Patologiczna sytuacja w Polsce. Chmara menedżerów rzuciła się na młodych piłkarzy

Wystarczy wypełnić formularz, wpłacić 1000 złotych i jest się pośrednikiem piłkarskim. Ich liczba w Polsce po zmianach regulacji wzrosła trzykrotnie. Spadła jakość usług. - Na jedną umowę "menedżer" naniósł 9 poprawek. Żadna nie była zgodna z przepisami - słyszymy. Patologiczna sytuacja jest wokół młodych piłkarzy.

Kiedyś by sprzedawać Roberta Lewandowskiego czy Kamila Wilczka trzeba było mieć zdany dość trudny egzamin oraz przedstawić ubezpieczenie na 100 tys. franków szwajcarskich (które kosztowało około 1000 złotych). Od 1 kwietnia 2015 roku wystarczy już tylko 1000 i wypełniony formularz. Pośrednikiem przy transakcji może być ciocia zawodnika, jego kolega, czy pan Kowalski, który na co dzień jest murarzem. Teraz oprócz tego, że agentów jest trzy razy więcej, wynagrodzenie z tytułu transferów skoczyło dwukrotnie, to wprost proporcjonalnie spadła też znajomość przepisów. Bardziej zepsuty i niebezpieczny wydaje się też rynek młodych zawodników, gdzie często łamane są normy etyczne i przepisy. Trudno jednak stwierdzić czy to wina zmienionej ustawy, czy znak czasów.  

150 sekund i jesteś pośrednikiem

Imię, nazwisko, pesel, adres, telefon i mail. Do tego podpis pod trzystronicową deklaracją, w której  zobowiązujemy się m.in do przestrzegania przepisów międzynarodowego i krajowego prawa oraz potwierdzamy, że jesteśmy niekarani. Wypełnienie wniosku i wgranie go do systemu trwa dwie minuty. Pół minuty zajmie pewnie jeszcze obligatoryjny przelew na 1000 złotych na konto PZPN.

Właśnie w 150 sekund spełniliśmy wszystkie wymagania by zostać pośrednikiem przy transferach piłkarzy. Oryginał deklaracji trzeba jeszcze dosłać listem poleconym. System PZPN poinformuje nas, że trwa oczekiwanie na akceptację decyzji, ale jeśli nie zapomnieliśmy jakiegoś podpisu czy nie ominęliśmy jakiejś rubryki, a pieniądze doszły na konto federacji, to formalności zostały dopełnione. 

- Z naszej strony rejestracja nastąpi przeważnie w mniej niż 48 godzin - zapewnia nas Łukasz Wachowski, odpowiedzialny w PZPN za zespół ds. Licencjonowania Menedżerów. Szybko. Dla jednych to okazja na zarobek, dla innych spełnienie marzeń i coś ekscytującego. 

21 piłkarzy na 21 lat 

Mateusz Mazur ma w tej chwili 21 lat. Z uproszczonych formalności skorzystał 9 miesięcy temu, kiedy założył FTG Agency. Jest prawdopodobnie najmłodszym pośrednikiem w Polsce. Ma dwudziestu jeden piłkarzy. Część młodszych od siebie, kilku rówieśników, ale też 27- latków czy gracza po trzydziestce.

- Dla mnie mój wiek, to żadna bariera. Dla innych brak doświadczenia czasem jest problemem. Wszystko zależy od tego jakim się jest człowiekiem i jak się pracuje. Najważniejszy jest kontakt z drugą osobą. Z moimi piłkarzami jesteśmy kolegami, choć czasem musimy powiedzieć sobie kilka mocniejszych słów - opisuje Mazur, który ma zawodników m.in w Bełchatowie, Puszczy Niepołomice, Piaście Gliwice i w Wigrach Suwałki. 

Ten ostatni klub jest dla jego kariery kluczowy. Mateusz jest synem Dariusza Mazura. To były i od pewnego czasu obecny prezes Wigier. 

- Tacie zawdzięczam moją miłość do piłki. Zawsze mu pomagałem, interesowałem się jego pracą, prowadziłem też media społecznościowe klubu. Czy przez to jest mi teraz łatwiej? Na pewno dłużej znam część zawodników, z którymi teraz współpracuje i oni też mnie znają. Czy łatwiej przez nazwisko? Czasem lepiej rozmawiać mi z człowiekiem, który nie kojarzy mnie przez wzgląd na tatę - wyznaje. Ze swych dotychczasowych osiągnięć jest zadowolony. W tym okienku znalazł klub dla 10 swoich graczy, zatrudnił też skauta. 

