W 29. kolejce Superettan (2. ligi szwedzkiej) Dalkurd pokonało Gais 1:0 i zapewniło sobie 2. miejsce w lidze. Tuż po ostatnim gwizdku kibice wbiegli na boisku i zaczęli świętować awans do ekstraklasy.
Mecz z zeszłego weekendu sprawił, że miasteczko Borlaenge stało się sławne na całą Szwecję. Dlaczego? Ma zaledwie 40 tysięcy mieszkańców, a wśród nich znajduje się duża grupa uchodźców z Kurdystanu, i choć nie ma żadnych tradycji piłkarskich to nieoczekiwanie powstała tam dobra - jak na realia II ligi szwedzkiej - drużyna.
- W Borlaenge wszyscy chcieli coś zrobić dla młodzieży, która wpadała w towarzystwo kryminogenne i narkotykowe, czuła się wyobcowana w nowym kraju i nie mogła znaleźć pracy. Dlatego powstał pomysł, aby założyć klub. Jego nazwa to Dal od prowincji Dalarna i Kurd od Kurdystanu – powiedział prezes klubu Ramzan Kizil cytowany przez dziennik „Goeteborg Posten”
Niewiele brakowało, a nie byłoby sukcesu Dalkurdu. W 2015 roku, gdy zespół wracał ze zgrupowania z Hiszpanii miał już zarezerwowany lot samolotem linii Germanwings. Ale w ostatniej chwili szwedzki klub zdecydował się na wcześniejszy lot. I to uratowało im życie. Doszło do tragedii, samolot Germanwings rozbił się w Aplach.
Klub istnieje od 2004 roku. Większość jego zawodników ma obywatelstwo szwedzkie, ale czują się Kurdami. To naród pochodzenia indoeuropejskiego, zamieszkujący przede wszystkim krainę zwaną Kurdystanem, podzieloną pomiędzy Turcję, Irak, Iran i Syrię. Duża diaspora kurdyjska rozsiana jest także w Niemczech, Francji i właśnie w Szwecji.