Mateusz Klich świetnie wykorzystał współpracę z Marcelo Bielsą. "Otworzył mi oczy, zmienił mój styl gry i obdarzył zaufaniem"

Rok temu to brzmiałoby jak bajka: Mateusz Klich pod wodzą Marcelo Bielsy zmierza z Leeds do Premier League. A teraz Polak, odrodzony u Bielsy, odzyskany dla reprezentacji, właśnie kończy najlepsze półrocze w karierze.- Trenera nie da się zagiąć, o każdym przeciwniku ma napisaną grubą książkę - mówi Klich o Bielsie.
Zobacz wideo

Klich jeszcze na początku 2018 wyprostowywał swoją karierę w Holandii. To stały punkt jego kariery: najpierw próba podbicia silnej ligi, potem powrót do Eredivisie, gdzie jest ceniony i może się odbudować. Kiedyś odbudowywał się w Zwolle po kompletnie nieudanym pobycie w Wolfsburgu. Potem w Twente Enschede po dwóch kolejnych nieudanych sezonach w Niemczech. I wreszcie w Utrechcie, gdy skreślono go po pierwszym nieudanym sezonie w Leeds. Został wypożyczony do Holandii, angielski klub nie miał na niego pomysłu. Aż do chwili gdy latem 2018 przyszedł do Leeds Marcelo Bielsa, szalony Argentyńczyk, jeden z mistrzów Pepa Guardioli I Mauricio Pochettino, zwolennik ofensywnego futbolu i ciągłych innowacji. Klich, uważany od dawna za wielki niespełniony talent polskiej piłki, u Bielsy nabrał rozpędu. Rok kończy jako jeden z najczęściej grających piłkarzy Leeds, a Leeds rozgrywa najlepszy sezon od dawna.

Wystarczyło, że mu zaufał

Nie muszą często ze sobą rozmawiać, żeby dobrze się rozumieć. Bo Marcelo Bielsa jest tak oszczędny w słowach, że nawet nie pogratulował mu powołania do reprezentacji Polski po czterech latach przerwy. Nie musiał, wystarczyło, że swoją pracą i dzięki, jak mówi Klich, „innemu niż wszystkie” spojrzeniu na futbol pozwolił mu do tej kadry wrócić.

Klich od początku sezonu zachwycał – już we wrześniu miał na koncie pięć goli, asystował przy bramkach i razem z Leeds zajął pozycję lidera Championship. Trafił do siatki również w towarzyskim meczu reprezentacji Polski z Irlandią. Po kilku miesiącach wciąż imponuje. Bramki dawno już nie zdobył, ostatnią asystę zaliczył na początku listopada, ale dla trenera nadal jest piłkarzem niezbędnym. Bielsa wystawia go w każdym meczu, chwali za znalezienie wolnej przestrzeni czy wyjście na pozycję. Docenia samą próbę ciekawego podania.

Bielsa jest trenerem jakiego Klich nigdy nie miał. Leeds gra najbardziej widowiskową piłkę w Championship, stwarza najwięcej sytuacji podbramkowych, radzi sobie z problemami kadrowymi, pozostaje liderem, a sobotnia porażka z Hull Kamila Grosickiego 0:2 była pierwszą wpadką po serii siedmiu zwycięstw, rozpoczętej jeszcze w listopadzie.

Merry Klichmas 

Jeden z kibiców Leeds pochwalił się na Twitterze gwiazdkowym prezentem syna. Młody znalazł pod choinką strój reprezentacji Polski. Koszulkę Mateusza Klicha. Fani Leeds doceniają Polaka coraz bardziej. Na stadionie podczas meczu z Blackburn w drugi dzień świąt, można było zobaczyć dwoje dzieci z transparentem „Merry Klichmas”.

O Klichu powstała też piosenka: "Może to być 20 jardów lub 30 jardów. Wszędzie, gdzie pójdziemy. 40 jardów lub 50 jardów. Klich strzela gole, Klich strzela gole". Kończący się rok jest jednym z najlepszych w jego zawodowym życiu. Wreszcie ustabilizował formę, przekonał do siebie klubowych trenerów – najpierw w Utrechcie, później w Leeds, wrócił do reprezentacji i strzelił dla Polski drugiego gola w życiu.

Dwie zdobyte w kadrze bramki dzieli pięć lat bez jednego miesiąca. Klich wyraźnie się przez ten czas zmienił. - Trochę więcej rozumiem, trochę się zestarzałem. Pokory nauczyły mnie Niemcy. Te wędrówki między pierwszym składem, ławką rezerwowych i trybunami. Zmądrzałem też tak zwyczajnie, życiowo. Mam 28 lat, wiem, że nie wypada się obrażać i strzelać fochów. Oczywiście nadal jestem wkurzony, kiedy nie gram, ale wiem, że można to pokazać w inny sposób – mówił w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”.

Od początku sezonu nie ma powodu do nerwów, bo u Bielsy gra we wszystkich meczach. Ojciec Mateusza, trener w Akademii Młodych Orłów, analizując karierę syna zauważył, że ten najlepiej radził sobie, gdy czuł wsparcie trenera. Wtedy grał odważniej, chętniej wchodził w pojedynki, lepiej pracował w defensywie. Wiedział, że ewentualny błąd nie cofnie go z powrotem na ławkę rezerwowych. Bielsa ufa mu, jak nikt dotychczas.

Polaka doceniają też dziennikarze. Magazyn „Four Four Two” umieścił go w dziesiątce najlepszych piłkarzy rundy jesiennej Championship. - Marcelo Bielsa słynie z rozwijania indywidualnych umiejętności piłkarzy i Klich jest tego najlepszym przykładem. 28-latek stał się objawieniem zespołu po tym, jak wrócił z wypożyczenia do Utrechtu. To pomocnik „box to box”, biega od jednego pola karnego do drugiego. Jego energia, inteligencja i skuteczność w podejmowaniu decyzji sprawiły, że jest on jednym z najlepszych graczy w lidze. To bardzo wszechstronny zawodnik” – czytamy w uzasadnieniu wyboru.

Bielsa kazał piłkarzom zbierać śmieci, a sam kpi z zasad BHP

Początkowo mieszkał w Leeds, więc codziennie tracił przynajmniej godzinę, by dojechać do ośrodka treningowego w Thorp Arch i z niego wrócić. Bielsa nie lubi marnować, więc poprosił o wstawienie łóżka do ośrodka i zamontowanie aneksu kuchennego, z którego będzie korzystał on i jego asystenci. Od kilku tygodni nie musi już wychodzić z pracy.

- Z asystentami obejrzał wszystkie mecze Championship poprzedniego sezonu. O każdym przeciwniku ma grubą książkę. Każdy piłkarz jest tam opisany, każda formacja rozrysowana. Na wideo pokazuje błędy, trudno go czymś zaskoczyć. Najlepsze, że jego słowa znajdują potwierdzenie na boisku. Przed meczem ze Stoke zapowiedział, że jeżeli zagramy na naszym poziomie i tak, jak on chce, to wygramy dwoma golami. Wygraliśmy 3:1 – mówił Klich w „Przeglądzie Sportowym”.

Zawodnicy Leeds szybko przekonali się z kim przyjdzie im pracować. Kiedy Bielsa dowiedział się jak długo muszą pracować kibice, by kupić karnet na mecze jego zespołu, wezwał piłkarzy i zagonił ich do zbierania śmieci. Chciał by zawodnicy wyszli ze swych „baniek”, popracowali jak zwykli ludzie i docenili poświęcenie fanów. 

W dodatku, w sierpniu nie dał im ani jednego wolnego dnia. Trenowali dzień w dzień, bo do nadrobienia było sporo, a czasu niewiele. Każdy dzień zaczynali od prześwietlenia ciała skanerem DEXA. Sprzęt, który przez lekarzy używany jest m.in. do stwierdzenia osteoporozy, pozwala Bielsie wyliczyć masę tłuszczową wśród swoich piłkarzy. Ci, którzy mieli zbyt dużo tłuszczu, nie mogli trenować z drużyną. – Wcześniej zdarzało się, że ktoś pił piwo czy jadł w Burger Kingu – mówi anonimowy informator „Daily Mail”.

- Nigdy więcej! – miał powiedzieć Bielsa i wprowadził nowe standardy. Teraz drużyna ma w klubie co najmniej dwa posiłki dziennie, zmieniło się menu, zawodnicy mają indywidualne plany dietetyczne i obowiązkowe zajęcia w siłowni. Plany treningowe układa im Bielsa, a nie trenerzy przygotowania fizycznego.

Bielsa ma obsesję na punkcie murawy, taktyki i dokładności swoich asystentów

Kolejną obsesją Argentyńczyka jest stan murawy na boiskach treningowych. Trawa ma być idealna, wszędzie taka sama, więc słupki bramek nie są na stałe wkopane w ziemię. Muszą być podnoszone nad murawę, żeby nie rzucały na nią cienia. Dzięki temu, każde źdźbło trawy otrzymuje taką samą ilość światła słonecznego.

Jeśli chodzi o sesje treningowe, trwają nawet po dwie i pół godziny. W tym czasie, piłkarze nie mają wielu okazji, by kopnąć piłkę czy rywalizować bezpośrednio z kolegą z drużyny. Sporo jest zajęć taktycznych, podczas których przeciwników zastępują manekiny. Bielsa może wtedy lepiej wyjaśnić, gdzie dany piłkarz powinien się ustawić i dlaczego. Zawodnicy wykonują sporo sprintów, by później w meczu sprostać wymaganiom trenera. - Bielsa chce ciągle atakować i bronić jak najdalej od swojej bramki. Mamy przejmować piłkę, jak najbliżej pola karnego rywala, żeby jak najszybciej się tam zbliżyć. Brzmi prosto, ale tego trzeba się nauczyć. Nasze ruchy muszą być skoordynowane, każdy ma wiedzieć, gdzie i jak biegać – tłumaczy Klich w „Rzeczpospolitej”.

Dzień przed każdym meczem cała drużyna spotyka się na zgrupowaniu. Wtedy trener ma czas, żeby z każdym z piłkarzy odbyć krótką pogawędkę i zaprezentować mu filmy z analizą gry jego bezpośredniego rywala. Bielsa nagrywa też wszystkie sesje treningowe i z tych klipów też montuje filmy.

Argentyńczyk za wszelką cenę dąży do optymalizacji swojej pracy. W większości zespołów stałe fragmenty gry ćwiczy się dopiero po zakończonym treningu. Pewnego dnia Bielsa zapytał drużynę: „A co, jeśli będziemy musieli wykonać rzut wolny w pierwszej minucie gry?” Od tego dnia rzuty wolne i rożne trenuje się dwa razy w tygodniu – raz przed, a raz po treningu. Godzina, o której rozpoczynają się zajęcia, też nie jest przypadkowa. Bielsa dostosowuje ją do godziny, o której przyjdzie mu zagrać najbliższy mecz. Jest o godz. 15? Więc treningi też są o 15.

Jego maniakalność jeszcze bardziej niż na piłkarzy wpływa na jego asystentów. Oni też walczą o to, by usiąść na ławce rezerwowych w kolejnym meczu. – Jeśli jego asystent ma postawić pachołek na dziesiątym metrze, a postawi na jedenastym, to być może z tego powodu nie pojedzie na następny mecz. Na pierwszy sparing pojechaliśmy tylko z lekarzem, bo asystenci Bielsy nie pracowali wystarczająco dobrze – powiedział w Canal Plus, Benjamin Mendy, współpracujący z Argentyńczykiem w Olympique Marsylia.

Mimo wielu obowiązków, cały sztab Bielsy osobiście odpowiada na listy kibiców. W jednej z kopert trener znalazł zaproszenie na tradycyjny piątkowy obiad. Bielsa oczywiście nie miał czasu na takie wyjście, ale oddzwonił, przeprosił i zgodził się porozmawiać z siostrzeńcem kibica, który chciał go ugościć.

Zespół wychodzi nawet z beznadziejnych sytuacji

Leeds łączy pragmatyzm z widowiskowością, tylko Middlesbrough może pochwalić się lepszą defensywą. Jego piłkarze stworzyli też najwięcej sytuacji podbramkowych i mają najwyższy procent posiadania piłki - średnio 64 proc. na mecz. W 25 kolejkach cztery razy schodzili z boiska pokonani, ale tylko raz wyprowadzili Bielsę z równowagi. Wcale nie po jednej z tych porażek, a po zwycięstwie 1:0 z Sheffield United, gdy jedyny raz w tym sezonie mieli mniejsze posiadanie piłki niż rywal.

Od czasu degradacji z Premier League w 2004 roku kibice pragnęli mesjasza, który przywróci im dawną świetność. Upatrują go w osobie Marcelo Bielsy. Argentyńczyk jest ikoną drużyny, jej najbardziej wyrazistą postacią. Przyciąga kibiców na trybuny, dziennikarzy na konferencje prasowe i wywołuje zainteresowanie jakiego mogą pozazdrościć niektóre kluby z wyższej ligi. Kibice uwielbiają „El Loco” (wariata), a marketingowcy wychodzą temu naprzeciw. W klubowym sklepie można kupić nawet niebieskie wiadro, na którym podczas meczów siada Bielsa. 

- Objął drużynę z 13. miejsca i z małą liczbą wzmocnień zmienił ich w najlepszy zespół w lidze. Tak dobrej gry Leeds United nie widziano tu od czasów, gdy rywalizowali w Premier League, a wszystko jest zasługą trenera, jego metod i pomysłu na futbol. Przez te wszystkie lata porażek kibice są sceptyczni, ale nawet ci najbardziej nieufni zaczynają ekscytować się tym projektem – twierdzi Joe Mewis, dziennikarz „LeedsLive”.

Wiecznie wątpiący kibice Leeds doskonale wiedzą, że drużyny prowadzone przez Bielsę po bardzo udanym początku sezonu często zawodziły w wiosennej części rozgrywek. – Według wielu ten kryzys już się zbliżał, gdy mnóstwo piłkarzy złapało kontuzje. Trzeba było zmienić całą formację obronną, a mimo to zespół nadal wygrywał i zachowywał czyste konta. To daje nadzieje, że kryzys wyników tę drużynę ominie – mówi Mewis. 

Bo piłkarze Bielsy zwycięsko wychodzą w obecnym sezonie nawet z beznadziejnych sytuacji. W wyjazdowym meczu z Aston Villą przegrywali 0:2, by w drugiej połowie wbić rywalom trzy gole i zdobyć komplet punktów. Bramkę przesądzającą o zwycięstwie zdobyli w 94. minucie.

Jeszcze bardziej dramatyczny przebieg miało spotkanie rozgrywane trzy dni później z Blackburn. Do 90. minuty było 1:1, ale gol Charliego Mulgrewa dał prowadzenie gościom. Piłkarze Bielsy odpowiedzieli dwoma trafieniami w doliczonym czasie gry. W 91. i 94. minucie. 

Bielsa stwarza problemy, ale znajduje rozwiązania

Liam Cooper, Luke Ayling i Patrick Bamford mieli problemy z kolanami. Gaetano Berardi wypadł przez kontuzję mięśniową uda. Stuart Dallas złamał stopę, a Jamal Blackman nogę. Tak liczne kontuzje wynikają przede wszystkim z wymagających treningów Bielsy i intensywnego stylu gry. Czasami jednak o urazach decydował pech.

Gdy Bielsa stracił całą obronę, nie bał się zaufać młodym piłkarzom. Podobnie było na pozycji napastnika: 19-letni Tyler Roberts z powodzeniem zastępował Bamforda czy Kemara Roofe. Jeszcze młodszy od niego Jack Clarke wszedł w miejsce sprzedanego do Getafe Samuela Saiza. - Jesteśmy oczywiście świadomi jak dobrego piłkarza tracimy, ale rozwiązania, które znajdujemy się sprawdzają. To pozwala nam zachować optymizm, młodzi piłkarze zaspokajają nasze potrzeby, są bardzo ważni – mówił „El Loco”.

Bielsa nie tylko daje szansę młodym. Odrestaurował też Pablo Hernandeza, który jeszcze nigdy nie był tak skuteczny (7 goli, 10 asyst w 17 spotkaniach). W wieku 33 lat, cztery lata odejściu do ligi katarskiej, jest w tak dobrej formie, że obrońca Pontus Jansson mówi: „to najlepszy piłkarz, z którym kiedykolwiek grałem”. Hernandez z kolei obiecuje bronić Bielsy aż do śmierci.

W połowie drogi do Premier League Leeds jest liderem, ma trzy punkty przewagi nad drugim Norwich, ale aż 13 punktów więcej niż siódme Birmingham City (dwie pierwsze drużyny awansują bezpośrednio, a te z miejsc 3-6 grają w barażach o Premier League). - Ambicją Bielsy na pewno jest wygranie Championship i bezpośredni awans. Kibice będą szczęśliwi nawet jeśli zespół wejdzie do Premier League dopiero po barażach – sądzi Mewis. A w elicie już czekają na Bielsę jego najlepszy uczeń, Mauricio Pochettino i największy fan, Pep Guardiola. 

Więcej o:
Copyright © Agora SA