Ewa Pajor mogła stracić wzrok, a została gwiazdą Bundesligi. Polka wygrała klasyfikację strzelczyń

Mistrzostwo i Puchar Niemiec, a od niedzieli - korona królowej strzelczyń. Polka Ewa Pajor została gwiazdą Bundesligi i jest coraz bliżej statusu napastniczki światowego formatu. Jej kariera rozwinęła się pomimo choroby oczu, która dwa lata temu groziła nawet utratą wzroku.

Ewę Pajor od jakiegoś czasu męczy nazywanie ją „Leo Messim w spódnicy”. Po pierwsze to oklepane, po drugie woli Cristiano Ronaldo, a po trzecie – spódnicę zakłada tylko od święta. 22-latka miała jednak sporo czasu, by przywyknąć do potoku komplementów. Za wielki talent została uznana mniej więcej w tym samym wieku, co legendarny za życia Argentyńczyk. Po miłych słowach wciąż jednak spuszcza wzrok, jakby wstydziła się swego wyjątkowego daru, kunsztu na miarę Marty, Alex Morgan czy Ady Hegerberg, najlepszej obecnie piłkarki świata.

Zobacz wideo

Pajor w Bundeslidze pracuje na status, jakiego dorobił się Robert Lewandowski. Występuje w najlepszym klubie, ostatnio zdobyła zwycięską bramkę w finale Pucharu Niemiec, niedługo później jej Wolfsburg świętował mistrzostwo. A w niedzielę Polka została królową strzelczyń.

Dziewczyna w koszulce Ronaldo

Zanim Pajor zauważyli skauci Wolfsburga (i kilku innych zachodnich klubów), dostrzegł ją Piotr Kozłowski, wuefista z Wielenina. Tam chodziła do podstawówki. W Pęgowie, skąd pochodzi, szkoły nie ma. Jest tylko kilkanaście gospodarstw, wioska jest tak mała, że każdy zna tam każdego, i to dosłownie, przez płot. Pierwsze piłkarskie kroki Ewa postawiła nie na orliku, czy osiedlowym boisku, a na łące, niedaleko domu, z synem sołtysa. W piłkę grały także jej trzy siostry (ma cztery), brat niezbyt chętnie. Pajor można było poznać z daleka po kupionej na rynku koszulce Ronaldo, czerwonej, jeszcze z Manchesteru United. To uczucie przetrwało do dziś, tak jak sympatia do Lecha Poznań i Widzewa Łódź. Rodzice zajęci byli gospodarstwem i hodowlą krów, Ewka wypełniała więc czas bieganiem za piłką. Tam samo było w Wielenine, gdzie już nie z siostrami, a z kolegami, rozgrywała mecz za meczem. Miała osiem lat. Niska, choć szybka, zwrotna, zwinna. Piłka kleiła się do jej prawej stopy.

Zgrupowania za oceny

Kozłowski z donosem o zdolnej dziewczynce zadzwonił do Romana Jaszczaka, twórcy potęgi Medyka, byłego selekcjonera kobiecej reprezentacji Polski. W międzyczasie jeździł po całej Polsce i szukał dla podopiecznej jej miejsca na ziemi. Później wcielił się też w rolę szofera, który woził piłkarkę na obozy wielkopolskiej kadry do lat 13. Na te rodzice puszczali ją tylko wtedy, gdy miała dobre oceny. Gdy nie miała, czekał ją szlaban. Kozłowski stał się jej drugim ojcem. – Woził ją tak przez trzy lata, na treningi, mecze. Po sześćdziesiąt kilometrów w jedną stronę. Za ten wysiłek oddawałem mu… wakacjami. Kiedy jechaliśmy na obóz, zabierałem tam Piotrka z żoną i dziećmi – wspomina Jaszczak. Miał za co dziękować, bo to Kozłowski doradził Pajor Konin, choć nastolatka miała oferty m.in. z Sieradza, Łodzi. Był też pomysł, by rywalizowała w lidze z chłopcami, ale na propozycję nie zgodził się Łódzki Związek Piłki Nożnej. Trafiła więc do szkoły z internatem, z której Jaszczak urządził piłkarski inkubator.

Patalon: Przepłakała nie jedną noc, ale miała charakter

Pajor szybko została gwiazdą Medyka, trafiła do reprezentacji. Nie udałoby się to, gdyby nie Kozłowski i o rok starsza siostra Paulina. To ona podjęła decyzję, że zostawi gimnazjum w Uniejowie i razem z dwunastoletnią Ewką przeniesie się do Konina. Paula też grała w piłkę, w Sparcie Konin, Górniczej, Polonii Środzie Wielkopolskiej, choć bez większych sukcesów.

Poza siostrą, Pajor opiekowała się też Nina Patalon, także piłkarka. Patalon urodziła się w Działdowie, ma francuskie korzenie po przodku, który z Napoleonem szedł na Moskwę. W 2010 roku ukończyła studia na AWF w Poznaniu i rozpoczęła pracę w Medyku. Zaczęła od rocznika 1996, rocznika Ewy. – Wyjechała z domu jako dwunastolatka, pewnie nie jedną noc przepłakała, ale od początku była zdeterminowana. Nie była zbyt śmiała, raczej wyciszona, skryta, ale na boisku zmieniała się nie do poznania – mówi nam Patalon, która już niedługo zostanie pierwszą Polką z licencją UEFA Pro. I dodaje: – Pamiętam wiele utalentowanych dziewczyn, kilka postawiło na naukę, inne przerwały granie z powodu kontuzji. Ale Ewa od zawsze była typem, o którym mówi się „wybitny”. Miała talent, niesamowitą siłę charakteru.

W Ekstralidze Pajor zadebiutowała mając 15 lat i 133 dni, do dziś jest najmłodszą debiutantką w historii. Żeby zagrać, potrzebowała specjalnej zgody, bo związkowy przepis zezwalał na grę zawodniczkom, które ukończyły 16 lat. Nie przeszkodziło to jej w zdobyciu dwóch goli.

Wpadnij do Konina, tu kariera się zaczyna

„Wpadnij, wpadnij do Konina, tu kariera się zaczyna”, reklamuje się od lat Międzynarodowy Dziecięcy Festiwal Piosenki i Tańca, który stał się kuźnią artystycznych talentów. To z niego Konin zasłynął w całym kraju. Kibicom starszej daty miasto kojarzy się przede wszystkim z klubem Aluminium, który w latach 90. awansował nawet do finału Pucharu Polski, w którym spotkał się z Amiką Wronki, choć w niezbyt chwalebnych okolicznościach. Mecz okazał się jednym z obrzydliwszych przejawów korupcji, Paweł K., były piłkarz Amiki, wrocławskiej prokuraturze opowiadał nawet o rzekomej licytacji, w której górą mieli być działacze jego drużyny. Sprawa nigdy nie została wyjaśniona, choć niesmak, jak w dowcipie, pozostał.

W mieście są dwa stadiony. Na tym mniejszym, przy ul. Dmowskiego, gra Aluminium, a właściwie Górnik, bo klub wrócił do historycznej nazwy. Drugi, większy, to dom Medyka, który kolekcjonuje mistrzostwa Polski. Od 2014 do 2017 roku piłkarki z Wielkopolski nie miały sobie równych. To dziecko Jaszczaka, który damskim futbolem zajmuje się od 35 lat. – Od zawsze mówiłem, że Ewa jest wychowanką systemu szkolenia Medyka. Pracowała z Niną Patalon, Jurkiem Siudą, Anną Gawrońską. Pojawiło się wtedy u nas wiele talentów, choćby Natalia Rabiega. Jak zobaczyłem ją, to powiedziałem, że to większy talent od Pajor. Ewa miała czuja, choć była słabsza techniczna. Jak przegrywaliśmy, przestawała być napastniczką, zaczynała rozgrywać, rzucać auty, chciała zrobić wszystko i przeszkadzała. Tłumaczyliśmy jej, że aut ktoś musi rzucać do niej. Natalia miała natomiast wszystko, a mimo to nie wyszło jej tak, jak Ewie – mówi Sport.pl Jaszczak. Na jego liście wychowanek znajduje się nie tylko Pajor, ale też Aleksandra Sikora, skrzydłowa Juventusu, świeżo upieczona mistrzyni Włoch.

Jaszczak wspomina: – Kiedyś prowadziłem kurs na trenerów II klasy. Wyszliśmy na treningi i pytają, która to ta Pajor. No to kazałem zgadywać. Wie pan ilu trafiło, że Ewa to Ewa? Żaden.

Rok 2013, który zmienił wszystko

Świat usłyszał o dziewczynie z Pęgowa w czerwcu 2013 roku. Na mistrzostwach Europy U-17 Polska zdobyła złoto, a Pajor otrzymała nagrodę UEFA Golden Player dla najlepszej piłkarki do lat 17. Tuż po turnieju zadebiutowała w seniorskiej reprezentacji. I tak jak w Medyku, w debiucie zdobyła gola, dokładając do tego asystę. Na wszystko potrzebowała kwadransa. Miała tylko 16 lat. Wtedy zaczęło brakować argumentów, by zatrzymać ją w Koninie na dłużej. Na początku 2015 roku skusił ją Wolfsburg, który dwa razy z rzędu był najlepszym klubem Europy. Najpierw podpisała dwuletnią umowę, później ją przedłużyła. Obecny kontrakt obowiązuje do 2020 roku. Dyrektor sportowy Ralf Kellermann po złożeniu podpisu cieszył się: – To naprawdę wspaniałe, że możemy z nią planować naszą przyszłość.

Stracone 180 tys. euro

Tuż przed transferem Pajor podpisała pierwszy w życiu kontrakt profesjonalny. Wcześniej przez kilka lat grała mając umowę amatorską, którą parafowali za nią rodzice, bo Pajor była niepełnoletnia. Nie obyło się jednak bez zgrzytów. Podpisanie dokumentów odradził agent, z którym Pajor zaczęła współpracować. Jaszczak w ramach rewanżu nie wystawił jej w meczu z mistrzem Rumunii Olimpią Cluj, a później ze Slavią Praga. W końcu obie strony doszły do porozumienia, a przed Medykiem otworzyła się szansa na otrzymanie ekwiwalentu za swoją gwiazdę. Według PZPN miało to być 180 tys. euro. Warunkiem było wpłacenie 15 tys. euro wadium. Ale w kasie klubu pieniędzy nie było i okazja przepadła. Ewa wyjechała za darmo.

Dla Medyka 180 tys. euro to majątek. Dla porównania: 20 tys. euro, które klub dostał od PSG za kartę Pauliny Dudek, to rekord Ekstraligi. Najlepsze piłkarki w Koninie zarabiają po kilka tysięcy złotych, niektóre, jak Natalia Pakulska, dorabiają jako trenerki, inne studiują i mają stypendium, lub pracują w szkole. To kropla w morzu w porównaniu z pensją Ady Hegerberg, która zarabia ok. 500 tys. euro. Wcześniej rekord należał do Marty, pięciokrotnie wybieranej zawodniczką roku FIFA, która w FF Tyreso otrzymywała za sezon ponad 300 tys. dolarów.

– Ewa mogła wyjechać wcześniej, choć do mistrzostw Europy była piłkarką anonimową. Później jednak zaczęły się telefony ze świata. Mogła iść do Chelsea, wyjechać do Francji, było kilka ofert z Bundesligi, a nawet z amerykańskiej zawodowej ligi NWSL – wspomina Patalon i zaznacza, że Pajor podjęła decyzję, że wyjedzie na Zachód dopiero po maturze.

Pajor mogła stracić wzrok

Dziś Pajor jest gwiazdą Wolfsburga i Bundesligi. Na markę Polaków w Niemczech pracuje nie mniej skuteczniej, niż Lewandowski. To o kapitanie reprezentacji Polski piszą na co dzień gazety, on kolekcjonuje korony króla strzelców, ma najwyższy kontrakt w historii ligi, stał się najcenniejszym aktywem Bayernu, ale osiem lat młodsza piłkarka też ma się czym pochwalić.

Jej początki nie były wcale łatwe. Osiemnastolatka nie znała niemieckiego, w Wolfsburgu była sama, ze swojskiego Konina przeniosła się do szatni pełnej futbolowych gwiazd. Jakby tego było mało, w 2017 roku Niemcy wykryli u Pajor chorobę oczu. Polka przeszła dwie operacje, groziła jej nawet utrata wzroku. Tak o problemach mówiła „Łączy nas piłka”: – Po transferze, gdy miałam badania, wykryto, że z okiem jest coraz gorzej. Okazało się, że mam poważny problem z rogówką. Operacje nie naprawiły wzroku, miały na celu zahamowanie choroby. Jestem pod opieką lekarzy w Niemczech, niewykluczone, że w przyszłości będę musiała mieć kolejną operację – wyjaśniała. Od tego czasu gra w specjalnych soczewkach.

Dwudziesta siódma na świecie. Co dalej?

Mimo kłopotów, Pajor nie ma problemu ze strzelaniem kolejnych goli. Niedawno zdobyła zwycięską bramkę w mecz finału pucharu z Freiburgiem, wcześniej jej Wolfsburg został mistrzem Niemiec. W 2018 roku Polka została wybrana przez ekspertów UEFA do osiemnastoosobowej drużyny sezonu Ligi Mistrzyń i znalazła się u boku Hegerberg, najlepszej piłkarki globu. Kilka miesięcy temu została także sklasyfikowana na dwudziestym siódmym miejscu rankingu dziennika „The Guardian” na najlepszą piłkarkę na świecie. W niedzielę zdobyła natomiast koronę królowej strzelczyń z dwudziestoma czterema trafieniami na koncie.

Do wygrania została jej jeszcze Liga Mistrzyń. Rok temu wystąpiła w finale, ale lepszy od Niemek był potężny Olympique Lyon, klub Hegerberg. Lyon to zresztą zespół w którym Pajor chciałaby zagrać. Nie ma się co dziwić, trzy razy z rzędu wygrał Champions League. W tym sezonie znów zagra w finale, 18 maja w Budapeszcie zmierzy się z FC Barceloną. Jeden z menadżerów kilka lat temu oferował Pajor możliwość gry w Katalonii. Ewa przyznała później, że podziękowała, bo damska Barca była wtedy kilka półek niżej, niż Wolfsburg. Dziś o kilka półek wyżej jest sama Pajor, której celem może być już niedługo nawet Złota Piłka.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.