Największe kluby monitorują najzdolniejszych młodych zawodników z całego świata, mniejsze, nie dysponując takimi środkami, muszą szukać sposobu, żeby na coraz mocniej spenetrowanym i opisanym rynku transferowym znaleźć swoje miejsce. Sposobem może być ten wdrażany właśnie w Famalicao, objawieniu ligi portugalskiej, który swoją sieć wyszukiwania talentów opiera na internetowych kontaktach ze skautami amatorami. W tym z Polakiem, Jackiem Kuligiem.
Zaczęło się od maila, później był What’s App, następnie Facebook. Wiadomości tekstowe i wideo. Bez wychodzenia z internetu, bez spotkania twarzą w twarz. Tak ma też być w przyszłości. – To innowacyjny projekt skautingowy: digitalny. Pierwszy taki w Portugalii – tłumaczy Jacek Kulig, do którego w zeszłym tygodniu z propozycją pracy odezwał się szef skautów Famalicao. – Mail był dość krótki. Napisał, że szanuje to, co robię i chce, żebym teraz pracował dla nich.
- Pomysł Famalicao zakłada, że ma skautów rozsianych po całym świecie, pokrywających region, na którym najlepiej się znają. Nie wiem ilu takich skautów jest dokładnie, ale na pewno poza mną jest też ktoś z Japonii, Maroka, Brazylii i Urugwaju. To też amatorzy-pasjonaci. Szukali ludzi, którzy mają talent, działają, ale na mniejszą skalę. Widzą potencjał, więc chcą im dać szansę – opisuje Kulig. - Szef sam zapytał, w jakim regionie czuję się najlepiej. Bardzo się ucieszył, że akurat w Europie Wschodniej, bo dla nich jest naprawdę interesująca. Chcą regularnie wysyłanych raportów. Mógłbym dawać nawet po kilka dziennie, ale mnie przyhamowali, bo mają tylko trzy osoby w dziale skautingu, które muszą wszystkie te raporty przejrzeć i wyselekcjonować najbardziej interesujących piłkarzy. Umówiliśmy się więc na dwa raporty tygodniowo – uśmiecha się. – Co ważne, mogę pracować z domu, bez konieczności pojawiania się w klubie. To ważne, bo pozwala ciąć koszty – mówi.
Na razie nie ma podpisanej umowy i nie dostaje wynagrodzenia. – Rozumiem to, pracuję na poważną szasnę. Mogę też dostać bilety na każdy mecz na świecie, żebym mógł na żywo oglądać polecanych zawodników – mówi. Tak będzie do końca sezonu, bo tyle trwa okres próbny. - Jeśli się sprawdzę, a głęboko wierzę, że tak będzie, to zaoferują mi stały kontrakt. Wysłałem już pierwsze raporty i byli z nich bardzo zadowoleni. Ale tak naprawdę od wyników Famalicao zależy, ile pieniędzy dostanie skauting w przyszłym sezonie. A dopiero, gdy będą znali budżet, zdecydują ilu skautów zatrudnić na stałe. Więc kibicuje, żeby te wyniki były jak najlepsze.
Kulig od kilkunastu lat mieszka w Belgii, pracuje fizycznie. W tygodniu ogląda około dziesięciu meczów, do tego co najmniej 10-15 skrótów z występów konkretnych piłkarzy, zamieszczanych w branżowych aplikacjach. – Mam setki spotkań czy indywidualnych highlightsów na komputerze. Po kilka gigabajtów na różnych dyskach przenośnych. Oglądam i mecze mainstreamowe, i te potrzebne do pracy. Tak po równo. Ale te mecze mainstreamowe też wybieram pod kątem młodych piłkarzy: sporo jest więc ligi holenderskiej, portugalskiej, Leicester czy Lecha Poznań. Poza tym wszystkie spotkania Euro U17, mistrzostw świata U17, lig młodzieżowych – wymienia. – Później dość długo trwa samo pisanie raportów, bo trzeba tam zawrzeć wiele elementów: słabe i mocne strony zawodnika, jego podstawowe dane, opis dotychczasowej kariery. Charakteryzuję jak najdokładniej styl gry obserwowanego piłkarza, zwracając uwagę na najmniejsze szczegóły. Do tego dochodzą precyzyjne statystyki – opisuje.
