Według pierwotnych założeń wciąż miał czekać na swoją szansę i być może wystąpić w meczu z Meksykiem. Kłopoty zdrowotne Michała Pazdana szybko zweryfikowały jednak te plany. Uraz doskwierał Pazdanowi na tyle, że mecz z Urugwajem i poczynania ofensywne Edinsona Cavaniego, oglądał z trybun.
W obliczu kłopotów legionisty, w pierwszej jedenastce na starcie z Urusami znalazł właśnie Jarosław Jach.
Nie tylko kontuzja Pazdana sprawiła, że Jach zadebiutował w kadrze. Jego gra, a nawet jego powołanie stało się faktem głównie ze względu na Marcina Kamińskiego, a konkretnie na jego kontuzję. To właśnie on miał być pierwszym wyborem Nawałki do gry trzema obrońcami i był do tego szykowany już od poprzednich zgrupowań.
Jach otrzymaną szansę wykorzystał znakomicie. Wywiązał się z zadań w obronie. Walczył, przepychał się, grał twardo - ale czysto -, a w drugiej połowie potrafił zapoczątkować groźną akcję ofensywną. Kibice zapamiętają jego udaną walkę na przebitki z trzema rywalami. Został za to nagrodzony gromkimi brawami.
- W pierwszej połowie byłem zestresowany, w drugiej ta presja już minęła, czułem się zdecydowanie lepiej i lepiej mi się grało, dzięki czemu częściej zagrywałem dobre podania do przodu - komentował swoją postawę Jach.
I rzeczywiście, stres i wielką tremę na początku po debiutancie było widać. Jach bardzo nieswojo czuł się z piłką, zagrywał ją do najbliższego zawodnika, nie podejmując żadnego, choćby najmniejszego, ryzyka. Największe problemy miał jednak z opanowaniem futbolówki, nawet kiedy udało mu się ją przejąć, ciężko było mu ją dobrze ustawić i zagrać, odskakiwała mu zbyt daleko i uciekała zbyt szybko.
Na szczęście im dalej w mecz, tym było lepiej. Przełomowy był jego największy błąd z 22. minuty, kiedy zanotował groźną stratę we własnym polu karnym, od tamtej pory grał poprawnie, a w miarę upływu czasu coraz śmielej pomagał zawodnikom ustawionym przed nim, zarówno w rozgrywaniu, a po stałych fragmentach gry, w strzelaniu.
- Przede wszystkim starałem się grać prosto, takie dostałem polecenia, to był mój debiut i najważniejsze było to, abym nie popełnił błędów - mówił obrońca.
Jest postrachem wszystkich obrońców w lidze francuskiej, no prawie wszystkich, bo Kamil Glik raczej strachu przed nim nie czuje. Cavani nie zagroził bramce reprezentacji Polski tak naprawdę ani razu, a była to zasługa m.in. defensora Monaco. Jednak gdyby nie wsparcie ze strony Jacha, który walczył z napastnikiem Paris Saint-Germain jak równy z równym, nie udałoby się go zatrzymać w 100%.
- Byłem na tyle skoncentrowany, że nie bałem się Cavaniego. Pomimo tego, że jest świetnym piłkarzem, udało nam się go zneutralizować - mówił po meczu Jarosław Jach.
Zneutralizować udało się nie tylko Cavaniego, ale i innych piłkarzy ofensywnych Urugwaju. Jach - który jedyny błąd popełnił w 22. minucie, kiedy nieczysto trafił w piłkę i sprokurował rzut rożny dla rywali - miał w tym wyraźny udział. Błysnął kilkukrotnie, pierwszy raz jeszcze w pierwszej części meczu ponad 50 tysięcy kibiców nagrodziło go brawami po tym, jak wyszedł zwycięsko ze starcia z Edinsonem Cavanim, Gissorgianem de Arrascaetą i Nahitanem Nandezem, którzy nawet łącząc siły nie potrafili odebrać piłki defensorowi Zagłębia Lubin. Po zmianie stron również radził sobie całkiem nieźle, w 65. minucie zgasił Cristiana Rodrigueza niczym amatora, a 32-latek jeszcze niedawno grał przecież w Atletico Madryt.
- Mecz z Urugwajem był poprawnym występem. Marzyłem o tym, żebyśmy zachowali czyste konto, to się udało. Byliśmy dobrze zorganizowani w defensywie, Urugwaj nie potrafił sobie stworzyć tak naprawdę żadnej klarownej sytuacji - dodawał polski obrońca.