Wysyp na Wyspach, w Polsce zwykły wzrost

Mazur jest obecnie jednym z 156 zarejestrowanych w PZPN pośredników. Ich liczba w Polsce się ustabilizowała. W starym systemie mieliśmy na rynku około 60 agencji i menedżerów. Tyle przynajmniej było wydanych w kraju licencji. Pod koniec 2016, czyli ponad rok po zmianie przepisów było ich już 93. W marcu 2018 - 161. Jest to spowodowane tym, że rejestracja w systemie pozwala na roczną działalność. Po tym czasie znów trzeba wysłać formularz i zapłacić 1000 złotych. Wzrost liczby pośredników w Polsce w porównaniu z Wyspami Brytyjskimi nie robi wrażenia. Według danych opublikowanych w “Independent” przed 2015 rokiem było ich tam pięciuset. Teraz ich liczba zbliżyła się do 7 tysięcy! 

Pośrednicy piłkarscy w PolscePośrednicy piłkarscy w Polsce Sport.pl

Co roku na polskim rynku dużo większe są za to pieniądze, które pośrednicy zgarniają. Zwykle 90% całej kwoty płynie do nich z najwyższej klasy rozgrywkowej. W sezonie 2015/16 na krajowych transferach zarobili 18,2 miliona złotych (16,8 mln z Ekstraklasy). Dwa lata później było to już 29,1 mln (26,7 mln z Ekstraklasy). W ostatnim sezonie ich wpływy wynosiły 34,4 mln (w tym 32 mln z ekstraklasy).

Kontrakt z prowizją z 15-latkiem i “co ty tu robisz?”

Największym problemem na piłkarskim rynku są łowcy talentów. Choć czasem po prostu chodzi tu o zwyczajne łowienie młodych piłkarzy. Im więcej złowisz tym większa szansa, że później na talent trafisz. 

- To, co dzieje się wokół młodych piłkarzy jest jedną z większych patologii polskiej piłki. Agenci, wbrew obowiązującemu prawu podpisują umowy z czternasto-piętnastolatkami - mówi nam Wiesław Wilczyński, założyciel FCB Escola Varsovia.

Jego akademia przyciąga szczególnie, bo znana jest z dobrego szkolenia, notuje niezłe wyniki, więc, menedżerów i pseudo menadżerów nawet na towarzyskich meczach jego drużyn jest wielu. Wilczyński śmieje się, że będzie chyba wpuszczał widzów tylko na zaproszenia. Szybko poważnieje i opisuje jakie to generuje problemy. Niedawno odkrył, że jeden z jego 15-letnich zawodników ma już od pewnego czasu umowę z agencją menadżerską. Wedle przepisów taką umowę można podpisać z zawodnikiem od 16 roku życia.

- To była umowa parafowana przez jedną z największych agencji na naszym rynku! Zresztą było w niej też drugie wykroczenie - prowizja. Tej w przypadku zawodników niepełnoletnich pobierać nie można. Tam taki zapis był. Potem okazało się, że dokument nie został zgłoszony do PZPN. W agencji zdali sobie sprawę, że wtedy mieliby problem. Zawodnik natomiast przez dwa lata myślał, że ma agenta. Skoro ja natknąłem się na taki przypadek, to w całej Polsce takich umów pewnie jest bardzo dużo - dodaje Wilczyński. Ten problem w środowisku staje się powszechny.

- Znam sporo historii młodych chłopaków, z którymi pośrednik podpisał umowę, a potem przestał się odzywać. Jak zawodnik chciał rozwiązywać kontrakt, to agent chciał pieniędzy - mówi Mariusz Piekarski. Dodaje, że z takimi rzeczami często zgłaszają się do niego rodzice piłkarzy, którzy chcą też by prowadził karierę ich syna (m.in o tym, o kosztach i wynagrodzeniach menadżerów można posłuchać w programie "Wilkowicz Sam na Sam")

Mariusz Piekarski w "Wilkowicz Sam na Sam": Dlaczego za piłkarzy z Bałkanów płaci się miliony? Bo mają charaktery. U nas nawet ci butni nagle pokornieją, gdy trzeba się zmierzyć z siłą zachodniej piłki

Zresztą o młodych często biją się nie tylko menedżerowie, ale też akademie. Kiedy w związku z artykułem o łamaniu przepisów pytaliśmy o szkołę Andrzeja Niedzielana i Arkadiusza Radomskiego A&A Profi, Marek Konieczny, będący trenerem w konkurencyjnej Akademii Piłkarskiej 21, od razu kręcił nosem.

- Jak zaczęli swoją działalność wszyscy mieli problem. Rodzicom zawodników z Wisły, Cracovii czy moim zaczęli opowiadać, że ich dzieci pojadą do Holandii i zrobią tam wielką karierę. Z naszego klubu odszedł niemal cały rocznik 99. Po kilku latach ci sami rodzice dzwonili do mnie i pytali czy dzieci mogą wrócić - relacjonował. 

Takie mieszanie w głowach ma jeszcze jedną konsekwencję - sportową. 

- Oni często działają za plecami klubów, na ich szkodę, w konsekwencji na szkodę młodych piłkarzy. Rozbijają ich mentalnie. Gracze przestają skupiać się na treningach, meczach i na drużynie. Nastolatków pytają: Co ty tu robisz. Ja mam dla ciebie pięć lepszych ofert. Wabikiem jest często gra w pierwszej drużynie jakiegoś klubu z Ekstraklasy czy 1. ligi - dodaje Wilczyński.

“9 zmian w kontrakcie, każda niezgodna z prawem”

Nowe zasady funkcjonowania na rynku pośredników przyniosły jeszcze jeden problem. Brak wiedzy prawnej i tej dotyczącej przepisów wśród nowicjuszy.

- W skrajnym przypadku trafiła się umowa, na którą "menedżer" naniósł 9 poprawek. Żadna nie była zgodna z przepisami ogólnymi, co jest zaskakujące, bo większość przepisów ma charakter ochronny dla zawodnika - opisuje swoją współpracę z nowym pośrednikiem Wojciech Pertkiewicz, prezes Arki Gdynia. Podobne odczucia mają też inni nasi rozmówcy. 

- FIFA zrobiła reformę, by wyeliminować szarą strefę, ale zafundowała mniejszą jakość zawodu i zwiększyła chaos. Kiedyś człowiek musiał być do tej pracy przygotowany, zdawało się bardzo trudny egzamin z otwartymi pytaniami. 15 dotyczyło zagadnień związanych z regulacjami FIFA, 5 z krajowymi. Ja zdałem za drugim razem. Jacek Bednarz, czyli prawnik, chyba też. Na trzydziestu chętnych udawało się pięciu - zauważa Piekarski. O sprawy prawne pytamy też 21-letniego Mazura. Ma na nie sposób. 

- Moja mam jest prawnikiem. Pomaga mi czasem w sprawach prawnych i w formułowaniu umów. Mam swoją księgową i grono zaufanych ludzi. Nie pozjadałem wszystkich rozumów. Wiem kogo o co zapytać - zdradza nam młody pośrednik. Jego zdaniem to jak się funkcjonuje na rynku, zależy od tego jakim się jest człowiekiem, jakie się ma zasady i czy chce się uczyć i rozwijać. 

Podobnego zdania są ci, którzy z pośrednikami mają częstą styczność. 

- Są menedżerowie, których cenię, są neutralni i tacy, z którymi współpracuję góra raz - mówi nam Wojciech Cygan, prezes Rakowa Częstochowa. - Najgorsze w tym jest to jaką wizję oni czasem kreują zawodnikom, a jak o nich walczą. Zdarzył mi się taki człowiek, który w otwarty sposób powiedział, że suma kontraktu gracza może być mniejsza, ale on wolałby zwiększyć swój procent od transferu - przypomina. 

- Agent, który ma pieniądze jest cierpliwy. Poczeka aż piłkarz wystrzeli. Taki, który wchodzi na rynek tylko dla pieniędzy nie myśli o graczu - kwituje Piekarski.

Powrót do starych czasów?

Niewykluczone, że niebawem w świecie agentów powrócą stare czasy. Jak donosił kilka miesięcy temu “The Independent" FIFA, która widzi nowe problemy znów myśli o powrocie do obowiązkowych egzaminów. Mogłoby to nastąpić od połowy 2020 roku. Ci, którzy zdali testy przed 2015 swą licencję dostaliby z powrotem. Nowi będą mieć 12 miesięcy, by poradzić sobie z egzaminem. Jeśli go nie przejdą, to ich umowy na pośrednictwo zostaną anulowane. Piekarski, który na rynku jest od 15 lat, już teraz wolałby rygorystyczniejsze przepisy.

- Najchętniej z uiszczeniem większego wadium, nawet 50 tysięcy złotych. To wyeliminowałoby z rynku ludzi mniej uczciwych, którzy chcą tylko zarobić i kombinować. Ponadto agentów powinny chronić też licencje klubowe. Teraz jeśli klub nie płaci nam pieniędzy musimy walczyć o sprawiedliwość w sądach, a jak klub nie płaci piłkarzom, to nie ma prawa gry w lidze - mówi Piekarski. Z zaostrzeniem przepisów zgadza się Wilczyński, ale poszedłby w inną stronę.

- Agentom powinien być zakazany dostęp do niepełnoletnich piłkarzy. Za łamanie przepisów powinny być o wiele surowsze kary - postuluje. 

Tak kategoryczny nie jest Pertkiewicz. Przynajmniej teraz podczas negocjacji jego rozmówca jest osobą, z którą potem rzeczywiście podpisuje kontrakt. Kiedyś gdy zbliżała się finalizacja dokumentów, do rozmówcy często dosiadał się ktoś z licencją, kto mógł umowę podpisać.

- Mimo wszystko uważam, że możliwość wskazania przez zawodnika swojego reprezentanta w dowolny sposób, a nie z grupy osób których liczba jest ograniczona koncesjami, jest dobra. Relacje i wolny rynek - puentuje.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.