Wszystko wskazuje na to, że cud staje się faktem. Kamil Glik, który tydzień temu doznał kontuzji barku podczas treningu w Arłamowie, prawdopodobnie weźmie udział w mundialu.
W poniedziałek środkowy obrońca AS Monaco przeszedł kluczowe badania w Nicei. - Dostałem zielone światło na udział w mundialu. Wszystko jest na dobrej drodze - powiedział Glik polskim mediom zaraz po opuszczeniu francuskiej kliniki. - Lekarze we Francji uznali, że wszystko jest okej, więc i ja jestem spokojniejszy. Ulżyło mi, że nie będę musiał poddawać się zabiegowi. Usłyszałem, że nie ma przeciwwskazań, bym pojechał na mistrzostwa świata - dodał piłkarz.
We wtorek przed południem Glik spotka się z Jackiem Jaroszewskim, lekarzem reprezentacji Polski, który przeprowadzi ostateczną konsultację i badania, po których sztab kadry podejmie decyzję o tym, czy zawodnik poleci na mundial.
Wyjazd na mistrzostwa nie oznacza jednak, że zawodnik Monaco będzie gotowy do gry na pierwszy grupowy mecz Polaków z Senegalem 19 czerwca. Według dziennikarza "Przeglądu Sportowego" Tomasza Włodarczyka nie można wykluczyć scenariusza, w którym Glik nie wystąpi w żadnym ze spotkań fazy grupowej.
- Trudno określić, kiedy Kamil będzie mógł wejść w trening z pełnym kontaktem: lekarze we Francji mówią 5-10 dni. Dojdą tejpy, tabletki. Decyzja po stronie sztabu - napisał na twitterze dziennikarz, który dodał, że na ten moment ciężko określić, czy Glik zdąży wrócić do treningów na pełnym obciążeniu do czasu meczu z Japonią, ostatniego biało-czerwonych w grupie.