"Łamaliśmy łokcie, wyrywaliśmy barki, łamaliśmy oczodoły". Wstrząsający materiał "Superwizjera" o gangu kiboli

Brutalne pobicia, handel narkotykami, haracze, wymuszenia, porwania dla okupu, a nawet pomysł podpalenia sądu i zamordowania prokuratora, który rozpracowywał grupę. "Superwizjera" opublikował wstrząsający reportaż o działalność bojówki Psycho Fans, pseudokibiców Ruchu Chorzów.

Reportaż "Superwizjera" - przygotowany przez Szymona Jadczaka i Michała Fuję - to przede wszystkim zeznania skruszonego gangstera Łukasza B., pseudonim "Baluś". Otrzymał on status małego świadka koronnego. W programie opowiedział, jak wyglądała działalność bojówki Psycho Fans - pseudokibiców Ruchu Chorzów, o których głośno zrobiło się w 2013 roku po brutalnym ataku na plaży w Gdyni w 2013 roku. Wtedy cała Polska mogła zobaczyć jak kilkuset chuliganów w środku dnia, na oczach tłumu turystów, katuje meksykańskich marynarzy.

Z reportażu "Superwizjera" dowiadujemy się, że gang utworzony przez pseudokibiców Ruchu to w rzeczywistości zorganizowana grupa przestępcza. Zajmująca się sprzedażą narkotyków, napadami, wymuszeniami czy uprowadzeniami dla okupu. - Porywaliśmy biznesmenów przebierając się za funkcjonariuszy CBŚ. Oni płacili, bo straszyliśmy ich tym, że wiemy gdzie chodzą do szkoły ich dzieci, gdzie mieszkają itd. Na dzielnicy Ruchu był punkt z maszynami i z tego czerpaliśmy korzyści. Naliczaliśmy takiego gościa, który płacił haracz. Pieniądze szły później na rakietnice, na akcje zbrojne, na maczety, na auta robocze, na telefony. Nigdy nie patrzyliśmy jednak na to, by zarabiać pieniądze, ale na to, aby się napier***. Nie da się tego normalnie wytłumaczyć - zdradził Łukasz B.

"Łamaliśmy łokcie, wyrywaliśmy barki, łamaliśmy oczodoły"

Sposób działania grupy Psycho Fans, brutalność i sadystyczne skłonności jej członków pokazuje nagranie z monitoringu stacji benzynowej przy autostradzie A4 na odcinku Katowice - Kraków. Ofiarami ataku byli spotkani tam przypadkowo kibice konkurencyjnej drużyny, którzy jechali na pogrzeb kolegi. B. Pobicie na stacji zakończone zostało zmiażdżeniem kostki leżącego na brzuchu, półprzytomnego mężczyzny. Zrobił to osobiście ówczesny szef psychofanów Maciej M., pseudonim Maślak.

- Łamaliśmy łokcie, wyrywaliśmy barki, łamaliśmy oczodoły - wylicza Łukasz B. w reportażu "Superwizjera", gdzie tłumaczy także, na czym polegało zrobienie kogoś "do spodu". Że to pobicie, które skutkuje trwałym uszkodzeniem lub wykrwawieniem ciała. - W takim przypadku nie byłoby zarzutu zabójstwa, tylko pobicia ze skutkiem śmiertelnym - wyjaśniał B. na antenie.

"Poprzecinali mu ścięgna w nogach. Wszędzie tryskała krew"

"Baluś" w Psycho Fans przeszedł drogę od szeregowego żołnierza do przywódcy. Zajmował się organizowaniem ustawek z udziałem pseudokibiców oraz rozpracowywaniem konkurencyjnych grup. Jedna z opisanych sytuacji dotyczy polowania na lidera bojówki GKS-u Katowice, Daniela D. - Na akcje planowane jeździły osoby ze ścisłego grona grupy. Znaliśmy jego adres i plan dnia. Gdy zaczęliśmy go katować było widać, że ma na wierzchu całe wnętrzności. „Misiek” i „Dziadek” poprzecinali mu ścięgna w nogach. Wszędzie tryskała krew. On otrzymał 40-50 uderzeń, ale przeżył. Byliśmy zadowoleni z tej akcji - opisuje całe zdarzenie „Baluś”.

