Piłkarz roku FIFA. Radosław Gilewicz: Może Lewandowski musi strzelać z rożnych?

- Cały czas zastanawiamy się, jakie granice on jeszcze przełamie, powoli kończą się możliwości. Karne strzela perfekcyjne, w wykonywaniu wolnych dąży do perfekcji, co jeszcze mógłby zrobić? Strzelać bezpośrednio z rożnych? - pyta Radosław Gilewicz. Z byłym reprezentantem Polski, a obecnie komentatorem Eurosportu rozmawiamy po plebiscycie FIFA. Piłkarzem roku został Cristiano Ronaldo, a Robert Lewandowski zajął dopiero 16. miejsce.

Łukasz Jachimiak: O ile gorszym piłkarzem od Neymara jest Robert Lewandowski?

Radosław Gilewicz: Tu jest tak jak z porównywaniem Cristiano Ronaldo i Lionela Messiego - znajdziemy mnóstwo ludzi twierdzących, że lepszy jest Polak i mnóstwo takich, którzy stwierdzą, że lepszy jest Brazylijczyk. Ale oni nie są do siebie aż tak podobni, żeby ich razem zestawiać. Łączy ich to, że są wielkimi gwiazdami i mają mnóstwo atutów. Natomiast Robert jest niesamowicie regularny jeśli chodzi o zdobywanie bramek, a Neymar jest piłkarzem bardziej kreatywnym, potrafiącym zrobić różnicę w drugiej linii. Jest też bardzo widowiskowy – prezentuje dużo sztuczek, potrafi minąć trzech-czterech rywali, wszystko robi na wysokim tempie. To się podoba kibicom. Ale czy nie podobają im się gole? Robert jest ich królem, jest królem pola karnego. Ma wręcz brutalne statystyki, ich się nie da porównać z tymi Neymara.

W sezonie 2016/2017 Polak rozegrał 47 meczów w Bayernie i strzelił 43 gole, a Brazylijczyk zdobył 20 bramek w 45 występach w Barcelonie.

- Liczby nie kłamią, potwierdzają, że Robert w polu karnym oferuje najwyższą jakość. A Neymar, mimo że w „jedenastce” roku FIFA znalazł się w roli środkowego napastnika, więcej oferuje poza „szesnastką”. Ich się nie da porównać jeden do jednego. A przynajmniej ja od tego uciekam.

W porządku, z tego co już Pan powiedział i tak łatwo wywnioskować, że według Pana między Lewandowskim i Neymarem nie ma aż takiej różnicy, jaką pokazuje plebiscyt FIFA The Best. Brazylijczyk zajął w nim trzecie miejsce, dostając 6,97 proc. wszystkich głosów, a Polak uplasował się na 16. pozycji, zbierając tylko 0,77 proc. głosów.

- Nie wiem czy warto brać ten plebiscyt całkiem na poważnie. Myślę, że dużych echem odbił się w nim transfer Neymara z Barcelony do Paris Saint Germain za rekordowe 222 mln euro. Wejście do nowej drużyny Neymar miał świetne, w ostatnim czasie zrobiło się o nim bardzo głośno, moim zdaniem to miało wpływ na wyniki. Brazylijczyk w końcu wyszedł z cienia Messiego, w którym był grając w Barcelonie. Wyniki są więc trochę dziwne, ale absolutnie nie podważam klasy Neymara. To jest piłkarz z absolutnego topu, a kiedy Messi i Ronaldo w końcu zejdą z tego niesamowitego poziomu, jaki prezentują już od wielu lat, to chyba właśnie młodszy od nich Neymar będzie zbierał najwięcej nagród. Będzie promowany nawet mimo gorszych statystyk, bo najważniejsze jest to, że gra widowiskowo.

Szkoda, że nawet plebiscyty, w których głosują głównie trenerzy i kapitanowie reprezentacji pokazują, że zawsze bardzo liczy się marketing, prawda? Lewandowski przegrał nie tylko z Neymarem, ale też m.in. ze Zlatanem Ibrahimoviciem i Andresem Iniestą.

- Bardzo się dziwię, że oni są wyżej. Faktycznie, marketing ma ogromne znaczenie i nad rzeczami z nim związanymi Robert musi pracować. Piłkarsko jest absolutnie lepszy od wielu graczy, którzy znaleźli się wyżej niż on. Neymara już zostawmy, bo to jest marketingowa maszyna, która jeszcze cały czas się rozwija. Ale ci starsi zawodnicy? Dostają głosy za to, czego dokonali wcześniej. Z drugiej strony każdy z głosujących zna się na piłce i ma prawo do wyboru swojego najlepszego piłkarza. Dlatego trzeba to szanować.

Co Lewandowski może zrobić, żeby zyskać marketingowo? Własną cieszynkę już wymyślił, dzieciaki zaczynają ją kopiować, co pokazał nawet syn Pierre’a-Emericka Aubameyanga. A może teraz czas na skandale, takie jak te Neymara?

