Ronaldo usłyszał bardzo surowy wyrok. Ale jeszcze większe kłopoty może mieć inna była gwiazda Realu. Lada moment wyrok

Tego samego dnia, we wtorek, w tym samym sądzie w Madrycie odbyły się rozprawy byłych piłkarzy Realu. Cristiano Ronaldo został uznany za winnego i dostał wysoką karę grzywny - blisko 19 milionów euro. Rozprawa Xabiego Alonso została wstrzymana.
Zobacz wideo

Kilka dni przez rozprawą prawnicy Cristiano Ronaldo zwrócili się do sądu z nietypową prośbę. Chcieli, by ich klient mógł skorzystać z podziemnego parkingu i uniknął w ten sposób spotkania z dziennikarzami. Sędzia nie wyraził na to zgody, więc Portugalczyk musiał przejść „aleją wstydu”, jak Hiszpanie nazywają drogę do głównego wejścia sądu. Na Cristiano czekało około 150 dziennikarzy z kamerami, aparatami i mikrofonami, których za wszelką cenę chciał uniknąć. Ronaldo robił dobrą minę do nie najlepszych okoliczności. Przeszedł całą drogę uśmiechnięty, na początku rozdał kilka autografów, ale później nawet na chwilę nie puścił ręki swojej partnerki, Georgini Rodriguez. Okrzyków kibiców „grasz nieczysto” czy „zły chrześcijanin” wydawał się nie słyszeć. Przed wejściem do sądu nie zamienił z dziennikarzami ani słowa.

Cristiano Ronaldo słono zapłaci za swoje zachowanie

Rozprawa trwała 50 minut i zgodnie z przypuszczeniami okazała się formalnością. Obrońcy Ronaldo już wcześniej zawarli porozumienie z prokuraturą, więc w sali sądowej wystarczyło potwierdzić jej postanowienia. Portugalczyk przyznał się zatem do popełnienia czterech przestępstw podatkowych między 2010 a 2014 rokiem i ukrycia przed skarbem państwa blisko 6 milionów euro. Piłkarz już w zeszłym roku spłacił ten dług razem z odsetkami. 

Portugalczyk został skazany na 23 miesiące pozbawienia wolności, a w Hiszpanii wyroki krótsze niż dwuletnie automatycznie są zawieszane. Piłkarz nie trafi więc za kratki, ale za oszustwa słono zapłaci – sąd wydał karę grzywny na kwotę prawie 19 milionów euro. Dopiero po rozprawie Ronaldo odezwał się do jednego z dziennikarzy. – Wszystko idealnie, oczywiście, dzięki – brzmiała jego odpowiedź na pytanie, czy wszystko w porządku. 

Xabi Alonso również może uniknąć więzienia

Sprawa Xabiego Alonso od początku wyglądała na zdecydowanie bardziej skomplikowaną. Przede wszystkim, w odróżnieniu od Ronaldo, Hiszpan nie miał zamiaru przyznać się do winy i pójść na ugodę z prokuraturą. „Szykuje się na batalię ze skarbówką” – pisała „Marca” jeszcze przed rozprawą. Prokurator żąda wyroku skazującego na pięć lat, dwóch milionów euro zadośćuczynienia oraz czterech milionów kary dla niego i jego dwóch współpracowników - Ivana Zaldúa Azcuenaga, doradcy podatkowego, i Ignasio Maestre Casanovy, dyrektora firmy „Kardazli Trade Consulting”, którzy razem z Alonso mieli oszukać skarbówkę na ponad dwa miliony euro. 

Prokuratura zarzuca im, że tuż po transferze Alonso z Liverpoolu do Realu Madryt w 2009 roku, gdy piłkarz nie był jeszcze rezydentem podatkowym w Hiszpanii, podpisali cesję przenoszącą prawa do jego wizerunku „z zamiarem bezprawnego uzyskania korzyści podatkowych” na firmę Casanovy zarejestrowaną na Maderze. Współpracę z Adidasem, Gillette, Yamahą i Hugo Bossem zawierała więc firma z Madery, ale zdaniem prokuratury, piłkarz „nie zrobił z niej prawdziwego użytku”, bo wynikający z umów zysk ostatecznie trafiał na konto firmy z siedzibą w Panamie. Dopiero tam miał być odprowadzany podatek.

Proces w sądzie okręgowym w Madrycie nawet się nie rozpoczął, gdyż sędzia miał wątpliwości, czy ma odpowiednie kompetencje, by orzekać w sprawie Xabiego Alonso. Zamieszanie wynika z reformy kodeksu karnego przeprowadzonej w 2012 roku. W tym samym roku miało dojść do ostatniego z oszustw, o które Alonso jest oskarżany. Przypomniał o tym jego obrońca i dodał, że „domniemane przestępstwo zostało skonsumowane w rozliczeniu podatkowym w 2013 roku”, a więc już po przeprowadzeniu reformy.

Sprawa prawdopodobnie trafi do sądu o wyższych kompetencjach

To o tyle istotne, że przed reformą kodeksu karnego za przestępstwo, o które Alonso jest oskarżony, grodziło od trzech do pięciu lat więzienia, a po reformie od dwóch do sześciu lat. Piłkarzowi zależy więc, by był sądzony według przepisów zreformowanego prawa. Wówczas mógłby uniknąć odsiadki tak, jak zrobił to Cristiano Ronaldo, który poszedł na ugodę i otrzymał najniższy wyrok.

Sprawa jest skomplikowana również dlatego, że sąd, w którym we wtorek miała odbyć się rozprawa, może wydawać wyroki skazujące na maksymalnie pięć lat więzienia. Jeśli sprawa Alonso będzie rozpatrywana według przepisów obowiązujących od 2012 roku, czysto teoretycznie, wyrok może wynieść nawet sześć lat. Dlatego sprawa najprawdopodobniej zostanie przeniesiona do sądu mającego wyższe kompetencje.

Nie wiadomo, kiedy odbędzie się kolejna rozprawa.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.