Jedną z odważniejszych akcji była też próba zdyskredytowania, a nawet zamordowania prokuratora, który rozpracowywał grupę. Pseudokibicom nie udało się go porwać ani zainfekować komputera materiałami pedofilskimi. Kiedy te plany się nie powiodły, poważnie rozważano spalenie sądu, w którym znajdowały się akta sprawy. Podpalacz miał włamać się do środka, a potem uciec, spuszczając się po linie. Podobne metody stosowano już wcześniej przy włamaniach. "Baluś" przyznaje, że gang współpracował także ze skorumpowanymi policjantami. - Płacono im za przekazywanie informacji - wyjaśnia.

Zobacz wideo Jadczak: Grupka kibiców Wisły Kraków nadal mnie szokuje. To policyjni donosiciele

"Rozmawiał sobie z takim Bońkiem, z Nawałką"

W reportażu opisana jest także współpraca z inną bojówką (tzw. Wisła Sharsk), powiązaną z Wisłą Kraków, o której półtora roku temu głośny reportaż także nakręcił Szymon Jadczak. - To był w ogóle inny klimat, inne pieniądze. Nigdy nie patrzyliśmy, żeby zarabiać pieniądze, tylko żeby się na napie****ć. Byliśmy z takiej grupy, a oni po prostu zarabiali pieniądze, jeździli drogimi autami. Byliśmy zapraszani na lożę VIP - mówi B.

I opowiada dalej: - Przyjeżdżaliśmy [na Wisłę] w dresach, koszulkach Psycho Fans, w adidasach. W kolejce stały jakieś tam gwiazdy, piłkarze, osoby telewizji, a myśmy sobie bokiem wchodzili tak jakby nigdy nic. Nieraz wchodziłem z nożem w kieszeni. Piliśmy, jedliśmy, ćpaliśmy. "Zielak" [jeden z przywódców Sharksów] na przykład rozmawiał sobie z takim Bońkiem, z Nawałką. Tak jakby nigdy nic, staliśmy w dresie i mówimy: "ty, chłopie, jak to jest k***a, ty, my się tu czujemy nieswojo, my nie jesteśmy dobrze ubrani, w dresach". A on: "a pie***l to chłopie, sami swoi". Sami swoi, a wszyscy w garniturach, w koszulach - opowiada "Baluś".

Brutalne zabójstwo w Rudzie Śląskiej. "Po akcji pojechaliśmy na hot-dogi"

Na koniec łamiącym się głosem Łukasz B. przeprosił rodzinę Dariusza P. - czołowej postaci w środowisku pseudokibiców Górnika Zabrze - który zginął z rąk członków Psycho Fans. Do zabójstwa Dariusza P. doszło w październiku 2017 r. w Rudzie Śląskiej. - Przyjechaliśmy zamalować graffiti kibiców Górnika i przy okazji pobić napotkanych fanów z Zabrza. Nic więcej. To był impuls. Ci małolaci dopadli jednego z kibiców, skakali mu po głowie. On leżał na środku ulicy. Wyglądał jak trup. Trochę się tym przejęliśmy, ale po akcji pojechaliśmy na hot dogi - relacjonuje "Baluś".

Zarzut zabójstwa Dariusza P. ciąży m.in. właśnie na "Balusiu", który początkowo ukrywał się w Krakowie, ale po jakimś czasie uznał, że jedyną słuszną drogą jest współpraca z policją. - Chciałem z tego wyjść, iść na współpracę, To jedyna normalna droga. Przekonała mnie do tego rodzina - podkreślił B., który przyznał się, że brał udział w akcji, ale do nie przyłożył ręki do zabójstwa Dariusza P.

- Żałuję, że należałem do Psycho Fans. Z drugiej strony, nie miałem innej drogi, nikt mi jej nie wskazał. Wychowałem się i spełniałem w tym środowisku. Tak potoczyło się moje życie. Dziś żyję inaczej, zgodnie z literą prawa. O wszystkich przestępstwach mówiłem szczerze, a jedno z nich ciąży mi najbardziej. Chciałbym z tego miejsca przeprosić rodzinę Dariusza P., bo żadne barwy klubowe nie mogą usprawiedliwiać tego, że odebrało się komuś życie - powiedział "Baluś".

Więcej o: