Jak doszło do tego, że Wisła została upokorzona przez Legię?

Klasyk Ekstraklasy przyniósł jednostronne widowisko i wprowadził jeszcze większą nerwowość w zespole krakowskiej Wisły. Jej imienniczka z Płocka rozsiadła się z kolei w fotelu lidera. O tych (i nie tylko) meczach piszemy w kolejnym Taktycznym Podsumowaniu Weekendu.

Ku pokrzepieniu serc (Legia - Wisła Kraków 7:0)

Łatwość, z jaką w tym meczu stwarzała sobie szanse Legia z całą pewnością nie świadczy o jej mocy. Nie muszą też okoliczności tracenia bramek przez Wisłę być dowodem na jej totalną słabość pod kątem personalnym, bardziej zawiodło ich wykorzystanie. Zestawienie środka pola u gości zahaczało o brawurę, Boguski i Klemenz radzili nieporadnością w destrukcji, a ich koledzy z obrony wpasowali się w festiwal błędów. W fazie defensywy Boguskiego często znosiło stosunkowo wysoko, przez co Klemenz pozostawał osamotniony, operując w roli, która nie jest mu najbliższa. Legioniści mieli mnóstwo miejsca i raz po raz wyciągali defensywnego pomocnika Wisły z centrum pola. Ten zaś niezbyt dobrze wpisywał się w starciach bezpośrednich (wygrał tylko 9 z 21 pojedynków w obronie), co doprowadzało do pozostawienia linii obrony Wisły samej sobie. Defensorzy z kolei sami nie wiedzieli, czy mają wychodzić wyżej i atakować rywali, czy czekać głęboko, przez co dość łatwo było złapać ich w połowie drogi. Ominięcie kilku zawodników jednym podaniem stawało się śmiesznie proste, zaś tempo odbudowywania ustawienia przez gości powodowało, że Legioniści nie mieli problemów z wykończeniem, urządzając sobie kanonadę. Choć po meczu z tak fatalnie dysponowanym rywalem ciężko stwierdzić, czy forma warszawiaków wzrosła, na pewno to zwycięstwo poprawi nastroje w stołecznej ekipie.

Liczba meczu: 59 - tyle procent pojedynków wygrali w tym meczu piłkarze Legii

FIFA zmienia przepisy. Uderzą w agentów piłkarskich:

Zobacz wideo

Sztuka wygrywania (Wisła Płock - Jagiellonia 3:1)

Wisła przejęła po Śląsku pałeczkę ekipy, która gra solidnie, niezbyt porywająco, a dzięki świetnej skuteczności jest w stanie zasiąść na fotelu lidera w Ekstraklasie. W starciu z Jagiellonią to przyjezdni stworzyli sobie lepsze sytuacje, lecz świetnie wykonane stałe fragmenty gry pozwoliły płocczanom na zgarnięcie kompletu punktów. Pod kątem expected goals goście byli blisko trzykrotnie lepsi, mieli też sporo więcej z gry, jednak nie uniknęli błędów w kryciu przy traconych bramkach. Wiślacy nie kalkulują, starają się wykorzystać każdą możliwą szansę na oddanie strzału, a to póki co zdecydowanie się opłaca. Z gry udało się im wykreować jedynie dwie sytuacje zakończone strzałem, a piłka ledwie osiem razy została celnie zagrana w pole karne. Trzeba jednakże oddać, że w pierwszej połowie mecz był wyrównany. Obie strony nawzajem sprawnie przeszkadzały sobie w środku, a dopóki wynik nie był korzystny, Wisła potrafiła dłużej utrzymywać się przy piłce. Nie wiązało się to jednak z bardziej wprawnymi próbami przedarcia się pod bramkę rywali. Choć jak widać w Ekstraklasie da się wygrywać i bez tego.

Liczba meczu: 1 - tyle celnych podań kluczowych zagrała w tym meczu Wisła Płock

Jeden wymiar (Liverpool - Tottenham 2:1)

Po wymarzonym początku Tottenham mógł pozwolić sobie na ustawienie się głęboko na własnej połowie i szukaniu kontrataków. Choć Liverpool dominował w posiadaniu piłki, defensywa Spurs w pierwszych dwóch kwadransach sprawiała jeszcze dość solidne wrażenie. Stopniowo jednak przyjezdni wycofywali się coraz bardziej w pobliże własnej bramki, a co gorsza, sami przestali stwarzać zagrożenie. Dopóki próby pressingu zaczynały się w środku pola, Liverpool miał spore problemy z kreowaniem ataków, ale gdy defensywa gości zaczęła opierać się o granicę pola karnego, gospodarze stawali się coraz groźniejsi. Ściśnięci na małej przestrzeni Spurs często tracili piłkę jeszcze na własnej połowie, mając duże problemy z utrzymywaniem się przy niej. O tym, że właśnie w posiadaniu futbolówki przez dłuższy czas mógł tkwić klucz do zwycięstwa, można było się przekonać w ostatnim kwadransie, kiedy gracze Tottenham potrafili atakami pozycyjnymi stwarzać sobie sytuacje. Kilkanaście minut takiej gry to jednak zbyt mało, by osiągnąć dobry wynik.

Liczba meczu: 3 - tyle celnych strzałów oddał Tottenham w ostatnim kwadransie. Wcześniej dokonał tej sztuki tylko raz.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.