Kolejny mecz bez zwycięstwa na wyjeździe. Co stało się tym razem?
- Cały czas nie umiemy wygrać na boiskach rywali. Niestety o naszej porażce zadecydował detal, zadecydowało to, że sędzia podyktował karnego dla Legii. Szkoda, tym bardziej, że w drugiej połowie prezentowaliśmy się całkiem nieźle, a po golu Christiana Gytkjaera mieliśmy kilka dobrych okazji do zdobycia kolejnych bramek.
Decyzja o podyktowaniu rzutu karnego dla Legii była słuszna?
- Krótko mówiąc - „sędzia kalosz”. Widzieliśmy powtórki w szatni, od razu po zakończeniu spotkania, dziwię się, że arbiter nie puścił po czymś takim gry dalej. Niestety, czasami takie rzeczy decydują, tak było i tym razem.
Szybki gol Vesovicia od razu skomplikował sytuację.
- Szybko straciliśmy bramkę, to popsuło nam plany na ten mecz. W drugiej połowie zagraliśmy trochę lepiej, atakowaliśmy, udało nam się wyrównać, ale i tak na koniec nic nam to nie dało.
Z drugiej strony stwarzaliśmy sobie sytuacje, ale nie były one zbyt klarowne, nie potrafiliśmy wykończyć akcji.
Arkadiusz Malarz wybronił Legii ten mecz?
- Bronił dobrze, ale bez przesady. Ciężko powiedzieć, że wybronił Legii mecz. Analizowaliśmy jego ostatnie występy, i trzeba przyznać, że w kilku spotkaniach miał więcej pracy i popisał się efektowniejszymi paradami.
W tabeli Legia odjechała.
- Mamy już pięć punktów straty do Legii. To już znacząca różnica, trzeba gonić. W drugiej połowie zbudowaliśmy jednak pewnego rodzaju podłoże pod następne spotkania, jeżeli z kolejnymi rywalami gralibyśmy tak, jak w drugiej części pojedynku w Warszawie, to wszystko wreszcie zaczęłoby zmierzać w dobrym kierunku.
Przed wami kolejne trudne starcie.
- Kolejny mecz będzie bardzo ważny, gramy z Jagiellonią [11 marca o godz. 15:30 - red.] i musimy pokazać w nim swoją siłę, a potrafimy to zrobić.