Uprawianie sportu w smogu. Śmiertelne zagrożenie dla człowieka? "Stany zapalne, alergie i zawały"

Podczas smogu w śląskich szpitalach odnotowuje się kilkanaście procent więcej zawałów serca i udarów mózgu. Co roku w Polsce przez zanieczyszczone powietrze umiera 48 tys. osób. Czy lekarze niedługo zimą odradzać będą sportowcom aktywności na powietrzu?

Kraków, 12 grudnia, 9:00 rano. To czwartek, więc na biegowe trasy ruszy pewnie mniej ludzi niż w weekend, ale i tak ruszą. Chcą być aktywni. Dla części pewnie nie wyjdzie to na dobre, choć mogą nie mieć nawet takiej świadomości. A może po prostu nie chcą zaprzątać sobie głowy jakimiś drobinkami w powietrzu.

Dlaczego w Polsce tak trudno zbudować mocny klub

Zobacz wideo

Dla biegaczy smog razy dziesięć

Biegacz amator szykuje się do wyjścia ze swojego krakowskiego domu przy ul. Wojciecha Weissa. Jeszcze przy zwykłej aktywności: zamykaniu drzwi, ostatnim poprawieniu sznurówek czy zasuwaniu dresu, do jego płuc dostaje się ok. 10 litrów powietrza na minutę. Na ich pobranie wystarczy 12 oddechów. Za kilkanaście minut te liczby będą znacznie wyższe, ale to nastąpi, gdy nasz sportowiec będzie gdzieś w okolicach ulicy Piastowskiej w połowie drogi na Błonia. Wtedy jego organizm może mieć potrzebę nawet  na 100 litrów powietrza na minutę, co przekłada się już na 40-60 oddechów. Nie tak daleko, bo na ul. Złoty Róg jest stacja pomiarów zanieczyszczeń powietrza. PM 2,5 wynosi akurat 63 µg/m3, PM 10 zbliża się do 120 µg/m3 (240 proc. dopuszczalnej dobowej normy). Do poziomu alarmowego jeszcze trochę brakuje (150 µg/m3). PM to skrót od angielskiego particulate matter. Tak oznacza się cząsteczki pyłu zawieszonego w powietrzu.

Poziom informacyjny niedawno został przekroczony, ale nasz biegacz na razie o tym nie wie. Gdyby ten sam sportowiec biegał po ulicach Paryża czy Barcelony już dawno zobaczyłby na swoim telefonie alert i komunikat, by starać się nie wychodzić z domu. W Krakowie nos naszego biegacza stara się filtrować paliwo, które dostarcza do organizmu. Z kurzem i większymi drobinami zawartymi w powietrzu idzie to lepiej, z innymi, jak cząstki poniżej jednego mikrometra (PM 10, PM 2,5), wcale nie idzie. Ale nie można za wiele wymagać od nosa. Wprawdzie jest swoistym filtrem, ale ewolucja nie przysposobiła go do radzenia sobie ze spalinami samochodowymi czy dymem z piecyków, w których palony jest np. plastik. Nos jako główne zadanie ma przecież wprowadzać do krtani, ciepłe, nawilżone powietrze. Powietrze pobrane bezpośrednio przez usta  będzie zimniejsze, często suche, nie będzie też wtedy możliwości próby filtracji cząstek stałych.

Smog na dworze, pacjenci w szpitalach

- Wpływ świata zewnętrznego najbardziej widoczny jest w płucach. Słońce działa na skórę, ale to jakieś dwa metry kwadratowe powierzchni. Przewód pokarmowy ma 20 metrów. Układ oddechowy to 100 metrów kwadratowych, czyli tyle, co połowa kortu tenisowego. To tam od razu wdzierają się różnego rodzaju zanieczyszczenia – obrazuje dr n. med. Piotr Dąbrowiecki, alergolog z Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie, który swymi spostrzeżeniami dzielił się na konferencji Sportowiec amator. - W sytuacji wysiłku fizycznego oczywiście podnosi się też ciśnienie krwi. Część pochłanianych ze środowiska zanieczyszczeń jest pod dużym ciśnieniem dystrybuowana po całym organizmie – dodaje.

To, co dzieje się dalej, zależy głównie od wielkości i ilości zanieczyszczeń. Mogą wywoływać one stany zapalne przeważnie w obrębie układu oddechowego oraz krążenia. PM 2,5, czyli cząstki najbardziej niebezpieczne wnikną do organizmu niepostrzeżenie. Jeśli smog da się wyczuć, to znaczy, że wokół nas najwięcej jest akurat PM-10, które najzwyczajniej drażnią nos, gardło i mogą powodować zapalenia krtani.

