Amp Futbol. Mistrzostwa świata 2018. Pokonali wielkie tragedie, teraz będą walczyć o mistrzostwo świata. "Słońce w Meksyku świeci dla was"

Śmierć ojca, noga przywiązana do kaloryfera, oderwana ręka czy rak kości. To tylko niektóre tragedie, które spotkały polskich ampfutbolistów. Ampfutbolistów, którzy mimo wielu przeciwności nigdy się nie poddali, dzięki czemu w niedzielę rozpoczną rywalizację w mistrzostwach świata w Meksyku, w których udział wezmą 24 reprezentacje. Jednych z największych faworytów do złotego medalu wspierają tysiące kibiców, wspiera też jeden z ich ambasadorów, Robert Lewandowski.

Czwarte miejsce na mistrzostwach świata i brązowy medal mistrzostw Europy, to ostatnie osiągnięcia reprezentacji Polski w ampfutbolu, odmiany piłki nożnej dla osób po amputacjach kończyn. W niedzielę biało-czerwoni rozpoczną grę w kolejnym mundialu. W fazie grupowej ich rywalami będą Kolumbia, Kostaryka i Japonia.

1 stycznia 2004 roku, mieszkańcy bloków na warszawskiej Pradze odsypiają trudy minionej nocy, żegnającej poprzednie 12 miesięcy. Jacek Kożuch bawi się ze swoim 3-letnim synkiem, ale w końcu zasypia. Żona pana Jacka wychodzi do pracy, zostawiając go samego. Podczas, gdy tata śpi, mały Kuba rozpoczyna niebezpieczną zabawę – wyciąga zapalniczkę i biega z nią po mieszkaniu. W końcu, przez dziecięcą ciekawość albo przypadek, podpala jedną z firanek. Ogień rozprzestrzenia się w błyskawicznym tempie, kiedy Kuba budzi swojego tatę, pali się już niemal wszystko. Pan Jacek reaguje szybko - otwiera okno i sadza swojego synka na parapecie, przywiązując go kablem za nogę do kaloryfera. Później zamyka drzwiczki i próbuje ratować samego siebie. Nie daje rady. Pali się żywcem, umierając w bólu na oczach własnego dziecka.

28-latek nie ma szans na przeżycie, ale ratuje swojego syna. Ludzie, którzy przechodzili ulicą, obserwowali tragiczne zdarzenia patrząc, jak pali się jedno z mieszkań na 4. piętrze. Ktoś wezwał straż pożarną i pogotowie. Przyjechało zbyt późno, by uratować pana Jacka, ale dość szybko, by pomóc Kubie. Strażacy ściągają przywiązanego do rynny malca i przekazują ratownikom, którzy wiozą go do szpitala.

Mija dzień, tydzień, miesiąc. Mija rok, po którym Kuba wraca do domu. Lekarze wyleczyli jego poparzenia, które objęły 20 proc. całego ciała. Nogi, która ucierpiała najbardziej, nie zdołali jednak uratować. Decyzję o jej amputacji podjęła pani Izabela, mama Kuby.

Mija kilkanaście kolejnych lat, Kuba jest starszy i bogatszy o kilka operacji, kilka przeszczepów skóry na kikucie, który pozostał z jego nogi. Młody warszawiak nie poddaje się jednak i nie załamuje, zamiast tego znajdując dla siebie pasję, jaką jest piłka nożna. Nie ogranicza się jednak tylko do jej oglądania w telewizji, chce grać. Z pomocą kul zaczyna od odbijania piłki od ściany, później zapisuje się do klubu, a na końcu trafia do reprezentacji Polski. Działacze polskiego stowarzyszenia amp futbolu twierdzą, że to jeden z najszybszych ampfutbolistów na świecie, chwali go również selekcjoner Marek Dragosz.

Kuba, który 14 lat temu był świadkiem wielkiej tragedii, teraz spełnia marzenia. W zeszłym roku zajął z reprezentacją Polski trzecie miejsce na mistrzostwach Europy, a w niedzielę rozpocznie z nią walkę na mistrzostwach świata w Meksyku, gdzie biało-czerwoni będą jednymi z największych faworytów.

>> Bartosz Łastowski dla Sport.pl: Jedziemy zdobyć mistrzostwo świata, to nasz cel

Oderwana ręka, rak i wypadek samochodowy

Historia Kuby Kożucha, który kilka miesięcy temu otrzymał – dzięki wielkiemu wsparciu Kamila Grosickiego – wartą ponad 30 tys. zł protezę, to tylko mała część tragedii, jakie przeżyli reprezentanci Polski w amp futbolu. Krzysztof Wrona stracił nogę w wypadku samochodowym, kiedy wracał z imprezy, Marcinowi Kusińskiemu lekarze musieli amputować kończynę przez złośliwego raka kości, a bramkarz Łukasz Miśkiewicz sam oderwał sobie rękę, kiedy wciągać zaczęła go maszyna w Kopalni Węgla Kamiennego w Knurowie.

Wspomniani zawodnicy, a także ich koledzy z reprezentacji, nigdy się jednak nie poddali. Zamiast tego jasno wyznaczyli sobie cele i marzenia, które spełniają na co dzień.

„To nie twoje dziecko, zobacz – ma dwie nogi”

Polscy ampfutboliści cechują się jednak nie tylko niesamowitą wytrwałością i wolą walki. Cechują się też ogromnym dystansem. „Jesteśmy jedną nogą w finale”, to przecież ich hasło na nadchodzące mistrzostwa świata w Meksyku. Podczas treningów bramkarze często mają piłkę „na wyciągnięcie jednej ręki”, a do szatni po zajęciach schodzi się szybko, „na jednej nodze”. Zawodnicy dobierają się w pary i razem kupują buty i rękawice: „Ty bierzesz lewy, ja prawy”. Takie sytuacje to normalna sprawa.

Humor reprezentantom Polski dopisuje cały czas. Najlepiej obrazuje to sytuacja, gdy jeden z nich na treningu chwalił się kolegom zdjęciem swojego nowonarodzonego dziecka. Co usłyszał od innych? „To na pewno nie twoje, zobacz, ma dwie nogi”. Kiedy indziej, jeden z piłkarzy zdjął specjalnie protezę, by nasypać do niej lodu i schłodzić w niej piwo. Takie historie powtarzają się co zgrupowanie, budując atmosferę i ducha zespołu. Zespołu, który już teraz uważany jest za jeden z najlepszych na świecie.

„Słońce w Meksyku świeci dla was”

W niedzielę właśnie ten zespół, prowadzony przez Marka Dragosza, rozpocznie rywalizację w mistrzostwach świata w Meksyku. Na poprzednim mundialu w tym kraju biało-czerwoni zajęli czwarte miejsce. W ubiegłym roku byli trzeci w Europie. Teraz, jak mówi jeden z najlepszych piłkarzy naszej kadry, Bartosz Łastowski, jadą po złoto. Tego, że Polacy pojechali po triumf pewien jest również ambasador ampfutbolistów, Robert Lewandowski. - Jesteście gotowi na wielki sukces, słońce w Meksyku świeci dla was.

>> Marek Dragosz dla Sport.pl: Na mundialu zagramy tak, że nikt się za nas nie będzie wstydził!

Terminarz meczów Polski na MŚ

28.10 (Niedziela) – 22:00 – Polska – Kolumbia

29.10 (Poniedziałek) – 23.00 – Polska – Kostaryka

30.10 (Wtorek) – 23:00 – Polska – Japonia

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.