Do Odry trafił jako człowiek zmęczony życiem. Koledzy z nowej drużyny nie dowierzali, że piłkarz, którego widzą na treningach, był kiedyś talentem wartym kilka milionów euro. Trzęsły mu się ręce, mięśnie były niedotrenowane, od dawna nie grał w piłkę. Ryszard Wieczorek, trener Odry, mówił, że gdyby były inne okoliczności, to odesłałby byłego zawodnika Legii Warszawa do domu. Pod względem piłkarskim Janczyk nie był wtedy potrzebny jego drużynie. Klub wyciągnął rękę do człowieka, a nie zawodnika.
Na początku ludzie z Odry mieli nad Janczykiem kontrolę praktycznie 24 godziny na dobę. Piłkarz wielokrotnie powtarzał w wywiadach, że boi się samotności, dlatego w Wodzisławiu zamieszkał w apartamencie z kilkoma kolegami z zespołu. O różnych porach dnia odwiedzali go trenerzy, którzy na przykład bez zapowiedzi zabierali go na kolację. Potrafiła też zadzwonić trenerka od przygotowania fizycznego i zaprosić Dawida na dodatkowy trening. Nikt nie chodził za nim z alkomatem, bo obowiązywała zasada wzajemnego zaufania.
Powrót do żywych. Ale bomba tyka
Po trzech tygodniach zajęć Janczyk wrócił do żywych. W szatni został dobrze przyjęty. Koledzy podkreślali, że jest osobą skromną i uśmiechniętą. Nigdy nie dał im odczuć, że kiedyś grał w piłkę na wyższym od nich poziomie. Znali jego przeszłość i wiedzieli o jego problemach z alkoholem. Przeczytali to w książce “Dawid Janczyk. Moja spowiedź”, która pojawiła się na rynku kilka tygodni wcześniej. - W Wodzisławiu nikt nie traktuje Dawida jak gwiazdora, który w przeszłości zarabiał wielkie pieniądze. Nie traktujemy go też jak alkoholika, na którym większość postawiła krzyżyk. Przede wszystkim chcemy mu pomóc jako człowiekowi - mówił Sport.pl w listopadzie ub. roku Ryszard Wieczorek.
W klubie wiedzieli, że Dawid jest tykającą bombą. W przeszłości podejmował już wiele prób wyjścia z alkoholizmu. Ale za każdym razem powtarzał się podobny scenariusz. Janczyk trenował, ale nagle znikał z klubu i wracał do picia. W barwach Odry miał zadebiutować jesienią, ale pojawił się problem z zatwierdzeniem go do rozgrywek i jego debiut trzeba było odłożyć na później.
Odra jako mocna terapia
Zimą przygotowywał się z drużyną do rundy wiosennej. Przez kontuzję mięśnia przywodziciela nie pojechał na obóz do Hiszpanii. Trener Wieczorek był zadowolony z jego postępów i wiosną zaczął wprowadzać go na boisko. - Naszym celem było odbudowanie fizyczne Dawida. Solidnie pracował na treningach. Później zrobiliśmy mu badania wydolnościowe, które pokazały, że w niektórych parametrach zrobił postęp. Był na dobrej drodze, żeby wskoczyć do podstawowej jedenastki – mówi trener Odry i dodaje: - Jego podejście do treningu i zaangażowanie były na wysokim poziomie. Od października zrzucił cztery kilogramy.
Były reprezentant Polski zagrał w pięciu meczach Odry w lidze okręgowej. Za każdym razem wchodził z ławki rezerwowych, zdobył dwa gole. - Po strzeleniu pierwszego gola dla Odry czułem satysfakcję i radość z tego, że mogę być na boisku. Poczułem radość, że jestem w Odrze. Pokazałem, że można wyjść ze wszystkiego i cały czas walczyć - mówił nam Janczyk kilka dni temu, gdy odwiedziliśmy go w Wodzisławiu.
Odra, która w tym sezonie walczy o awans do 4. ligi grała u siebie z Naprzodem Czyżowice. Kilka godzin przed meczem spotkaliśmy się z Dawidem. - Pobyt w Wodzisławiu jest dla mnie rodzajem potężnej terapii. Cieszę się, że tu jestem, bo klub dał mi spokój do pracy i pozwolił zapomnieć o tym, co działo się kiedyś w moim życiu. Każdym dniem się nakręcam, każdy dzień bez alkoholu jest dla mnie bardzo dobry - mówił Janczyk.
„Wzorem do naśladowania nie jestem, ale za każdym razem potrafiłem się podnieść”
- Kilka razy stawałem przed lustrem. Gdy spojrzę sobie głęboko w oczy, to widzę tego dobrego i tego złego Dawida. Zadajesz sobie pytanie, czy chcesz iść dobrą czy złą ścieżką? Czuję się szczęśliwym człowiekiem, bo szczęście daje mi to, że mogę trenować i grać. Przede wszystkim szczęście daje mi rodzina – tłumaczył. Opowiadał o wiadomościach, jakie dostawał w mediach społecznościowych. Pisali do niego ludzie, którzy zmagali się z różnymi problemami. Starał się ich wesprzeć dobrym słowem. Czasami, jak twierdził, te same osoby po miesiącu lub dwóch odpisywały, że wyszły ze swoich nałogów. - Takie informacje dawały mi ogromną satysfakcję. Wzorem do naśladowania na pewno nie jestem, ale za każdym razem potrafiłem się podnieść i walczyłem.
Janczyk chodził na terapię i spotykał się z psychologiem. W klubie twierdzą, że był pozytywnie do tego nastawiony. - Każda terapia daje parasol ochronny i uświadamia. Czasami pojawiają się myśli związane z alkoholem. Potrzebne są rozmowy z psychologami czy psychiatrami, bo nie da się z dnia na dzień rzucić i zapomnieć o nałogu. Ciężka praca i treningi pomagają mi nie myśleć o tym – opowiadał.
Trener Wieczorek: - Po powrocie z przerwy świąteczno-noworocznej widzieliśmy, że był trochę zawieszony. Na pewno tęsknił za rodziną, ale z dnia na dzień było coraz lepiej.
„Chcieliśmy dać mu więcej swobody. Nie można niańczyć dorosłego faceta”
Janczyk wyprowadził się ze wspólnego apartamentu i zamieszkał sam. - Chcieliśmy dać mu więcej swobody i samodzielności. Powiedzieliśmy sobie, że nie możemy niańczyć dorosłego faceta i wywierać na nim presji, że ktoś się nim cały czas opiekuje - mówi trener Odry.
Spotkanie z Naprzodem Czyżowice Janczyk rozpoczął na ławce rezerwowych. Do przerwy Odra prowadziła 4:0 i miała mecz pod kontrolą. Od początku drugiej połowy na boisku pojawił się Janczyk. Zagrał poprawnie, gola nie zdobył, ale miał udział przy dwóch bramkach. Odra wygrała 7:0.
Po meczu Dawid nie chciał dużo mówić o piłkarskiej przyszłości. - Do końca sezonu zostaję w Odrze, a później zobaczymy. Na co mnie stać? Chciałbym jeszcze pograć na najwyższym poziomie w Polsce, ale przy odrobinie szczęścia może uda się jeszcze gdzieś wyjechać.
Kilka dni później z Wodzisławia napłynęły informacje, że Janczyk znów zgubił drogę. Przestawał pojawiać się na treningach i wrócił do nałogu. - Nie dał nam żadnych argumentów, żebyśmy mu nie ufali. Podkreślał, że jest u nas skromnie, ale normalnie - mówi Wieczorek. W piątek Odra Wodzisław wydała oficjalny komunikat: Zarząd klubu i sztab szkoleniowy Odra Wodzisław informuje, iż Dawid Janczyk po pobycie w domu nie pojawił się od poniedziałku w klubie. W związku z zaistniałą sytuacją klub kończy współpracę z Dawidem Janczykiem.
- Drużyna na każdym kroku bardzo mocno wspierała Dawida w wyjściu z nałogu. Gdy przestał pojawiać się na treningach i okazało się, że poszedł w alkohol, w szatni pojawiło się rozczarowanie, ogromy żal i współczucie – mówi trener Wieczorek. I stawia sprawę jasno: - Mieliśmy z Dawidem umowę: jak wróci do nałogu, to w Odrze nie będzie dla niego miejsca. I dzisiaj takie jest stanowisko władz klubu i sztabu szkoleniowego.