Bednarek wyceniany na 30 mln funtów! Piątek był blisko transferu. Lewandowski po raz pierwszy na Balu Mistrzów Sportu

Ile podwyżek dostał już Jan Bednarek? Ile razy Krzysztof Piątek był blisko Borussii Dortmund? Dlaczego szefowie FIFA i UEFA nie mogą się porozumieć nawet w sprawie tego, kto pierwszy wsiądzie do limuzyny? - pisze Tomasz Włodarczyk w swoim cotygodniowym felietonie.
Zobacz wideo

Pięć podwyżek Bednarka i rozmowy o nowym kontrakcie

Jan Bednarek ma ostatnio dobry czas. W Nowy Rok przeciwko Tottenhamowi (1:0) rozegrał w barwach Southampton 44. mecz ligowy z rzędu, a jego drużyna po zwycięstwie oddaliła się wreszcie mocniej od strefy spadkowej. Trzy dni wcześniej z Crystal Palace (1:1) Bednarek wystąpił po raz pięćdziesiąty w Premier League. Jest jedynym polskim zawodnikiem z pola, któremu udała się ta sztuka. Polak ma wysokie notowania u Ralpha Hasenhüttla. Menedżer Southampton jest zachwycony jego etyką pracy i mentalnością. W tym sezonie Austriak wystawia Bednarka w każdym spotkaniu od pierwszej minuty, a 23-latek odpłaca się solidnymi statystykami. Według serwisu statystycznego WyScout był na koniec 2019 na drugim miejscu w Premier League pod względem liczby przechwytów – miał ich 163, o jeden mniej niż James Tarkowski z Burnley.

Nic dziwnego, że „Święci” chcą już teraz przedłużyć kontrakt Bednarka, który wygasa w czerwcu 2022 roku. Rozmowy trwają od kilku miesięcy, ale piłkarz nie musi spieszyć się z podjęciem decyzji. Co prawda w 2017 roku przychodził z Lecha Poznań jako piłkarz na dorobku i dostał niską pensję, na poziomie zawodnika rezerw. Ale jak ustaliłem, ma w kontrakcie mocno motywujący zapis: po każdych kolejnych dziesięciu meczach w Premier League dostaje solidną podwyżkę. W 2020 rok wszedł z już z piątym takim bonusem. Jest więc w komfortowej sytuacji,  już zarabia dwa razy więcej niż na starcie. Bez renegocjowania umowy. Dostał wędkę, a nie rybę. To zapewnia mu komfort podejmowania decyzji na temat przyszłości. Zwłaszcza, że jego reputacja w Anglii jest coraz lepsza. Dziś Bednarek jest wyceniany przez klub na ok. 30 milionów funtów. Southampton potrafi wychowywać i sprzedawać z zyskiem. Przykładem jest Virgil van Dijk, który odszedł do Liverpoolu pół roku po tym, jak na Wyspy zawitał Polak. Spoglądając w CV i na ścieżkę rozwoju Holendra trudno nie oprzeć się wrażeniu, że droga Bednarka może być podobna.

Piątek alternatywą dla Haalanda

Na przeciwległym biegunie znajduje się Krzysztof Piątek, co pokazuje jak szybko może zmienić się postrzeganie zawodnika. Zaledwie pół roku temu był jednym z najgorętszych nazwisk w Europie. Wszedł szturmem do włoskiej piłki. Ścigał się ze strzeleckimi rekordami Gabriela Batistuty czy Brazylijczyka Ronaldo, co działało na wyobraźnię i zapewniło mu błyskawiczny transfer do AC Milan (nikt w historii szybciej nie zmienił klubu za kwotę 35 milionów euro). Teraz z ekipą Rossonerich tkwi w potężnym kryzysie. Należy do grupy zawodników, na których spada największa krytyka. I z moich informacji wynika, że był bardzo blisko skorzystania z wyjścia ewakuacyjnego z San Siro. Mógł trafić do Borussii Dortmund, gdyby nie wypalił transfer Erlinga Brauta Haalanda.

