To będzie kolejne historyczne wydarzenie dla futbolu. Kobieta jeszcze nigdy nie sędziowała panom w meczu organizowanym przez UEFA. Żadnym, a co dopiero tak ważnym. Francuzka Stephanie Frappart poprowadzi rywalizację o Superpuchar Europy. 14 sierpnia na stadionie Besiktas Park w Stambule zadba, by piłkarze Chelsea i Liverpoolu przestrzegali przepisów.
To nagroda za jej dotychczasową pracę. Wyróżnienie, ale nie zaskoczenie. We Francji jest arbitrem znanym i cenionym. Od 2014 roku sędziuje spotkania w Ligue 2. W kwietniu zadebiutowała natomiast w najwyższej klasie rozgrywkowej. Bez zarzutu poprowadziła spotkanie Amiens ze Strasburgiem. Od tego sezonu na listę arbitrów Ligue 1 została przydzielona na stałe. Stało się to niedługo po tym jak sędziowała finał kobiecych mistrzostw świata. Frappart została pierwszą sędzią zawodów Ligue 1. Przed nią znana nad Sekwaną była chyba tylko Nelly Viennot. W Ligue 1 dostała jedynie rolę liniowej (w 1996 roku), ale w karierze miała przykre momenty. Cztery lata po debiucie na linii, podczas spotkania Strasburga z Metz została trafiona petardą i ewakuowano ją ze stadionu, a mecz przerwano. Nie wiadomo, czy trafienie było umyślne.
Na sędziach liniowych czy technicznych nie ma się co skupiać. Panie nie są tam zaskoczeniem. Wyzwaniem jest rola pierwszoplanowa - prowadzenie zawodów. Także w tej przestrzeni płeć piękna też jest już coraz bardziej widoczna. Chyba najbardziej znaną panią arbiter w Europie jest Bibiana Steinhause. W piłce kobiecej sędziowała wszystko, co się dało, więc niemiecka federacja posłała ją do Bundesligi. Zadebiutowała w niej we wrześniu 2017 roku. Zebrała pochwały. Miesiąc wcześniej prowadziła też mecz Pucharu Niemiec. Nie wrzucono jej na głęboką wodę. Steinhaus najpierw długo biegała z gwizdkiem na zapleczu Bundesligi. Zawsze wykazywała się znakomitą wydolnością i przygotowaniem fizycznym. Męskie mecze prowadzi do dziś.
Patrząc szerzej okazuje się, że lista kobiet gwiżdżących panom na wysokim lub najwyższym poziomie nie ogranicza się tylko do Steinhause i Frappard. Claudia Umpierrez przetarła szlak w najwyższej męskiej klasie rozgrywkowej w Urugwaju. Kateryna Mozul dostaje zawody w Premier Lidze na Ukrainie i jak widać na załączonym obrazku jest tam ceniona.
Kolejny przykład bliski Polsce to Czechy. Jana Adamkova już w poprzednim sezonie dostała dwa mecze najwyższej klasy rozgrywkowej i dwa krajowego pucharu. Praca na zapleczu tamtejszej ekstraklasy już od pewnego czasu jest dla niej codziennością. Zresztą poszerzając zakres poszukiwań do drugiego poziomu rozgrywkowego, natkniemy się na kolejne panie z gwizdkiem w ręce. Maria Belen Carvajal sędziuje drugi poziom rozgrywkowy w Chile. Thalia Mitsi, jeszcze niedawno biegała po boiskach w 2. lidze greckiej. W jednym z wywiadów określiła to jako “ekstremalny sport”. Głównie przez agresję i przemoc jaką prezentowali na boisku piłkarze. Esther Staubli gwiżdże na meczach zaplecza szwajcarskiej ekstraklasy. Zresztą to właśnie ona została pierwszą panią, która poprowadziła też mecz mistrzostw świata panów. Co prawda był to tylko turniej U-17 w Indiach, ale spotkaniem Japonii z Nową Kaledonią w 2017 roku przeszła do historii.
W Polsce nawet na zapleczu Ekstraklasy nie ma obecnie sędziującej kobiety. Najwyższej w ligowej hierarchii jest Monika Mularczyk. Jako jedyna z aktywnych pań w swoim CV ma mecze naszej drugiej ligi (trzeci poziom rozgrywkowy) i niespecjalne ciśnienie na więcej.
