Broendby. Nasza Ziemia Obiecana, czyli dawnych wspomnień czar [PREMIERA FILMU]

W Łodzi w centrum handlowym "Sukcesja" odbyła się uroczysta premiera filmu dokumentalnego "Broendby. Nasza Ziemia Obiecana" w reżyserii Macieja Szprynca.

Do kina Helios zjechali się byli legendarni piłkarze Widzewa, którzy w 1996 roku po dramatycznym dwumeczu z Broendby Kopenhaga awansowali do Ligi Mistrzów.

Wśród gości byli m.in. Marek Citko, Tomasz Łapiński, Andrzej Michalczuk, Radosław Michalski, Maciej Szczęsny, Marcin Zając oraz ówczesny i obecny trener łódzkiej drużyny Franciszek Smuda. Przyjechali również byli prezesi: Andrzej Grajewski i Andrzej Pawelec.

Gościem specjalnym był Zbigniew Boniek, legenda Widzewa. - Szkoda, że w czasach największej świetności, kiedy ogrywaliśmy Liverpool, Manchester City i Juventus Turyn nie było takiej technologii. Po każdym z tych wielkich meczów Widzewa mógłby powstać podobny dokument - mówił prezes PZPN.

W filmie, którego reżyserem jest Maciej Szprync wypowiadają się najważniejsi bohaterowie tamtego niezwykłego pojedynku, w tym m.in. byli piłkarze Broendby Kopenhaga: Aurelijus Skarbalius i Kim Vilfort. - Ten mecz to największy koszmar w mojej karierze. Ciężko mi do niego wracać. Byliśmy zbyt pewni siebie. Nie wiem, jak mogliśmy zaprzepaścić taką przewagę - wspomina Morgen Krogh, były bramkarz Broendby.

 

- Nawet przez chwilę przy wyniku 0:3 nie zwątpiłem w tę drużynę. Wiedziałem, że jedna akcja może dać impuls i wszystko jeszcze może się zmienić. Czułem gdzieś pod skórą, że to nie może się skończyć tak tragicznie jak się zapowiadało. Ta drużyna miała wszczepiony gen wygrywania. Za sobą mieliśmy mistrzowski sezon, w którym nie doznaliśmy ani jednej porażki. Nie było dla nas sytuacji beznadziejnych - wspomina Smuda. 

Legenda trwa

Po zakończeniu premiery porozmawialiśmy z Marcinem Zającem i Markiem Citko, byłymi piłkarzami Widzewa, którzy 22 lata temu wywalczyli awans do Ligi Mistrzów. Zobaczcie, jak wspominają tamte wydarzenia. 

Horror w Kopenhadze

Przypomnijmy, że w pierwszym meczu u siebie łodzianie wygrali 2:1, ale w rewanżu dominowali Duńczycy. Do przerwy było 2:0 dla gospodarzy. Druga połowa też zaczęła się fatalnie dla widzewiaków. Kim Vilfort strzelił na 3:0 i wydawało się, że marzenia o grze w elitarnych rozgrywkach trzeba będzie przełożyć na kolejny sezon. Widzew to była jednak drużyna z charakterem, która zawsze walczyła do końca. Podobnie było w Kopenhadze. Najpierw sygnał do ataku dał kontaktowy gol Marka Citki, a w ostatniej minucie piłkę do bramki skierował Sławomir Majak albo... Paweł Wojtala. W filmie pada kilka wersji, kto był autorem jednego z najważniejszych goli w historii łódzkiego klubu. 

Przeżyjmy to jeszcze raz...

 
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.