FIFA chce, by od przyszłego sezonu agenci piłkarscy nie mogli otrzymywać prowizji większej niż 10 procent kwoty transferu. Jonathan Barnett i Jorge Mendes, liderzy wśród agentów, na prowizjach od transferów swoich zawodników zarabiają ponad 100 mln euro rocznie. Kiedy nowe przepisy FIFA wejdą w życie, ten zastrzyk gotówki się zmniejszy.
- Chcemy uczciwości. FIFA powinna wziąć nasze zdanie pod uwagę i traktować nas z szacunkiem - powiedział Barnett po spotkaniu największych agentów piłkarskich na świecie, którzy jednoczą się przeciwko FIFA. - Jeśli zapytasz piłkarzy, czego chcą, to oni wstawią się za nami. Nigdy nie słyszałem żadnych narzekań zawodników na nasze prowizje - podkreślił Barnett, reprezentujący interesy m.in. grającego w Realu Madryt Garetha Bale'a.
ZOBACZ WIDEO: "Czas Setiena w Barcelonie jest ograniczony. To trener bez planu B"
Agenci ustalili między sobą, że jeśli FIFA nie zmieni swoich planów, ci będą walczyć z organizacją z użyciem wszelkich możliwych środków. - Do końca będziemy starali się rozwiązać ten problem, ale możecie być pewni, że jeżeli będzie taka potrzeba, skierujemy nasze kroki do każdego sądu na świecie, żeby walczyć o swoje prawa - zapowiedział Barnett.
FIFA, by lepiej kontrolować to, co dzieje się z pieniędzmi przy transferach, zamierza stworzyć własny rodzaj banku, przez który przechodzić będą wszystkie tego typu operacje. Światowa federacja nie chce, by agenci brali podwójne prowizje, od piłkarzy i klubu, jak ma to obecnie miejsce. Pieniądze związane z transferami piłkarzy mają być transparentne. Nic dziwnego, że agenci burzą się i nie akceptują nowych przepisów. W końcu uderzają one tylko i wyłącznie w ich kieszenie.