Tak jak przed rokiem Polak, tak teraz hitem zimowego okna okazał się właśnie norweski snajper, który szalał jesienią w RB Salzburg. 19-latek szczególnie imponował w Lidze Mistrzów, gdzie ścigał się w skuteczności z Robertem Lewandowskim. I będzie mógł ścigać się dalej, tylko już strzelając gole dla Borussii Dortmund. Gdzie w tym wszystkim miejsce dla Piątka? Haaland mógł przebierać w lukratywnych ofertach. Propozycję złożyli mu giganci: Manchester United i Juventus Turyn oraz korporacyjny brat-bliźniak jego byłego już klubu – RB Lipsk. W związku z gigantycznym zainteresowaniem przenosiny do Dortmundu były poważnie zagrożone. Długo faworytem w wyścigu po nastolatka wydawały się „Czerwone Diabły” – głównie ze względu na osobę Ole Gunnara Solskjaera, z którym norweski piłkarz się zna. Szefowie Borussii przygotowali więc opcję awaryjną na wypadek, gdyby nie udało się przekonać Haalanda. A był nią właśnie 24-letni Polak. Jeśli ktoś patrzy krótkowzrocznie, taki wybór może dziwić, bo Piątek ma w tym sezonie problemy ze zdobywaniem bramek – zaledwie 4 w 17 meczach Serie A. Jednak w szerszej perspektywie nieskuteczność nie wynika jedynie czy przede wszystkim z jego słabej dyspozycji, a z katastrofalnej postawy całego zespołu. BVB doskonale zna możliwości i parametry Piątka. Długo uważnie monitorowała jego karierę. Gdy rok temu piłkarz dostał telefon z Mediolanu, w grę wchodziły także przenosiny do West Ham United i Borussii. Ale wtedy, zaledwie po sześciu miesiącach spędzonych we Włoszech, ponowna wyprowadzka za granicę wydawała się wielkim ryzykiem. Niemcy znów kręcili się wokół Piątka minionego lata, gdy zdiagnozowano, że Paco Alcacer niekoniecznie jest idealną dziewiątką dla zespołu prowadzonego przez Luciena Favre'a. Wtedy klub był jednak bardziej zajęty transferami na innych pozycjach. Dopiero teraz w Borussii poczuli przymus wzmocnienia środka ataku. Piątek był w tej operacji opcją nr 2 po Haalandzie, a rozmowy BVB z jego doradcami były zaawansowane. AC Milan przy korzystnej ofercie byłby gotów oddać Pistolero, a Piątek jest otwarty na propozycje które dadzą mu szansę rozwoju – zwłaszcza w klubie oferującym grę w europejskich pucharach.

Milan, swoją drogą, dziwnie diagnozuje swoje problemy. Zadziwia liczba kontrowersyjnych decyzji z ostatniego czasu – od obsady posad w gabinetach, przez ławkę trenerską, aż do zakupów, na które Milan przez ostatnią dekadę wydał 800 milionów euro. Palenie gotówką w piecu,  bo w tym czasie Milan nie istniał w Europie. Duet Boban-Maldini ściągnął właśnie Zlatana Ibrahimovicia i jest to ruch, który na starcie daje więcej argumentów PR-owych niż sportowych. Ewentualnie broni się na poziomie mentalnym, wzmocnienia słabej w tym aspekcie szatni, co trafnie zdiagnozował Mateusz Święcicki z Eleven Sports.

A co dalej z Piątkiem? Paniki nie ma. Według naszych informacji jest zmotywowany i gotowy do walki o miejsce w składzie. Wypożyczenie? Niechętnie, byłoby ostatecznością. Zmiana miejsca na kilka miesięcy jest ryzykowna przed EURO 2020. I dodatkowo osłabiłaby jego pozycję w Mediolanie. Jeśli zmieniać, to na zasadzie transferu definitywnego lub wypożyczenia z łatwą opcją wykupu. Doradcy piłkarza analizują opcje. Ciągle dostają zapytania z innych kierunków. A z drugiej strony, kto wie czy Stefano Pioli nie zdecyduje się na grę dwójką napastników. To mogłoby być dla Piątka dobrym rozwiązaniem. I uczenie się od 38-letniego Zlatana, który konserwuje się świetnie, ale trudno oczekiwać, że będzie grał wszystkie mecze od początku do końca.