Solidny w defensywie, aktywny w ofensywie - tak w telegraficznym skrócie można scharakteryzować występ Jarosława Jacha, bo poza należytym wykonywaniem zadań defensywnych, często stwarzał pod bramką rywali zagrożenie większe niż nasi piłkarze atakujący. Kilka razy uderzał głową, wykorzystywał swój wzrost i umiejętności gry w powietrzu, gdzie nie dawał najmniejszych szans Jose Marii Gimenezowi i Mauricio Lemosowi.
- Fajnie będę wspominał ten debiut. Mogłem go okrasić bramka, bo były ku temu okazje, nie udało się, ale i tak nie ma czego żałować - mówił o swoich szansach strzeleckich 23-latek.
- Myślę, że to odpowiedni moment na transfer. I na to, by ruszyć za granicę, bo nie biorę pod uwagę możliwości zmiany kluby, na któryś z polskich - mówił kilka dni przed meczem z Urugwajem Jarosław Jach w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.
Po piątkowym meczu towarzyskim notowania młodego obrońcy Zagłębia z pewnością wzrosły, a biorąc pod uwagę jego chęć rychłego transferu można sądzić, że konto Miedziowych już zimą zasili pokaźna, być może rekordowa suma.
Pytanie tylko, czy ewentualny transfer nie zamknie Jachowi drzwi do wyjazdu do Rosji, drzwi, które na razie zablokował nogą, i wciąż ma nadzieje je przed sobą otworzyć.
- Nie pójdę jednak do pierwszego lepszego zespołu, dlatego nie mogę powiedzieć, że transfer jest w stu procentach pewny. Muszę wiedzieć, że w nowym klubie będę mieć duże szanse na grę. Będę konsultować swój wybór z wieloma osobami, w tym oczywiście ze sztabem reprezentacji Polski - kontynuował młody defensor w rozmowie z PS.
Oby transfer był przemyślany i efektywny, i oby drzwi do reprezentacji uchylił mu jeszcze bardziej. Bo jak pokazują przykłady m.in. Bartosza Kapustki i Jana Bednarka, czasami można je sobie mocno zatrzasnąć, być może bezpowrotnie.
- Piątek był moim najlepszym dniem w karierze piłkarskiej, a mecz z Urugwajem jednym z najlepszych występów w ostatnim czasie. Była to wielka chwila, zrealizowałem coś, o czym marzy każdy chłopak - mówił zadowolony Jach po remisie z Urugwajem.
W sferze marzeń do tej pory pozostawał nie tylko występ z orzełkiem na piersi, ale również gratulacje od trenera Nawałki na forum całej drużyny. - Trener Nawałka wraz ze swoim sztabem podziękował mi i pogratulował dobrego występu w obecności kolegów z zespołu, było to dla mnie przyjemne uhonorowanie wieczoru, który na długo zostanie mi w pamięci - dodał piłkarz.
- Jarek Jach zanotował wiele bardzo dobrych interwencji, równie dobrze wyglądał w fazie rozegrania. Prezentował się naprawdę dobrze, mógł również zdobyć bramkę - mówił już sam Adam Nawałka na pomeczowej konferencji prasowej.
„Droga do Rosji zaczyna się dziś” napisał w piątek rzecznik prasowy reprezentacji Polski, Jakub Kwiatkowski. I zaczęła się na dobre. Biało-czerwony pociąg powoli ruszył w kierunku Moskwy, na razie można jeszcze do niego wskoczyć, ale z upływem czasu będzie jechał coraz szybciej, a ci, którzy nie zdążą w odpowiednim momencie dobiec na peron, drugiej szansy już nie będą mieli.
- Apetyt po takim występie wzrasta jeszcze bardziej. Będę się starał jak najlepiej prezentować w klubie i mam nadzieję, że zaowocuje to kolejnymi powołaniami. Uważam, że pokazałem, że mogę włączyć się do rywalizacji o wyjazd na Mistrzostwa Świata w Rosji. Jeżeli będę trzymał wysoki poziom w klubie, będę miał na to szanse - powiedział debiutant.
Jach do wspomnianego pociągu wskoczył kilkanaście dni temu, na razie krąży po korytarzu i sprawdza, kiedy i gdzie będzie mógł się rozgościć, mecz z Urugwajem pokazał, że już chyba widzi swoje miejsce.