- Niech lepiej osiągnie duży sukces z Bayernem. Życzę mu, żeby wygrał Ligę Mistrzów, odgrywając w niej wielką rolę. W tych rozgrywkach ma bardzo dobre statystyki [64 mecze i 41 goli], życzę mu tytułu króla strzelców w trwającym sezonie. A później dobrego wyniku z reprezentacją Polski na mistrzostwach świata. I może wtedy będziemy inaczej o Robercie rozmawiać.

Zmiana klubu chyba nie jest konieczna?

- Bayern to nie jest Real czy Barcelona, ale nigdy nie ma gwarancji, że odejście będzie oznaczało poprawę. A odejście do innego klubu niż te hiszpańskie wiążą się z jeszcze większą niewiadomą. Weźmy taki Manchester City. Tam jest świetny napastnik, Sergio Aguero, a nie ma go w czołówkach plebiscytów. Oczywiście on nie jest aż tak dobry jak Robert, nie ma aż tak znakomitych liczb, ale też jest przykładem pokazującym, jak duże znaczenie ma w dzisiejszej piłce marketing. Bayern to jeden z najlepszych klubów na świecie, ma swoją markę. Moim zdaniem Robert trzymając się Bayernu i osiągając z nim spektakularny sukces w Lidze Mistrzów, a do tego wojując z reprezentacją na mundialu w Rosji, w przyszłym roku będzie w wyborach FIFA wysoko. W takiej sytuacji wreszcie docenią go ci, którzy teraz go znają, ale ustawiają jeszcze w drugim szeregu.

Pewnie Lewandowskiemu przydałoby się więcej spektakularnych występów, jak cztery gole strzelone Realowi w półfinale Ligi Mistrzów czy pięć bramek w dziewięć minut z Wolfsburgiem. Takie rzeczy w plebiscytach ważą chyba więcej niż regularne trafianie w prawie każdym meczu?

- Na pewno po takich wybitnych występach jest o zawodniku głośniej, ale Robert już ma taką markę, że i bez nich jest doceniany, że za regularność też się go wymienia w gronie topowych piłkarzy. Właśnie nią zbudował sobie taką pozycję, że na całym świecie jest chyba najbardziej znanym Polakiem. Niedawno trener reprezentacji Brazylii powiedział, że gdyby mógł, wziąłby do swojej drużyny Roberta. Ludzie piłki go bardzo doceniają. Ostatnio mieliśmy też kolejny dowód, że Polak staje się idolem dla dzieciaków nawet jego rywali z boiska, bo zdjęcie swojego syna w koszulce Lewandowskiego pokazał Thiago Silva. Wcześniej mieliśmy tę sytuację z synem Aubameyanga, jeszcze wcześniej Alvaro Morata wyznawał, że jest wielkim fanem Roberta. Polak to światowej klasy piłkarz, bezsprzecznie jeden z najlepszych napastników.

Często mówimy, że to najlepszy środkowy napastnik świata. Tymczasem więcej głosów od niego poza Ibrahimoviciem zebrały jeszcze dwie inne „dziewiątki” – Luis Suarez i Aubameyang.

- Ten plebiscyt kojarzy mi się z Eurowizją. Na pewno są kraje, które się umawiają, na kogo głosować. Ale też nie podważajmy klasy tych piłkarzy. Każdy z nich ma ogromne umiejętności. Pewnie jest tak, że w chwili decydowania któremu dać punkty głosujący kierują się też tym, co zawodnik robi poza boiskiem, na ile jest tam barwny. Robert jeszcze cały czas jest na dorobku, również pod tym względem. I ma ludzi wokół siebie, którzy pracują, żeby tu było go więcej.

On sam może jeszcze popracować nad swoimi umiejętnościami i dorzucić coś do palety, którą już ma? Jakiś czas temu nikt nie spodziewał się, że będzie tak dobrze strzelał z rzutów wolnych, więc może jeszcze czymś nas zaskoczy?

- Cały czas zastanawiamy się, jakie granice on jeszcze przełamie, czy jeszcze coś może zacząć robić, więc powoli kończą się możliwości. Karne strzela perfekcyjne, w wykonywaniu wolnych dąży do perfekcji, co jeszcze mógłby zrobić? Strzelać bezpośrednio z rożnych? Chyba nie. Ale chyba on to sam powiedział – musi więcej strzelać zza pola karnego, żeby i w ten sposób zdobywać gole. On jest kompletnym napastnikiem – głowa, prawa noga, lewa noga, gra tyłem do bramki, gra z kontry – ma wszystko, nie widzę u niego słabych punktów. Mentalnie też jest bardzo mocny, strzela regularnie bez względu na stawkę i klasę rywala.

Nie ma dryblingu – rzadko mija nim rywali.

- Ale ten, kto robi show być może nie ma tego, co ma Lewandowski. Jak zaczniemy szukać, to u każdego piłkarza znajdziemy coś, co jeszcze mógłby poprawić.

Na przykład Messi i Ronaldo gorzej od Lewandowskiego strzelają karne?

- Właśnie miałem o tym powiedzieć. Na pewno nad tym elementem obaj muszą jeszcze pracować dużo więcej niż Robert.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.