- Za młodu grałem w piłkę, ale zabrakło mi talentu, żeby robić to zawodowo. W wieku 16 lat zrozumiałem, że nie dojdę na poziom, na jaki bym chciał. Piłkę jednak kochałem i chciałem być blisko niej. Poszedłem w stronę analityki, zrobiłem kursy trenerskie i zacząłem oglądać młodych piłkarzy. Coraz więcej i więcej. Kompilacje, analizy, statystyki, raporty. Bardzo mi się to podobało – opisuje Kulig. Marzy, by niedługo utrzymywać się ze swojej największej pasji. – Założyłem stronę internetową, na której pisałem raporty o młodych piłkarzach. Od początku zamysł był taki, żeby jakiś klub mnie zauważył – mówi Kulig. Czekał sześć lat, musiał tych raportów napisać ponad 650, rozbudować bloga tak, że wśród skautingowych jest najpopularniejszym w sieci. Ale wreszcie doczekał się poważnej propozycji. Wcześniej dostawał mniej poważne, głównie od agentów piłkarskich. - Chcieli żebym wyszukiwał dla nich zdolnych chłopców i namawiał do podpisania kontraktu z agencją. W takich sytuacjach zawsze odmawiałem. Miałem też ofertę z Bruk-Bet Termaliki i wciąż utrzymuję kontakt z dyrektorem tego klubu, ale na razie, w pierwszej lidze, nie potrzebują skauta.
Famalicao było objawieniem początku sezonu: skruszyło zastygły beton portugalskiej piłki, bo po pięciu meczach było liderem ligi, którą od 2002 roku wygrywa tylko Benfica lub Porto. Po dziesięciu meczach tak spektakularnie już nie jest, ale trzecie miejsce z sześcioma punktami przewagi nad Sportingiem wciąż robi wrażenie. Famalicao jeszcze w 2008 roku grało w piątej lidze z siedmiu, obecnie w najwyższej lidze ma najmłodszą kadrę ze wszystkich, a w styczniu pozyskało aż dziewiętnastu nowych piłkarzy. Na pierwszy rzut oka widać więc, że nie to beniaminek jakich wiele.
Najważniejszy w klubie jest Idan Ofer, Izraelski miliarder, który ma aż 85 proc. udziałów w Famalicao. Ma też 32 proc. udziałów w Atletico Madryt i dobrze zna się z Jorge Mendesem. I to on jest drugą najważniejszą postacią w tym klubie, choć nieoficjalnie. Na papierze żadnej funkcji nie pełni, ale i tak już robi, co chce. Z tych 19 nowych piłkarzy dwóch przyszło z Valencii, dwóch z Ateltico i dwóch z Wolverhampton, czyli klubów, którymi trzęsą obaj panowie. Plan jest taki: promować młodych i zarabiać. Wersja „B”: ogrywać piłkarzy z „zaprzyjaźnionych” klubów. No i testować. Nie tylko piłkarzy. – Chcemy wprowadzać tutaj nowe technologie, wykorzystywać sztuczną inteligencję. Niekoniecznie robimy to w Atletico – przyznał wprost Idan Ofer w rozmowie z „Recordem”.
- Czytałem sporo o tym klubie. Podejrzewam, że wszystko, co zostało napisane. Z rozmów z szefem skautów też dało się wyczuć, że projekt jest długofalowy, że mają na to pomysł, że są w tym profesjonalni. Wiem co się pisze o Mendesie i jego planach. Na pewno będzie tam lokował swoich piłkarzy, ale nie całą jedenastkę, stąd dział skautingu – śmieje się Kulig.
Chciałby, żeby do Famalicao trafił jakiś Polak. - Mamy sporo utalentowanych chłopaków i nie mamy się czego wstydzić względem Czech czy Słowacji. To mają być piłkarze już gotowi, tak mi powiedziano. Na przyszłość oczywiście mogę polecić kogoś młodszego, ale najważniejsi są ci, którzy będą gotowi wejść i od razu grać w pierwszym składzie – mówi.
- Ilu takich zawodników widzisz w ekstraklasie? Częściej to my braliśmy piłkarzy z Portugalii, często już nieco starszych, zazwyczaj po przejściach – pytam. - Ośmiu-dziesięciu jest takich, co dałoby sobie radę w takim klubie jak Famalicao. Pewnie każdy się domyśla o kogo może mi chodzić, bo tych młodych piłkarzy wyróżniających się w ekstraklasie nie mamy wielu. Ale np. taki Przemysław Płacheta, moim zdaniem, dałby tam sobie radę. Tylko na jego pozycji gra akurat największa gwiazda zespołu: Fabio Martins – zauważa Kulig.