-Był czas, gdzie o wyższych ligach myślałam, ale wtedy przytrafiły mi się kontuzje. Zdrowie mi wejście w poważną, męską piłkę zablokowało. Broniłam się przed nią głównie z tego względu – tłumaczy nam Mularczyk i przypomina wzrastające wtedy obciążenia.
I tak ma co robić w kobiecym futbolu, do niedawna była sędzią kategorii Elite Group. To zaowocowało pracą m.in. na kobiecym Euro. Z męską piłką oprócz drugiej ligi styczność miała, jako arbiter techniczna w Ekstraklasie oraz na turniejach towarzyskich. Nie tak dawno na obozie przygotowawczym gwizdała mecz Piasta Gliwice z Rapidem Wiedeń.
- Tempo było nieporównywalne do meczów kobiet. Choć na najwyższym poziomie u pań ogólnie biegam więcej niż u mężczyzn. U nich wszystko jest bardziej ułożone, taktyczne, spodziewane. U kobiet jest więcej chaosu, to utrudnia pracę – tłumaczy.
Zdaniem Zbigniewa Przesmyckiego, szefa kolegium sędziów PZPN, absencję kobiet na szczycie polskich rozgrywek można tłumaczyć dwojako.
- To nie jest tak, że panie rwą się do sędziowania u panów – wprowadza w temat człowiek odpowiedzialny za obsady sędziowskie na najwyższych szczeblach ligowych w Polsce. Od razu jednak uzupełnia.
- Jedyną barierą jest przygotowanie fizyczne. Egzamin praktyczny, który trzeba zaliczyć to jedno. W te 12 minut określony dystans można pokonać. Potem jednak kluczowe jest wytrzymanie przez 90 minut w meczu. To już trochę co innego. Tu swoje robi fizjonomia, słabsza konstrukcja fizyczna. Kobiety są piękne mądrzejsze, pewnie w każdej dziedzinie lepsze od nas, ale w fizycznej rywalizacji zwyczajnie trudno im dorównać mężczyznom – obrazuje to Przesmycki.
Z tym, że problemem nie jest zaliczenie testów, ale sam mecz zgadza się Mularczyk. - Jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne to jestem byłą lekkoatletką, więc nie miałabym z tym problemu. Testy, które obowiązują panów nie są wielkim wyzwaniem. Dla mnie są osiągalne. Myślę, że 1. liga byłaby obecnie w moim zasięgu. Do Ekstraklasy teraz potrzeba jeszcze zaliczonych spotkań z systemem VAR, więc dochodzą kolejne wymagania – opisuje najlepsza polska pani sędzia i podkreśla rzecz najważniejszą.
- Nie chodzi o to, by zapisać się w księgach, jako pierwsza pani sędzia w historii Ekstraklasy, tylko o to, by rzetelnie zrobić w takim spotkaniu swoją robotę. Nadążać za panami w dziewięćdziesiątej minucie, a nie obserwować akcje ze środka boiska – obrazuje. Przyznaje, że prędzej czy później w Polsce pewnie też doczekamy się kobiety w Ekstraklasie.
-To nie jest co prawda kwestia roku czy dwóch. Chwilę na główną panią arbiter poczekamy. To widać na przykładzie Bibiany Steinhaus. Ona rzeczywiście była najlepsza. U pań sędziowała wszystko, ale na męską Bundesligę czekała długo – przypomina.
Długo to w przypadku Bibiany Steinhaus 18 lat. Dwa sezony spędziła w męskiej IV lidze, kolejnych sześć lat w III, a 10 lat sprawdzała swe umiejętności na zapleczu Bundesligi.
W Polsce mieliśmy już kobietę, która prowadziła zawody na zapleczu Ekstraklasy. W czerwcu 2007 roku starcie Kmity Zabierzów z Górnikiem Polkowice sędziowała Emilia Wnuk, zresztą Monika Mularczyk była wtedy jej asystentką. Obecnie w 1. lidze na liniach biegają Paulina Baranowska i Katarzyna Wójs. Najwyżej notowaną główną arbiter oprócz Mularczyk jest też Ewa Augustyn.
Najbardziej prawdopodobny scenariusz w polskiej Ekstraklasie zakłada, że panie najpierw dostaną tam funkcję asystentek. To może być melodia najbliższej przyszłości.