Amp Futbol. Mistrzostwa świata 2018. Bartosz Łastowski dla Sport.pl: Jedziemy zdobyć mistrzostwo świata, to nasz cel

- Jesteśmy przygotowani do gry na najwyższym poziomie. Teraz chcemy to udowodnić zdobyciem medalu mistrzostw świata - mówi w rozmowie ze Sport.pl reprezentant Polski w amp futbolu, Bartosz Łastowski. W niedzielę biało-czerwoni rozegrają swój pierwszy mecz mundialu, w którym zmierzą się z Kolumbią.

Czwarte miejsce na mistrzostwach świata i brązowy medal mistrzostw Europy, to ostatnie osiągnięcia reprezentacji Polski w ampfutbolu, odmiany piłki nożnej dla osób po amputacjach kończyn. W niedzielę biało-czerwoni rozpoczną grę w kolejnym mundialu. W fazie grupowej ich rywalami będą Kolumbia, Kostaryka i Japonia.

Bartosz Rzemiński: „Polski Messi”, ta łatka przypięła się do ciebie już chyba na stałe. Przeszkadza czy wręcz przeciwnie?

Bartosz Łastowski: Łatka, jak łatka. Normalna ksywka. Może innym by przeszkadzała, ale mi jest obojętna.

Ubiegłoroczne mistrzostwa Europy zakończyłeś z tytułem króla strzelców i 11 strzelonymi golami, a Polska zajęła trzecie miejsce. Na MŚ w Meksyku liczysz na podobną zdobycz?

- To trzecie miejsce i brązowe medale były czymś niesamowitym. Do Meksyku jedziemy z podobnymi aspiracjami, a jak przy okazji uda się zdobyć tytuł króla strzelców? Zły nie będę (śmiech).

Cztery lata temu na MŚ czwarte miejsce, rok temu wielki sukces na ME. Nie da się ukryć, że jedziecie w roli jednego z głównych faworytów.

- Te sukcesy, to na pewno fajne wspomnienia, do których chętnie wracam, ale to już przeszłość. Było dobrze, ale jeszcze lepiej może być dopiero za kilkanaście dni [po finale – red.].

Czujecie presję?

- Nie, bo budujemy mistrzowski zespół od dawna. Zespół, który ma być stabilny i wygrywać wszystko, co się da.

>> Pokonali wielkie tragedie, teraz będą walczyć o mistrzostwo świata. "Słońce w Meksyku świeci dla was"

A wsparcie? Mówi się o was coraz więcej. Przychodzą sponsorzy, ambasadorzy, kibice.

- To czujemy bardzo dobrze. Wiemy, że mamy wielu kibiców, którym jesteśmy niezwykle wdzięczni. Tak samo, jak sponsorom, bez których wyjazd na mistrzostwa nie byłby możliwy.

Łukasz Fabiański, Kamil Grosicki czy Robert Lewandowski - lepszych idoli, którzy was promują, wymarzyć sobie trudno. Wpływa to jakoś na was?

- Przede wszystkim posiadanie takich ambasadorów jest ogromną przyjemnością. Wspierają nas, pomagają, po prostu z nami są. Mnie coś takiego podnosi na duchu. To coś nie do opisania, móc zamienić kilka słów z takimi piłkarzami.

Czujecie się gotowi na najbliższy turniej?

- Tak, jesteśmy gotowi. Niedawno zakończyliśmy zgrupowanie. Takie zgrupowanie, jakiego ta kadra chyba jeszcze nie miała w całej swojej historii. Jesteśmy przygotowani w najlepszy możliwy sposób.

Jak wyglądały wasze treningi? Na co kładliście największy nacisk?

- Na stabilizację i fizyczność. Dużo pracy wykonywaliśmy też rękami. Za nami także treningi szybkościowe.

Jeżeli chodzi o motorykę i kondycję, to chyba będziecie na mistrzostwach jednym z najlepszych zespołów? Statystyki waszego meczu z Rosją na Amp Futbol Cup pokazały, że na minutę przebiegaliście więcej, niż piłkarze drużyny Adama Nawałki w meczu z Japonią na mundialu w Rosji.

- Sam byłem tym zaskoczony.

Z czego to wynika?

- Każdy wkłada serce i ogromny wysiłek w to, byśmy prezentowali się najlepiej, jako cała drużyna. Jesteśmy, a mówiąc my, mam na myśli także każdego zawodnika indywidualnie, przygotowani do gry na najwyższym poziomie. Czekamy tylko na „truskawkę na torcie” – medal mundialu.

Kolumbia, Kostaryka, Japonia – to wasi grupowi rywale. Z kim będzie najtrudniej?

- Z każdym. Na mistrzostwach słabych drużyn po prostu nie ma. Jeżeli jednak miałbym wskazywać konkretnego rywala, to niezwykle trudno będzie grać z Kolumbią, dlatego, że będzie to nasz pierwszy mecz turnieju.

Cztery lata temu na mundialu w półfinale zaskoczyła was Angola. Teraz widzisz jakąś drużynę, która znowu może sprawić niespodziankę?

- Znowu może być to jakiś zespół z Afryki. Piłkarze stamtąd są żywiołowi i dynamiczni, trudno się z nimi gra. W dodatku Hiszpanie będą groźni. Mają młody zespół, pierwszy raz zagrają na mistrzostwach.

Które miejsce Polski uznacie jako sukces?

- Jedziemy tam wygrać. Taki mamy cel, jak wszystkie drużyny, które zagrają na mistrzostwach.

Co w reprezentacji zmieniło się przez te ostatnie cztery lata, od mistrzostw w Meksyku?

- Głównie zmienił się styl gry. Wtedy graliśmy defensywnie, teraz to my mamy dominować i kontrolować.

>> Marek Dragosz dla Sport.pl: Na mundialu zagramy tak, że nikt się za nas nie będzie wstydził!

Jak wygląda rozwój waszej dyscypliny w Polsce? I jak wypada w porównaniu do innych krajów?

- Mamy swoją ligę, która ciągle się rozwija. W 2019 roku mistrz Polski, Gloria Varsovia zagra w Lidze Mistrzów. Wszystko zmierza w dobrym kierunku, ale wciąż brakuje zespołów, które zwiększyłyby rywalizację i podniosły jakość rozgrywek.

W Turcji zawodnicy ampfutbolowi utrzymują się z gry. Jak z tym jest w Polsce?

- Nie zarabiamy nic. Każdy z nas pracuje, większość wciąż się jeszcze uczy. Może w przyszłości się to zmieni, pojawią się pieniądze. W tej chwili najważniejsze jest jednak to, że taka dyscyplina w ogóle istnieje, a my dzięki niej możemy spełniać swoje marzenia.

Ty w Turcji też mogłeś grać i zarabiać, ale zrezygnowałeś. Dlaczego?

- W Polsce mam rodzinę, przyjaciół. Mam wszystko. Jestem za bardzo przywiązany, nie mogłem tak po prostu wszystkiego zostawić.

To jakie masz plany na przyszłość?

Teraz moim planem jest jak najlepsza gra na mistrzostwach. A po nich? Zobaczymy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.