami bramkarz pozostanie w Ekstraklasie frazesem, bez istotnego wpływu na grę.

Pobierz aplikację Sport.pl LIVE na Androida i na iOS-a

Sport.pl Live
Sport.pl Live .
Więcej o: