W miniony weekend piłkarze Manchesteru po raz siódmy w ostatnich dziewięciu sezonach zdobyli mistrzostwo Anglii, ale trener Alex Ferguson był daleki od euforii. - Ze świętowaniem poczekajmy do meczu z Bayernem. Co z tego, że znów zostaliśmy mistrzami kraju? Trzeba się rozwijać. A rozwój gwarantuje tylko supremacja w Europie - mówił. Niemcy weekendu nie wspominają tak miło. Przegrali z Schalke 1:3, choć rywale przed meczem sprawiali wrażenie przytłoczonych koniecznością rywalizacji z wielkim Bayernem.
Piłkarze "Czerwonych Diabłów" zagrali jednak na stadionie olimpijskim o klasę słabiej niż zespół Wałdocha i Hajty. Już w pierwszym kwadransie popełnili tyle błędów w obronie, że powinni stracić co najmniej trzy gole. Do siatki trafił jednak tylko wracający po kontuzji Giovane Elber (dostał dokładną piłkę od Michaela Tarnata, któremu wspaniale podał Willy Sagnol), a po strzale Carstena Janckera piłka uderzyła w poprzeczkę. Pod bramką Olivera Kahna do przerwy gorąco było tylko raz. Po precyzyjnej "główce" Andy'ego Cole'a piłkę z linii bramkowej wybił Mehmet Scholl.
Piłkarze Manchesteru sprawiali wrażenie zmęczonych i zniechęconych bramkami szybko zdobytymi przez Bawarczyków (drugą strzelił Scholl). I trudno usprawiedliwiać ich nieobecnością Davida Beckhama (dostał żółtą kartkę w pierwszym meczu i musiał pauzować), bo z tego samego powodu nawet na ławce rezerwowych Bayernu zabrakło Bixente Lizarazu, który przed dwoma tygodniami krył Beckhama oraz Hasana Salihamidzica. Goście atakowali schematycznie i mało energicznie, a w ich składzie nie było ani jednego piłkarza zdolnego poderwać partnerów do walki. Po przerwie nadzieję w serca angielskich kibiców wlał co prawda Ryan Giggs, który wykorzystał podanie Paula Scholesa, ale gasła ona z każdą minutą. Losów meczu nie potrafili odwrócić ani bohaterowie finału LM sprzed dwóch lat - Ole-Gunnar Solskjaer i Teddy Sheringham, ani młody Luke Chadwick (popisał się jednym efektownym rajdem).
Real był w konfrontacji z Galatasaray murowanym faworytem, choć ostatnie dwa mecze między tymi drużynami wygrywali Turcy - dwa tygodnie temu 3:2 i w Superpucharze Europy 2:1. I jeszcze przed przerwą pokazał, że nieprzypadkowo jest głównym faworytem rozgrywek. Po dwóch golach Raula i jednej Ivana Helguery prowadził 3:0, prezentując chwilami futbol porywający.
"Królewscy" są na najlepszej drodze do obrony trofeum, a w Stambule w przyszłym sezonie drużynę będzie trzeba budować od początku. Pomocnicy Emre Belozoglu i Okan Buruk podpisali już kontrakty z Interem Mediolan, coraz częściej o odejściu przebąkuje Mario Jardel (narzeka, że grając w lidze tureckiej nie ma co liczyć na powołanie do kadry), a Gheorghe Hagi ogłosił, że kończy karierę. Zrobił to jednak nie po raz pierwszy (jak zwykle nazwał tę decyzję "nieodwołalną"), więc kto wie...
Bayern Monachium - Manchester United 2:1 (2:0): Elber (5.), Scholl (40.) - Giggs (49.); pierwszy mecz 1:0, awans Bayernu. Widzów 60 tys.
Bayern : Kahn - Kuffour, Andersson, Linke - Sagnol, Jeremies, Effenberg, Tarnat - Jancker (35. Zickler), Elber (65. Santa Cruz), Scholl (88. Paulo Sergio). MU : Barthez - Neville, Stam, Brown (85. Chadwick), Silvestre - Butt (85. Solskjaer), Keane, Scholes, Giggs - Cole, Yorke (66. Sheringham).
Real Madryt - Galatasaray Stambuł 3:0 (3:0): Raul (15., 36.), Helguera (29.); pierwszy mecz 2:3, awans Realu. Żółte kartki: Okan, Umit, Hasan, Fatih, Bulent Korkmaz - wszyscy Galatasaray. Widzów 74 tys.
Real : Casillas - Salgado, Karanka, Hierro, Roberto Carlos (90. Solari); - Helguera, Makelele, Figo (86. Savio), McManaman - Raul, Guti (75. Flavio Conceicao). Galatasaray : Taffarel - Bulent, Emre, Fatih - Emre, Okan, Kaya (46. Akin), Hagi, Umit, Hasan Sas (67. Arif) - Jardel.
Pary półfinałowe: Real Madryt - Bayern Monachium (1 i 9 maja), Leeds United - Valencia (2 i 8 maja).