W środę stacja TVP1 wyemitowała film dokumentalny Sylwestra Latkowskiego pt. "Nic się nie stało". Autor skupił się w nim na przestępstwach seksualnych na nieletnich, które miały mieć miejsce w trójmiejskich klubach, m.in. Zatoce Sztuki i Dream Clubie w Sopocie.
Dziennikarz w filmie wymienił nazwiska wielu znanych postaci, które były stałymi bywalcami sopockich klubów i doskonale wiedziały o wszystkim, ale nic z tym nie zrobiły. Wg Latkowskiego jedną z takich osób miał być Radosław Majdan, o którym wspomniał dziennikarz w debacie emitowanej na antenie TVP po emisji filmu "Nic się nie stało".
Były bramkarz m.in. Pogoni Szczecin i Wisły Kraków postanowił wydać mocne oświadczenie w mediach społecznościowych. Stanowczo zdementował, że brał udział w aferze:
- Jestem zbulwersowany i zażenowany próbą wplątania mnie w tak poważną sprawę, jaką jest afera kryminalna w Zatoce Sztuki. Chciałem zdecydowanie zaprzeczyć jakimkolwiek moim kontaktom z właścicielami tego miejsca oraz z innymi osobami oskarżonymi w tej sprawie. Co więcej, nie byłem bywalcem tego miejsca. Pan Sylwester Latkowski w sposób kłamliwy i bez żadnych podstaw wplatał mnie w tak bulwersującą sprawę. Zakładam, że wymienienie mojego nazwiska w trakcie łączenia na żywo po emisji filmu wynikało z rozemocjonowania i stanowiło oczywistą pomyłkę. Oczekuję, że pomyłka ta zostanie sprostowana, w innym razie kieruję sprawę na drogę sądową - wpis o takiej treści opublikował Radosław Majdan na swoim Instagramie.
Sprawa się na tym nie skończyła, ponieważ w czasie gdy jeszcze trwała emisja filmu "Nic się nie stało", Majdan wysłał do Latkowskiego SMS-a, w którym ostrzegł dziennikarza, że sprawa może trafić do sądu. Następnie zrobił screena z wysłanej wiadomości i zamieścił ją na Instagramie. - Panie Latkowski, daje Panu szansę, żeby odwołał Pan moje nazwisko, które jak sądzę, padło przez pomyłkę, gdyż ani z tymi ludźmi, ani z tym miejscem nie miałem nic wspólnego. W innym przypadku skieruję sprawę na drogę sądową - napisał były bramkarz.