Amp Futbol. Mistrzostwa świata 2018. Marek Dragosz dla Sport.pl: Na mundialu zagramy tak, że nikt się za nas nie będzie wstydził!

- Chcemy sprawić, by dzieciaki z niepełnosprawnością przestały być chowane w domach pod płaszczem wstydu. Na mistrzostwach zagramy tak, że będziecie z nas dumni. A na koniec? Na pewno napijemy się tequili - w rozmowie ze Sport.pl mówi Marek Dragosz, selekcjoner reprezentacji Polski w amp futbolu, która w niedzielę rozpocznie rywalizację w mistrzostwach świata w Meksyku.

Czwarte miejsce na mistrzostwach świata i brązowy medal mistrzostw Europy, to ostatnie osiągnięcia reprezentacji Polski w ampfutbolu, odmiany piłki nożnej dla osób po amputacjach kończyn. W niedzielę biało-czerwoni rozpoczną grę w kolejnym mundialu. W fazie grupowej ich rywalami będą Kolumbia, Kostaryka i Japonia.

Bartosz Rzemiński: 2014 rok, mistrzostwa świata w Meksyku. Reprezentacja Polski w amp futbolu zajmuje czwarte miejsce na mundialu. W niedzielę znów rozpoczniecie rywalizację w tym samym kraju.

Marek Dragosz: Dokładnie, historia zatacza koło. Znowu zaczniemy od słuchania mariachi.

Cztery lata temu było słuchanie mariachi, było też blisko sukcesu.

- Uważam, że to był sukces, to czwarte miejsce już było wielkim osiągnięciem. Przecież my tam pojechaliśmy jako nowicjusze na ampfutbolowej mapie świata, mając ledwie trzyletnie doświadczenie.

Nikt się z nami nie liczył, nikt na nas nie stawiał. Z jednej strony wszystkich zaskoczyliśmy, ale z drugiej – zajęliśmy najgorsze miejsce dla sportowca. Mimo wszystko życzyłbym każdemu, aby miał możliwość bycia czwartym na świecie w swojej profesji.

Czego zabrakło do medalu?

- Doświadczenia. Oba mecze w fazie medalowej przegraliśmy po 0:1. Sił też zabrakło, to trzeba sobie jasno powiedzieć.

Teraz na mistrzostwa jedziecie jako faworyci?

- Tak mówią statystyki. Ale wielu już zawiodło się na rankingach, więc nie ma sensu na to patrzeć. Na taką imprezę każdy zespół przyjeżdża z marzeniami i oczekiwaniami. Jest sporo drużyn z ugruntowaną pozycją – Anglia, Turcja, Rosja, Argentyna i Brazylia, czy reprezentacje afrykańskie.

>> Pokonali wielkie tragedie, teraz będą walczyć o mistrzostwo świata. "Słońce w Meksyku świeci dla was"

Kolejne mistrzostwa w tym samym kraju. Meksykanie organizują te turnieje aż tak dobrze?

- Mimo swojego wiecznego luzu i pozornego rozgardiaszu potrafią stworzyć niesamowitą atmosferę. Tak było cztery lata temu – mnóstwo uśmiechów, radości, dźwięków. Tysiące fanów na meczach, szczególnie tych z udziałem gospodarzy. Piłkarskie święto.

Bardzo się przez te cztery lata od ostatniego mundialu zmieniliście?

- Na pewno wyciągnęliśmy mnóstwo wniosków z różnych lekcji. Zespół ewoluował – zarówno sportowo, jak i personalnie. Pojawili się nowi zawodnicy, nowe kluby, w kraju ruszyła liga, nastąpiła selekcja na takich warunkach, na jakich powinna się odbywać. Wzrosła też konkurencja i jakość treningu indywidualnego. Wystartowała dziecięca akademia ampfutbolowa. Cała ta maszyna niezwykle się rozpędziła, co siłą rzeczy znacznie wpłynęło na jakość reprezentacji.

Z czego wynika rozwój i wzrost popularności waszej dyscypliny?

- Z ludzi, którzy się tym zajmują. Oni są najważniejsi. To ich pasja, ich profesjonalizm, ich praca daje późniejsze efekty. W każdym ośrodku w Polsce pojawiły się osoby, które pociągnęły za sobą innych.

Największym motorem napędowym jest jednak zarząd stowarzyszenia amp futbolu. To jego działania powodują, że nasza dyscyplina nie jest już tylko produktem, ale również zjawiskiem społecznym. W mojej ocenie o to właśnie chodzi. Marketing, reklama, sponsorzy – to wszystko powinno się przełożyć na to, by zmagania piłkarzy z jedną nogą stały się masową dyscypliną w naszym kraju, by dzieciaki z niepełnosprawnością przestały być chowane w domach pod płaszczem wstydu. To takie moje marzenie.

Jak wyglądają przygotowania ampfutbolistów do imprezy takiej, jak mistrzostwa świata?

Zgrupowania, gry kontrolne, badania i analizy. Mieliśmy świetne warunki bazowe i sprzętowe do przygotowań. Mieliśmy też zapewniony dostęp do nowoczesnych technologii, które ułatwiają pracę.

Graliśmy mecze towarzyskie w Irlandii i Anglii. Walczyliśmy także w trakcie dorocznego turnieju AMP Futbol Cup w Warszawie, mierząc się z Holandią, Rosją, Anglią i Ukrainą.

Regularnie, co kilka tygodni spotykaliśmy się na dwudniowych konsultacjach w stolicy, w czasie których pracowaliśmy głównie nad organizacją gry. Zawodnicy – poza pracą w swoich klubach – pracowali także według indywidualnego programu w domach. Całe te miesiące podsumowaliśmy niedawno pięciodniowym  zgrupowaniem w Woli Chorzelowskiej, niedaleko Mielca. Tam szlifowaliśmy aspekty taktyczne.

I właśnie na taktykę stawiacie najbardziej?

- O wszystko staramy się dbać tak samo. Żaden z aspektów treningu nie może funkcjonować bez innych. Każdy program treningowy, każda jednostka i cykl są planowane tak, aby wszystkie przestrzenie – techniczna, taktyczna, motoryczna i mentalna – współdziałały i przenikały się wzajemnie. Tak też wygląda długofalowy proces, a do reprezentacji trafiają zawodnicy przygotowani w każdej z tych sfer.

>> Bartosz Łastowski dla Sport.pl: Jedziemy zdobyć mistrzostwo świata, to nasz cel

Jak wygląda wasze zaplecze treningowe?

- Mamy bazę, albo coś na kształt bazy w ośrodku na warszawskim Bemowie. Tam spotykamy się najczęściej, mamy tam spokojne warunki do pracy i komfort treningu, niezależnie od warunków atmosferycznych i pory roku.

Sprzęt nie różni się niczym od tego, używanego przez piłkarzy, których znamy z telewizji. Mamy podobne akcesoria, te same piłki itd.. Różnica polega jedynie na tym, że nam do biegania potrzebne są kule.

A nowinki techniczne? Korzystacie?

Korzystamy. Zawodnicy mają dostęp m.in. do platformy, która pozwala na monitorowanie różnych parametrów. Dzięki STATSports możemy widzieć statystyki poszczególnych zawodników podczas treningów i meczów. Dokonujemy analizy gry – własnej i rywali. Przeprowadzamy także testy psychologiczne i osobowościowe. Dzięki nim, i zajęciom z trenerem mentalnym sięgamy po pokłady, kto wie, czy nie istotniejsze niż mięśnie.

Czujecie wsparcie przed mistrzostwami?

- Tak, otrzymujemy mnóstwo głosów z całej Polski i innych krajów. Kibice wspierają nas na wiele sposobów, to fantastyczne. Dlatego zrobimy wszystko, by ich nie zawieść.

Pomaga nam także PZPN, na wielu płaszczyznach. Związek wspiera nas m.in. w kwestiach organizacyjnych.

Nie tylko PZPN, ale również piłkarze pierwszej reprezentacji. Macie kilku ambasadorów z głośnymi nazwiskami.

- Łukasz Fabiański, Kamil Grosicki, Robert Lewandowski – o żadnym nie wolno zapomnieć. Każdy z nich jest dla nas ogromną motywacją. Wszyscy wykonują wielką pracę dla popularyzacji ampfutbolu. Chylę czoła przed każdym z nich, ale jednocześnie staram się strzec naszej tożsamości, którą budujemy od samego początku. Mimo różnych porównań i przydomków przypominam, że w naszym zespole każdy nosi swoje nazwisko i na jednej nodze godnie reprezentuje nasz kraj.

Coś w kierunku rozwoju i popularyzacji można zrobić jeszcze lepiej?

- Rozwijamy się dynamicznie. Być może ktoś oceni, że można szybciej – tego nie wiem. Wiem natomiast, że lepiej rozwijać się w sposób zaplanowany. I z polskim ampfutbolem dokładnie tak jest. Mnie nie brakuje niczego – mamy świetne warunki do pracy, treningu, rozwoju.

Jak ten rozwój widzi pan w najbliższych latach?

- Mam nadzieję, że jeszcze więcej ludzi, szczególnie dzieci i młodzieży z niepełnosprawnością będzie uprawiało sport, także ampfutbol. Im więcej ludzi, tym więcej klubów. Im więcej klubów, tym mocniejsza reprezentacja. Im więcej młodzieży, tym lepsza przyszłość.

Co sprawia, że przez tyle lat poświęca się pan ampfutbolowi?

- Robię to, co lubię. Dzięki tej dyscyplinie znalazłem wiele tego, co zaginęło w sporcie pod przykrywką zawodowstwa. Znalazłem to, czego czasami szukamy całe życie.

Nie ogranicza się pan jednak tylko do trenowania.

- Pomagam w Afryce. Przypadek chciał, że znalazłem się na afrykańskim kontynencie, który całkowicie mnie wchłonął. Prowadzę tam kursy dla trenerów, szkolenia dla bramkarzy, zdarzyło się także pracować z zespołami ampfutbolowymi. Łączę tę pracę z działalnością charytatywną, niosąc pomoc potrzebującym tam – dla sierot, dzieci, szkół, szpitali i drużyn piłkarskich.

Chciałbym jednak, żeby była jasność: moja uwaga jest skupiona na potrzebujących w Polsce. Założyliśmy wspólnie z przyjaciółmi fundację. Właśnie poprzez nią – Keepers Foundation – organizujemy w całym kraju imprezy charytatywne, turnieje, aukcje.

Skąd ta miłość?

- Jak każda – z serca.

Pan wkłada serce w pomaganie, a reprezentacja w grę. Jakiś czas temu w mediach pojawiło się porównanie kilometrów przebiegniętych przez piłkarzy ampfutbolowej reprezentacji w jednym ze spotkań i reprezentantów Polski na meczu mundialu w Rosji z Japonią. Wynikało z niego, że na minutę więcej biegają ampfutboliści. Jesteśmy aż tak mocni fizycznie i motorycznie?

- Takie porównania są ciekawe i obrazują ogrom pracy, jaką wykonujemy na boisku. Pokazują świetne przygotowanie motoryczne. Samego zestawienia z kadrą Adama Nawałki nie chcę jednak komentować. Jestem bowiem pełen szacunku dla selekcjonera i jego sztabu.

Porównań się jednak nie uniknie, jeśli spojrzy się na waszych rywali na mistrzostwach. Grupę macie bowiem niemal taką samą, jak drużyna Nawałki w Rosji. Jest Kolumbia, jest Japonia, i tylko Kostaryka zastąpiła Senegal. Będzie ciężko?

- To trochę wyświechtana regułka, ale chcemy wygrywać w każdym meczu, i z takim nastawieniem rozpoczniemy MŚ. Wszystkich rywali mamy doskonale rozpracowanych, jesteśmy przygotowani na rozegranie wielu meczów na mundialu. Dysponujemy szerokim, wyrównanym składem, w którym panuje znakomita atmosfera. Ale trzeba pamiętać, że to jest sport. Mogę obiecać jedno na pewno - wstydzić się za nas nigdy nie będziecie!

Plany na 4 listopada [wówczas odbędzie się finał ampfutbolowego mundialu] już są?

- Oczywiście. Na pewno napijemy się tequili.

Więcej o: