Tydzień z... to nowy cykl na Sport.pl, w którym codziennie przez siedem dni publikujemy artykuły dotykające wspólnego tematu. Od 18 do 24 maja piszemy o najbarwniejszych postaciach w historii sportu.
- Mój styl gry przypomina ten, który w Realu Madryt prezentuje Roberto Carlos - mówił kilkanaście lat temu Krzysztof Król. Był wtedy piłkarzem Realu Madryt C. Wróżono mu wielką karierę. Z młodzieżowymi reprezentacjami Polski grał na mistrzostwach Europy i świata. Miał talent, ale po treningach lubił bawić się życiem. Kochał błysk fleszy i czerwony dywan. Razem z Patrycją Mikułą, modelką "Playboya", nazywani byli "polskimi Beckhamami". Byli na czołówkach gazet, a o swoim życiu opowiadali chętnie i ze szczegółami.
- Bardzo się cieszę, że udało nam się wyrwać z mężem na te bajeczne wakacje. To w pewnym sensie nasza podróż poślubna, której nigdy tak naprawdę nie mieliśmy. Cieszymy się z mężem każdą wolną chwilą, i nocą, bo niemalże każdego dnia mamy bajeczny seks - mówiła Mikuła "Super Expressowi" o urlopie w luksusowym hotelu Iberostar Grand Hotel Rose Hall na Jamajce.
Związkiem z Mikułą chwalił się też Król. - Kto by się spodziewał, nie? Pojechałem do Chicago grać w piłkę, a poznałem tam swoją żonę. Można powiedzieć, że osiągnąłem nawet więcej niż chciałem. Gdyby chciała, żebym zrezygnował z piłki, pewnie bym to zrobił. Na szczęście nie stawia mnie przed takim wyborem - mówił w rozmowie z weszlo.com w 2011 roku.
W programie "Rozmowy w toku" Krzysztof Król i Patrycja Mikuła byli ekspertami w temacie: Jak złowić bogatego piłkarza i mieć "hajlajf". Król grał już wtedy w Piaście Gliwice, miał 27 lat. Marzenia o wielkich klubach i wspaniałej karierze przepadły, ale w mediach wciąż było go pełno. - Dlaczego poszedłem do tego programu? Bo mi zapłacili. Dzwonili, prosili chyba ze dwa tygodnie. Za darmo bym nie jechał. Żona też dostała. W życiu trzeba zarabiać - mówił w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego".
- Dop***ić nam najłatwiej. Król to, Król tamto, a Król swoje przeszedł. Wychowany bez matki, z ojcem w więzieniu, w - uwierzcie - nieciekawym miejscu, jakim jest Radlin. Ta zabita dechami mieścina niejednego wessała na dobre. I przemieliła - mówił w rozmowie z Łukaszem Olkowiczem i Piotrem Wołosikiem. - Bandziory, narkomani, alkoholicy. Gdy głodny szedłem do szkoły, myślałem tylko o tym, jak się z tej patologii wyrwać. Nie było łatwo, bo środowisko zaczęło mnie wciągać jak bagno. Ale zdołałem się uwolnić, choć zdążyłem posmakować jak okraść człowieka czy zniszczyć komuś auto - opowiadał.
Z Radlina wyrwał się dzięki piłce. Pierwsze kroki stawiał w Odrze Wodzisław Śląski, później były rezerwy Amiki Wronki, później Groclin Grodzisk Wielkopolski i Real Madryt C. - Pomogła mi reprezentacja młodzieżowa. Wiem, że wpadłem w oko skautom Realu podczas mistrzostw Europy do lat 19. Zaprosili mnie na tygodniowe testy, a po trzech dniach zaproponowali kontrakt - mówił w wywiadzie dla weszlo.com.
Wielkiej kariery w Madrycie nie zrobił, ale historia o tym, jak Raul Gonzalez Blanco pożyczał mu samochód, zostanie z Królem jeszcze bardzo, bardzo długo. - Ja niby coś takiego opowiadałem? Pierwszy raz słyszę. Jakieś pajacyki z różnych portali i gazet, weszlo.com na przykład, wymyślają niestworzone rzeczy. Chciałbym z tymi wszystkimi ludźmi pogadać w cztery oczy - mówił patrząc w oczy dziennikarza weszlo.com. A że nigdy nie sprawdzał, komu udziela wywiadu, kolejny raz wystawił się na pośmiewisko.
Na boisku Król był jednak inny niż w mediach. Dobrze wyszkolony technicznie, dynamiczny, często podłączający się do akcji ofensywnych. Grał na lewej obronie, a po dobrych meczach był nawet przymierzany do reprezentacji Polski. Dziś nie gra już zawodowo w piłkę. Karierę zakończył w 2017 roku w Chicago Eagles. Grał w 13 klubach, w czterech krajach. Od kilku lat nie udziela wywiadów, nie jest już też w związku z Patrycją Mikułą.
W 2018 roku szukała go nawet policja po tym, jak został skazany na karę grzywny za groźby wobec sąsiada. Ten podczas jego gry w Podbeskidziu Bielsko-Biała wezwał policję i przekazał funkcjonariuszom, że piłkarz znęca się nad swoim synem, Cristiano. - Z tymi ludźmi nie dało się porozumieć. Miałem dość ciągłych zarzutów, kłótni, trochę mnie poniosło i powiedziałem kilka słów za dużo. Niektóre z nich mogłem sobie darować – tłumaczył Król w rozmowie z serwisem WP Sportowe Fakty. - Sąd zdecydował, że muszę zapłacić trzy tysiące złotych grzywny za groźby pod adresem byłego sąsiada. Jeżeli tego nie zrobię, wyjadę na czterotygodniowe wczasy. Do więzienia. Wolałbym jednak pojechać w ciepłe kraje - dodał. I słuch o nim zaginął.
Przeczytaj również: