Jeżeli jednak miałoby dojść do niespodzianki, to raczej w Monachium. Manchester United, choć przegrał z Bayernem 0:1 na Old Trafford, do rewanżu przystępuje w glorii tytułu mistrza Anglii wywalczonego w sobotę po raz trzeci z rzędu. Na pięć kolejek przed końcem Premier League ma 16 pkt. przewagi nad Arsenalem.
Bayern za to poniósł porażkę 1:3 i to na Stadionie Olimpijskim w meczu na szczycie Bundesligi z Schalke 04 Gelsenkirchen. Była to już czwarta przegrana Bawarczyków na własnym boisku w tym sezonie. - Coraz bardziej boję się tego, że w tym roku nie wygramy nic - stwierdził brazylijski napastnik Giovanne Elber. - Dlatego nasze zwycięstwo z Manchesterem jest tak ważne. W lidze nie jesteśmy już panami sytuacji, ale jesteśmy przecież tylko ludźmi, a nie zdalnie sterowanymi maszynami.
Trener Bayernu Ottmar Hitzfeld na konferencji prasowej przed rewanżem powiedział: - Nie mamy jeszcze awansu w kieszeni. Nasza sytuacja jest nawet niebezpieczna.
Po zdobyciu mistrzostwa w Manchesterze panuje optymizm. - Mamy duże szanse. Wystarczy wygrać. Jeśli strzelimy gola pierwsi, odmieni to całą sytuację - stwierdził menedżer MU Alex Ferguson. - 1:0 do przerwy i dobra druga połowa, a wyjdziemy z meczu z podniesionymi głowami - stwierdził napastnik Teddy Sheringham.
Mimo że "Czerwonym Diabłom" wystarczy jedna bramka, by doprowadzić do dogrywki w świetle statystyk nie będzie to łatwe. W 73 meczach europejskich pucharów na własnym boisku Bayern przegrał tylko trzykrotnie. Jest to jeden z najlepszych wyników wśród europejskich klubów. Co więcej, mistrzowie Niemiec nigdy nie przegrali jeszcze u siebie w pucharach różnicą więcej niż jednej bramki, a w 31-letniej historii występów w rozgrywkach kontynentalnych tracili w Monachium średnio 0,6 gola na mecz. Jedynym klubem angielskim, który wygrał na Stadionie Olimpijskim jest Norwich City. W 1993 roku w Pucharze UEFA pokonał Bayern 2:1.
Manchester zagra bez swojej gwiazdy Davida Beckhama. Pauzuje za żółte kartki. U monachijczyków zawieszeni są Bixente Lizarazu i Hasan Salihamidżić. Lekko kontuzjowany jest Elber. - Już nie czuję bólu. Mogę grać - powiedział po wtorkowym treningu.
Dwa tygodnie temu obrońca trofeum Real przegrał w Stambule z Galatasaray 2:3, prowadząc do przerwy 2:0. Była to największa niespodzianka meczów ćwierćfinałowych. Supersensacją będzie, jeśli ośmiokrotny zdobywca Pucharu Europy, lider ligi hiszpańskiej nie pokona mistrza Turcji i odpadnie z rozgrywek. Mało kto w to jednak wierzy. W typach bukmacherów Real nadal nie daje zarobić, pewnie trzymając się pierwszej pozycji. Wielkich złudzeń nie mają też piłkarze Galatasaray. - Real będzie bezwzględnie faworytem rewanżu. To obrońca trofeum i jeden z największych klubów na świecie - powiedział drugi trener Galatasaray Gabriel Balint. - Ale my również mamy swoje atuty - dodaje.
Największym jest w drużynie ze Stambułu Brazylijczyk Jardel - najskuteczniejszy piłkarz obecnej edycji LM (sześć goli). "Wielkie niebezpieczeństwo" - powiedział o nim trener Realu Vicente del Bosque. Jardel zagra w Madrycie, ale kilka ze swych innych atutów piłkarze Galatasaray stracili przed rewanżem. - Musimy znaleźć nowe rozwiązania w obronie - mówi rumuński szkoleniowiec zespołu Mircea Lucescu. Z powodu kartek nie może grać Gheorghe Popescu. Niepewni występu są Ergun i Suat (kontuzje). Tureccy piłkarze będą w Madrycie osamotnieni. Z 1,5 tys. biletów, jakie wysłali do Stambułu organizatorzy spotkania, sprzedano niewiele ponad 500. To nie tylko efekt braku wiary, ale i kryzysu ekonomicznego w Turcji.
Galatasaray w tegorocznych rozgrywkach wykorzystywał przede wszystkim atut własnego boiska. Na wyjazdach jego osiągnięcia są skromne - jedno zwycięstwo, cztery porażki i dwa remisy.
Real w tym sezonie na Santiago Bernabeu wygrał w LM wszystkie mecze. W lidze też prezentuje równą formę. Jest pierwszy, w ostatniej kolejce pokonał Villareal 4:0. Porażka w Stambule poszła w niepamięć. - Nie opuściliśmy głów po porażce. Jesteśmy dojrzałym zespołem. Nawet jeśli zagramy źle, to potrafimy wygrać - stwierdził kapitan "Królewskich" Fernando Hierro. Jego występ stoi jednak pod znakiem zapytania. Na pewno nie zagra napastnik Fernando Morientes. W ataku ma zastąpić go Guti, który w ostatnim ligowym spotkaniu miał pierwszy w karierze hat trick.
Dziś zagrają
Bayern Monachium: 1- Oliver Kahn; 4 - Samuel Kuffour, 5 - Patrik Andersson, 25 - Thomas Linke; 2 - Willy Sagnol, 16 - Jens Jeremies, 11 - Stefan Effenberg (kap.), 18 - Michael Tarnat; 19 - Carsten Jancker, 9 - Elber, 7 - Mehmet Scholl.
Manchester United: 1 - Fabien Barthez; 2 - Gary Neville, 6 - Jaap Stam, 24 - Wes Brown, 27 - Mikael Silvestre; 8 - Nicky Butt, 16 - Roy Keane (kap.), 18 - Paul Scholes, 11 - Ryan Giggs; 9 - Andy Cole, 19 - Dwight Yorke.
Sędzia Manuel Melo Pereira (Portugalia)
W pierwszym meczu 1:0
Real Madryt: 25 - Iker Casillas; 2 - Michel Salgado, 18 - Aitor Karanka, 4 - Fernando Hierro, 3 - Roberto Carlos; 6 - Ivan Helguera, 24 - Claude Makelele, 10 - Luis Figo, 8 - Steve McManaman; 7 - Raul, 14 - Guti.
Galatasaray Stambuł: 1 - Claudio Tafarrel; 3 - Bulent Korkmaz, 35 - Capone, 14 - Fatih Akyel, 67 - Ergun Penbe; 5 - Emre Belozoglu, 7 - Okan Buruk, 10 - Gheorghe Hagi, 22 - Umit Davala, 11 - Hasan Sas; 9 - Mario Jardel
Sędziuje Anders Frisk (Szwecja)
W pierwszym meczu 2:3.