- Jeśli przy zimie i naszych chorobach wykorzystywanie jest określenie, że to sezon infekcyjny, to można też stwierdzić, że to sezon grzewczy – puentuje Dąbrowiecki. - Z naszych analiz wynika, że 30 proc. tych zachorowań wywołują właśnie zanieczyszczenia – dodaje. Lekarze często potwierdzają, że już nawet dzień czy dwa po pogorszeniu się jakości powietrza ich gabinety są pełne.

Nasze płuca na smog reagują najszybciej i ta reakcja jest wyraźna. Kaszel słychać, odkrztuszanie wydzieliny czasem nawet widać. Inne zagrożenia tak widoczne nie są. W układzie krążenia miażdżyca następuję po cichu. Badania przeprowadzane na Śląsku wskazują zresztą, że w sytuacjach nasilania smogowych alertów w szpitalach zwiększała się liczba pacjentów z zawałami serca i udarami mózgu. Tych pierwszych było więcej o 12 procent, drugich o 16 procent. Dowiedli tego lekarze ze Śląskiego Centrum Chorób Serca, nakładając dane ze szpitali w aglomeracji śląskiej na informacje o jakości powietrza. Oprócz tego smog może przyczyniać się też do alergii. Przeprowadzane kilka lat temu w Krakowie badania gimnazjalistów dały smutny obraz. Co drugi z nich miał objawy alergii. Ci, co mieszkali przy głównych drogach, częściej chorowali na astmę oskrzelową oraz alergiczny nieżyt nosa.

- Wszelkie PM-y mogą pobudzać stan zapalny, nasilać alergenność tych alergenów, które normalnie powinny być dla nas obojętne - mówi Dąbrowiecki. To znaczy, że nasz organizm z pewnymi problemami jest w stanie sobie poradzić, gdy kłopotów jest za dużo - choruje.

W smogu profity z wysiłku nie zrekompensują kosztów zdrowotnych

Wracamy jednak do Krakowa na ulicą Piastowską. Nasz biegacz przez najbliższą godzinę z powodu zwiększonego zapotrzebowania na tlen będzie te wszelkie zanieczyszczenia fundował sobie w dawce dziesięciokrotnie większej niż podczas normalnego funkcjonowania. Raczej żaden lekarz nie powie, żeby z powodu złego stanu powietrza aktywność zawiesić kompletnie. Raczej by ją modyfikować lub planować tak, by przynosiła jak największe korzyści, a nie narażała na problemy.

- Po pierwsze sprawdzajmy choćby na stronach Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska informacje o jakości powietrza w naszej okolicy. Przy alarmie czerwonym ani osoby zdrowe, ani te z problemami nie powinny być aktywne na dworze – przyznaje Dąbrowiecki. W takich warunkach profity z wysiłku na powietrzu nie zrekompensują kosztów zdrowotnych, jakie może ponieść organizm.

Jeśli normy czystości powietrza są wyraźnie przekroczone lekarze sugerują ćwiczenia w zamkniętym pomieszczeniu. Najlepiej takim, gdzie są też oczyszczacze powietrza. Jeśli już jakość powietrza na dworze jest lepsza i tak warto uważniej zaplanować trasę biegu. Najlepiej z dala od dróg i pojazdów spalinowych. W miastach warto unikać terenów, gdzie są wysokie i stojące blisko siebie budynki. Taka zabudowa sprawia, że szkodliwe substancję dłużej utrzymują się w jednym miejscu. Biegać lepiej jest zwykle poza godzinami szczytu, czyli nie rano i późnym popołudniem. Dobrze używać maski, ale koniecznie takie z filtrami HEPA, które zatrzymują 99 proc. szkodliwych substancji. Dekalog przykazań sportowca w przypadku smogu zaskakujący nie jest. Czasem problemem jest jego zastosowanie i zdanie sobie sprawy z zagrożeń. W naszym kraju jest to szczególnie istotne.

Polska – teren przeklęty

Ci, co regularnie biegają w Polsce, mogą zazdrościć niemal całej Europie. W niej alertami smogowymi i maskami ludzie zajmują się nieco mniej. Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) to Polska jest jednym z najbardziej zanieczyszczonych państw Unii Europejskiej. Wyprzedzają nas tylko Bułgarzy. Przekłada się to na ok. 48 tys. zgonów Polaków spowodowanymi wdychaniem zanieczyszczeń (dane za Europejską Agencją Środowiska). Z tego powodu żyjemy krócej od 10 miesięcy do roku.

Skutki, jakie może mieć zanieczyszczenie powietrza, prawdopodobnie dobrze było widać w styczniu 2017 roku. W porównaniu z trzema poprzednimi latami Główny Urząd Statystyczny odnotował wtedy w naszym kraju o 11 tysięcy więcej zgonów. Czym się różnił tamten styczeń od poprzednich? Na pewno rekordowym smogiem. Epidemia grypy przyszła nieco później. Według niektórych opracowań może być odpowiedzialna tylko za kilkanaście procent przypadków z powiększonej liczby zgonów. Inne wyjaśnienia osobom analizującym te dane znaleźć było trudno.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.