Polska - Nigeria 0-1. Potwierdzenie bez przełomu

Choć porażka z Nigerią zapewne wśród wielu kibiców wzbudziła niepokój, styl w jakim zaprezentowała się wczoraj we Wrocławiu reprezentacja daje powody do umiarkowanego optymizmu. Tym bardziej, że jeszcze niedawno w mediach przewijała się narracja nadchodzącej nieuchronnej katastrofy.

Kuracja

Kluczowym aspektem tego sparingu było szlifowanie ustawienia z trójką zawodników w linii defensywnej. Adam Nawałka ma świadomość, że wyprowadzanie piłki bardzo mocno kuleje (co pokazał zwłaszcza mecz z Danią), stąd też dzięki dodatkowemu zawodnikowi w obronie stara się tworzyć więcej opcji podań w okolicach własnego pola karnego. Nigeryjczycy w swoim wysokim pressingu nie byli zbyt agresywni, jednakże w momentach, gdy podchodzili w okolice naszego pola karnego, byli zwykle bez większych problemów ogrywani. Grający na bokach Kamiński i Piszczek dobrze potrafili wyczuć moment, kiedy należy uspokoić grę i jeszcze raz przegrać piłkę przez środek, a kiedy można ruszyć do przodu i zainicjować atak. Dzięki temu Polacy mogli ograniczyć liczbę sytuacji, w których w popłochu musieli grać długie piłki (tylko 22 przez cały mecz), by tylko uniknąć strat w strefach zagrożenia.

Wszystko ma swoją cenę

Odbiło się to jednak dość mocno na zdolności Polaków do kreowania własnych sytuacji. Znacznie trudniejsze staje się zadanie Lewandowskiego. Napastnik Bayernu błyszczy w meczach, kiedy może sobie pozwolić na grę w pobliżu linii defensywnej rywala, tam otrzymać piłkę, wygrać kluczowy pojedynek i wykończyć akcje. Tymczasem w starciu z Nigerią bardzo często z konieczności schodził w głąb pola, próbując rozprowadzić akcję, gdyż jego koledzy przez długi czas radzili sobie z tym przeciętnie. Przekładało się to bezpośrednio na liczbę szans, które stwarzali sobie Polacy. Tak, jak ze strony Adama Nawałki doskonałym manewrem było wystawianie Lewandowskiego z Milikiem, który to odciążał nieco najlepszego strzelca w historii reprezentacji z rozgrywania, tak wczorajsze starcie przypominało dość mocno smutne momenty z czasów Waldemara Fornalika. Napastnik Bayernu był często widoczny w środku pola, za to niezbyt w pobliżu szesnastki rywali. Ciężko go jednak za to winić, ponieważ gdyby zachowywał się w sposób znany ze swoich najlepszych meczów, prawdopodobnie piłka w ogóle by do niego nie dotarła. 

Kilka odpowiedzi

Choć ten pojedynek z punktu widzenia budowania kadry raczej nie okaże się przełomem, pozwolił też na wyciągnięcie kilku pozytywnych wniosków. Bardzo dobrze w fizycznych starciach z Nigeryjczykami odnajdował się Góralski, który skutecznie wcielał się w rolę jednoosobowej maszyny pressingowej. Dobrze przesuwał się za akcją, nie odstawiał nogi, choć nie wszystkie jego interwencje były udane, przyczyniały się przynajmniej do opóźniania ataków rywali. Co równie istotne, zaczyna brać na siebie trochę ciężaru rozgrywania, nie szukając tylko podań do najbliższego partnera, co dla bardzo defensywnie usposobionego pomocnika jest zawsze miłym dodatkiem. Drugim wygranym jest wystawiony na wahadle Kurzawa, głównie z uwagi na dobre zrozumienie swojej roli na boisku. Pracowicie zapewniał on szerokość przy wyprowadzeniu akcji, ale też wniósł wiele dyscypliny w defensywie, szybko odbudowując ustawienie po stracie piłki. Kolejny raz dużą kreatywność pokazał też Zieliński, ale w jego przypadku znowu można mieć zastrzeżenia do całokształtu gry, bowiem, jak w większości meczów kadry, błyszczał jedynie momentami, zwłaszcza w pierwszej połowie pozostając mało widocznym.

Gdzieś pomiędzy

Mimo porażki z niezbyt wysoko notowanym rywalem, nie był to słaby mecz naszych reprezentantów. Było to starcie kilkanaście poziomów wyższe niż te, których regularnie świadkiem jest wrocławski stadion, a naprzeciwko siebie stanęły dwie solidne, dobrze poukładane ekipy. Wrażenie przeciętności można było wynieść z ostrzejszego pressingu w środku pola, co przekładało się na niewielką liczbę sytuacji podbramkowych. Polacy odnaleźli się w tej grze całkiem przyzwoicie, w trudnych warunkach starali się operować piłką, momentami nawet z całkiem niezłymi rezultatami. Wynik był w tym meczu sprawą drugorzędną, bardziej należy się skupić na stylu gry naszych reprezentantów. A ci pokazali, że nie schodzą już poniżej pewnego poziomu, nawet w sytuacji kadrowych niedoborów i konieczności eksperymentowania. W kontekście mundialu ten mecz potwierdza, że ciężko nam tam będzie być rewelacją na miarę EURO 2016, ale też pokazuje, że jeśli nie nastąpi jakaś trudna w tym momencie do wyobrażenia katastrofa, nie będzie to kolejna impreza, po której będziemy musieli się tylko wstydzić.

Więcej o:
Copyright © Agora SA