Lewandowski na balu zamiast do Kataru

Robert Lewandowski po raz pierwszy ma pojawić się na Balu Mistrzów Sportu „Przeglądu Sportowego”. Lewandowski jest jednym z faworytów plebiscytu (choć według mojej wiedzy bliżej jest żużlowiec Bartosz Zmarzlik). Napastnik reprezentacji Polski i Bayernu Monachium odpoczywa w przerwie zimowej Bundesligi, relaksuje się na wakacjach na Malediwach i rehabilituje się po zabiegu przepukliny pachwinowej. Najlepszy strzelec 2019 roku przeszedł zabieg tuż po ostatnim meczu ligowym z Wolfsburgiem (21 grudnia), a jego obecność na balu w najbliższą sobotę oznacza, że zabraknie go na krótkim obozie treningowym Bayernu w Katarze (4-10 stycznia). Kapitan kadry będzie w tym czasie przygotowywał się indywidualnie. Bawarczycy pierwsze spotkanie w nowym roku grają z Herthą Berlin 19 stycznia.

Lewandowski, który wygrał plebiscyt w 2015 roku, wiele razy podkreślał, że chciałby wreszcie wziąć udział w uroczystości, pobawić się i doczekać słynnej jajecznicy, serwowanej na zakończenie balu. Do tej pory przeszkadzały mu w tym obowiązki zawodowe. Rok temu wszystko było już przygotowane na jego przybycie. Wydawnictwo organizujące bal chciało nawet wysłać prywatny samolot po piłkarza, i po imprezie odstawić lidera Bayernu do Kataru. Ale klub się na to nie zgodził. W tym roku ma być inaczej, Lewandowski potwierdził obecność na 99 procent. Kapitan kadry dostanie apartament prezydencki w hotelu DoubleTree by Hilton, który świetnie zna ze zgrupowań reprezentacji. Poprosił, aby posadzić go na balu wśród kolegów-sportowców, m.in. Marcina Gortata.

Infantino i Ceferin. Jak pies z kotem na 100-leciu PZPN

Dopiero wychodzimy z klimatów sylwestrowych, ale wrócę jeszcze na koniec do innej imprezy:  gali 100-lecia PZPN. Wśród gości – selekcjonerów i legend Biało-Czerwonych – pojawili się też najważniejsi ludzie światowej piłki: prezes FIFA Gianni Infantino i szef UEFA Aleksander Ceferin. O chłodnych relacjach obu panów krążą legendy, a do starcia ego Szwajcara i Słoweńca doszło też przy okazji gali.

Mocno zajęci szefowie światowej i europejskiej piłki do końca trzymali polskich organizatorów w niepewności czy przyjadą, ale ostatecznie przyjęli zaproszenia. Na tym jednak nie skończyły się dyplomatyczne wyzwania dla polskiej strony. Prezes Zbigniew Boniek musiał wybrnąć z kilku potencjalnie konfliktowych sytuacji. Zgrzyt nr 1: Kto będzie na gali przemawiał jako pierwszy po gospodarzu, prezesie PZPN? I dla Infantino i dla Ceferina było bardzo ważne, żeby wtedy była ich kolej. Ostatecznie, po pertraktacjach Bońka, ustąpił Infantino, z którym prezes przyjaźni się od lat. Zgrzyt nr 2: Infantino i Ceferin mieli dość szybko opuścić bankiet, bo goniły ich kolejne obowiązki. Gdy zaproponowano im wspólną podróż na lotnisko, zaprotestowali. Nagle okazało się, że prywatny samolot Słoweńca jednak może odlecieć później. Tak, żeby panowie jednak wsiedli do osobnych samochodów na Okęcie.

Te małe i z pozoru nieznaczące towarzyskie scenki są świetnym odbiciem poważniejszych spraw w światowym futbolu. Infantino i Ceferin od dawna walczą o wpływy. Nie potrafią uzgodnić poglądów, ostro polemizują, czego dowodem był ogromny sprzeciw UEFA wobec powstania powiększonych Klubowych Mistrzostw Świata. Takie KMŚ, według pomysłu szefa FIFA, zostaną zainaugurowane w 2021 roku, ale jeszcze do końca nie wiadomo, w jakim kształcie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.