Najpierw Olivier Giroud, a potem Sadio Mane. W regulaminowym czasie gry meczu o Superpuchar Europy zawodnicy Chelsea i Liverpoolu strzelili po jednym golu. Potrzebna więc była dogrywka, ale w niej scenariusz się powtórzył, tylko z odwróconą kolejnością, bo najpierw bramkę zdobyli "The Reds", a do wyrównania doprowadzili "The Blues". Zwycięzcę poznaliśmy dopiero w serii rzutów karnych. W niej bardzo długo nie mylił się nikt, aż do piątej kolejki, gdy po stronie Chelsea jedenastkę wykonywał Tammy Abraham. Napastnik londyńczyków strzelił zbyt słabo, w dodatku kierując piłkę w środek bramki, przez co Adrian nie miał problemów z jej odbiciem, dając tym samym zwycięstwo swojej drużynie. - Ten mecz był jak walka bokserska. Ciosy padały z obu stron. Nikt nie chciał dogrywki - skomentował po zakończeniu starcia Juergen Klopp, trener Liverpoolu.
I dodał: Chelsea grała dobrze, my zaczęliśmy udanie, ale później mieliśmy problemy. Mecz był dla nas bardzo trudny. Tak naprawdę to już nasze trzecie spotkanie w tym sezonie, a przecież nie mieliśmy odpowiedniego okresu przygotowawczego.
Klopp skomentował także postawę Adriana, którego obroniony rzut karny dał Liverpoolowi zwycięstwo. - Niesamowita historia. Był jak Rocky Balboa po przegranej z Apollo Creedem - przyznał niemiecki trener.