Kibice Romy wierzyli w awans i mieli do tego podstawy. Drużyna Eusebio Di Francesco w podobnej sytuacji była już w ćwierćfinale LM, kiedy na Camp Nou przegrała z Barceloną 1:4, ale w Rzymie sensacyjnie odrobiła straty (3:0).
Od początku środowego spotkania Roma rzuciła się do ataków, ale to Liverpool jako pierwszy zdobył bramkę. Autorem trafienia został Sadio Mane, reprezentant Senegalu. Był to pierwszy stracony gol przez Romę w tej edycji LM na Stadio Olimpico, chociaż wcześniej grały tu m.in: Chelsea, Atletico Madryt i Barcelona.
Kuriozalny samobój
Gospodarze doprowadzili do remisu zaledwie pięć minut później. Zgrywaną na piąty metr piłkę Dejan Lovren wybił tak niefortunnie, że trafił w twarz swojego kolegę z zespołu Jamesa Milnera. Futbolówka odbiła się od piłkarza Liverpoolu w stronę bramki tak mocno, że Loris Karius nie miał szans na skuteczną interwencję.
Na 2:1 dla gości z Liverpoolu podwyższył Georginio Wijnaldum. Więcej goli w pierwszej połowie nie padło, ale była to głównie zasługa obu bramkarzy.
Po przerwie Roma znowu grała tak, jakby wciąż wierzyła w awans. W 50. minucie Edin Dżeko został staranowany przez Kariusa, ale sędzia Damir Skomina nie ukarał bramkarza, ani nie podyktował rzutu karnego. Arbiter dopatrzył się spalonego, ale wydaje się, że pomylił się w tej sytuacji. Minęło 180 sekund i już był remis. Bośniak celnie wykończył kontratak gospodarzy.
Do kolejnej kontrowersyjnej sytuacji doszło w 66. minucie, kiedy Alexander Arnold zagrał ręką we własnym polu karnym, ale arbiter nie podyktował karnego.
Zabójcza końcówka
W końcówce meczu Roma wciąż atakowała. Dwa gole zdołał strzelić Radja Nainggolan. W 87. minucie popisał się mocnym strzałem z dystansu, a w 93. minucie meczu pewnie wykorzystał rzut karny. Na następne bramki zabrakło już czasu. W sumie w dwumeczu Roma - Liverpool padło aż 13 bramek!
Finał odbędzie się 26 maja w Kijowie. Liverpool zagra z Realem Madryt, który w półfinale wyeliminował Bayern Monachium.