Fatalna sytuacja legendarnego polskiego klubu. W Ruchu Chorzów rozpoczął się strajk

W środę ponad 20 pracowników Ruchu Chorzów ogłosiło strajk. Powodem są zaległości w wypłatach sięgające kilku miesięcy, nawet pół roku - informuje katowicki "Sport".

W środowe południe grupa ponad 20 pracowników Ruchu Chorzów (14-krotnego mistrza Polski) opuściła swoje stanowiska. Łącznie klub ma wobec nich już kilkusettysięczne zaległości. Ostatnie pensje były zapłacone za marzec - i to też nie wszystkim. Niektórzy nie widzieli wypłat już pół roku. Niewiele krócej na pieniądze czekają trenerzy zatrudnieni w Akademii Piłkarskiej - czytamy w katowickim "Sporcie".

Zobacz wideo

"Nie chodzi tylko o nasze pieniądze"

Pracownicy spotkali się z wiceprezesem Marcinem Waszczukiem, ale ten - jak donosi "Sport" - wobec bierności największych akcjonariuszy Ruchu nie jest w stanie wiele zrobić. A to oznacza tyle, że klub de facto na ten moment przestaje funkcjonować. Zawieszone bowiem jest działanie sekretariatu, księgowości, klubowych mediów czy marketingu. - Nie chodzi tylko o nasze pieniądze. Postawiliśmy dwa warunki: wyrównanie pensji do maja oraz zapewnienie środków na najpilniejsze potrzeby klubu. Uregulowanie naszych zaległości spowoduje, że każdy się ucieszy, ale to nie poprawi sytuacji klubu, skoro nie będziemy mieli narzędzi do działania, a palących kwestii nie brakuje - mówi jeden z pracowników klubu z Cichej, którego cytuje "Sport". Dziennik informuje również, że większość osób równolegle z bojkotem udała się na urlopy lub przestawiła L-4. Przypomnijmy, że bojkot ogłosili też kibice Ruchu. To reakcja na decyzję Szymona Michałka o wycofaniu swojej kandydatury na prezesa klubu.

Bednarz: Można było tego wszystkiego uniknąć

- Patrząc na to, kto i jak zarządza tym klubem, można się było spodziewać takiego obrotu spraw - mówił w kwietniu Jacek Bednarz o Ruchu Chorzów, który trzy lata temu spadł z ekstraklasy, dwa lata temu zleciał z pierwszej ligi, a w tym roku stacza się do trzeciej. Dla Ruchu obecny spadek jest tym bardziej bolesny, że w przyszłym roku klub obchodzi stulecie istnienia. - Można było tego wszystkiego uniknąć. Nawet teraz - uważa Bednarz. - Kompletnie nie rozumiem zmiany trenera. O ile zatrudnienie Marka Wleciałowskiego (w listopadzie zastąpił Dariusza Fornalaka - red.) było dla mnie zrozumiałe, o tyle teraz jego zwolnienie (Wleciałowskiemu podziękowano w połowie kwietnia - red.) jest po prostu bezsensowne. Nie wiem, kto dokonał tej zmiany, ale ten ktoś chyba nie do końca rozumie podstawowe sprawy. Bez odpowiednich narzędzi nikt nie zrobi wyniku. Nawet Jose Mourinho. Trenerowi trzeba stworzyć odpowiednie warunki do tego, żeby mógł sobie wszystko poukładać. To już nie są lata 90., kiedy wystarczyło powiedzieć: „grajta, nie bójta się”. Ten model zarządzania nie przetrwał próby czasu. Dzisiaj nie zadziała, bo realia są inne. Często trudne, ale to nie znaczy, że beznadziejne.

- Sam pracowałem w Ruchu za trenera Fornalika, kiedy nie było pieniędzy, a potem w Gliwicach, gdzie też mieliśmy swoje problemy - głównie sportowe - i jakoś potrafiliśmy się z nich wykaraskać. Teraz też, gdyby w Ruchu ktoś chciał i umiał słuchać, toby się wykaraskali, klub byłby w innym miejscu. Niestety odnoszę wrażenie, że w Chorzowie nawet jak się ktoś kogoś pyta o zdanie, to i tak później się z nim nie liczy, robi po swojemu. I w efekcie podejmuje złe decyzje, jak choćby ta o zmianie trenera - wskazywał Bednarz.

I dodawał: - Jako były piłkarz Ruchu mogę powiedzieć tak: w latach 90. zawsze patrzyliśmy tylko przed siebie. Też było mnóstwo problemów, ale oprócz nich było też mnóstwo chłopaków z Chorzowa i okolic, którzy utożsamiali się z klubem. Byli z nim mocno związani, gotowi na wielkie poświęcenia. Nawet na grę za darmo, co w klubie może nawet trochę wykorzystywano. Teraz takich chłopaków w Ruchu nie widzę. Ale patrząc na to, kto i jak zarządza tym klubem, można się było spodziewać takiego obrotu spraw. Wcale mnie to nie dziwi. To są ludzie, którym wydaje się, że wszystko wiedzą na temat sportu, piłki, zarządzania. No nie, nie wiedzą. By ocenić ich poziom dyletanctwa, wystarczy spojrzeć na miejsce, w którym obecnie znajduje się Ruch. Ono w zasadzie mówi wszystko.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.