Widzew Łódź zakończył sezon II ligi dopiero na piątym miejscu, przez co stracił szanse na awans na zaplecze ekstraklasy. Pierwsze decyzje klub podjął już we wtorek - zwolniono trenera Jacka Paszulewicza oraz pożegnano się z siedmioma zawodnikami pierwszej drużyny: Maciejem Humerskim, Dario Kristo, Michałem Millerem, Simonasem Pauliusem, Danielem Świderskim, Tomaszem Wełną i Markiem Zuziakiem. Porażka Widzewa jest tym większa, że klub miał budżet 15 milionów złotych (przekraczający znacznie możliwości nawet klubów pierwszoligowych), ale mimo to zespół zaliczył kompromitującą serię remisów w rundzie wiosennej, po czym przegrał w ostatniej kolejce z GKS-em Bełchatów.
- W imieniu całego klubu przepraszam kibiców, że nie zrealizowaliśmy celu, czyli awansu do pierwszej ligi - powiedział prezes Jakub Kaczorowski na konferencji prasowej Widzewa. - Główną przyczyną było nieodpowiednie przygotowanie do rundy wiosennej. Potem kolejne remisy sprawiły, że piłkarze nie poradzili sobie mentalnie. Wszyscy jednak musimy uderzyć się w pierś.
Wiceprezes Piotr Szor stwierdził, że "nikt z nas nie wyobrażał sobie takiego końca sezonu" i podziękował kibicom. Za to dyrektor sportowy Łukasz Masłowski powiedział: - Nie będę oceniał przygotowań, bo mnie nie było. Nie awansowaliśmy, bo zespół nie wypracował czegoś własnego. Do obrony nie ma zastrzeżeń, bo przegraliśmy najmniej spotkań. Za to mieliśmy problem w ofensywie. Nie było też zdecydowanych liderów w drużynie. Kolejny powody braku awansu to stałe fragmenty, z których nie strzeliliśmy żadnego gola, a jesienią była najmocniejsza broń. Do tego trzy rzuty karne zmarnowane. Nie zasłużyliśmy sportowo na awans. Mam pomysł jak powinna wyglądać drużyna. Czeka nas sporo pracy, ale nie będzie wymiany całego zespołu. Zrobię wszystko, by Widzew awansował do I ligi.