Gościnna Francja, nienormalna Marsylia. Autografy i zdjęcia zmieniły się w latające napoje i bagietki. Neymar na meczu OM - PSG testu nie zdał

PSG zremisowało z OM 2:2. Pierwszego gola dla gości strzelił Neymar. Bohaterem meczu jednak nie był. Opuścił plac gry po pchnięciu rywala i czerwonej kartce. Łatwego życia w Marsylii nie miał. Na boisku zadbali o to rywale. Na trybunach kibice.

Pewnie wiedział, że w Marsylii czeka go specyficzny mecz. Zapewne opowiadano mu, że animozje na linii stolica-prowincja są spore. Przez paryżan wszystko co jest poza ich miastem, właśnie tak jest określane. Inaczej mówiący i zachowujący się przedstawiciele stolicy Delty Rodanu to dla mieszkańców największego miasta we Francji „wieśniaki”. Gdy do tego dołożymy jeszcze rywalizację sportową, jaką od lat 80. toczą oba kluby, to poziom emocji często przekracza tam dozwoloną normę.

Widać to zresztą w policyjnych statystykach. W 1995 roku przed francuskim klasykiem zatrzymano 146 osób, dziewięciu policjantów wylądowało w szpitalu. W 2000 roku 18-letni fan Olympique Marsylia został sparaliżowany. Do tragedii doszło na stadionie. Ktoś z sektora kibiców PSG trafił go ciężkim przedmiotem. W 2003 roku rannych w wyniku zamieszek zostało 27 kibiców. W 2010 roku w szpitalu zmarł pobity kibic PSG. To tylko kilka smutnych wspomnień z historii francuskiego klasyka. Wspomnień, które jednak obrazują, jak elektryzującym wydarzeniem są mecze obydwu drużyn. W minioną niedzielę zatrzymano „tylko” 16 krewkich kibiców. Na ulicach Marsylii tradycyjnie doszło do starć z policją. Więcej nad Sekwaną mówi się o tym co działo się podczas samego meczu, nie chodzi rzecz jasna tylko o wydarzenia sportowe.

Gościnna Francja, nienormalna Marsylia

Gwiazdy PSG wzbudzają zainteresowanie w całej Francji i ściągają komplety widzów nawet w  Guingamp czy Metz. Teraz też zagrały przy pełnych trybunach. Oczywiście nikt na Stade Velodrome nie kupował biletów dla Neymara czy Cavaniego. Tu na normalne przyjęcie nie było się co nastawiać. Zresztą, by dostać się na stadion nie skorzystano z firmowego, oklejonego znakami PSG autokaru. Piłkarze ze względów bezpieczeństwa ukryli się w zwykłym autobusie. Na samym stadionie najtrudniejszą przeprawę miał oczywiście były gracz Barcelony.

Neymar na razie we Francji przyzwyczajony był do braw, setek próśb o autografy czy koszulkę. Stykał się z ogólną życzliwością fanów, także podczas spotkań wyjazdowych. W tych realiach Marsylia, była dla niego innym światem. Dobrze widać to było w 73. minucie spotkania, gdy przy stanie 1:1 chciał wykonać rzut rożny. Gdy zbliżył się do linii końcowej boiska, już kilkunastoletnie dzieci przywitały go środkowym palcem. Usłyszał kilka wiązanek. Z sektorów zajmowanych przez marsylczyków poleciały też bagietki, pojemniki z sokiem, colą i zapalniczki. Stały fragment gry wykonał po minucie, w towarzystwie zasłaniających go tarczami ochroniarzy.

- Ciskali czym się dało. To nie jest futbol. To jakby w restauracji ktoś rzucał nożami i widelcami w kucharza. To nie jest normalne – mówił po meczu dziennikarzom z Brazylii.

Neymar oczywiście miał prawo być zdenerwowany, ale podczas sportowej rywalizacji sam nie wytrzymał. W 87. minucie meczu zobaczył drugą żółtą kartkę. Wzięty w kleszcze przez graczy gospodarzy i podcięty przy próbie dalszej gry stracił panowanie nad sobą i odepchnął Lucasa Ocamposa.

- Moje wykluczenie nie było do końca sprawiedliwe. Przez cały mecz zebrałem sporo kopniaków, mam ślady na całym ciele. Chciałem kontynuować akcję po tym jak znów mnie sfaulowano. On wyciął mnie od tyłu, więc zareagowałem, a ten przewrócił się teatralnie – bronił się napastnik z Parc des Princes przed mikrofonami mediów.

Neymar rzeczywiście w całym spotkaniu przez graczy Olympique szczędzony nie był, sporo fauli było złośliwych. Marsylię na pewno zapamięta, przy następnym meczu pewnie już zapali mu się czerwona lampka. Zresztą przez ostatnie cztery lata gry w Barcelonie, czerwoną kartkę zobaczył tylko raz i to we wszystkich rozgrywkach. Było to w starciu z Malagą po faulu na Diego Llorente. Spokojny piłkarz można by rzec. Ale w Marsylii wszyscy są nerwowi.

- Na jego miejscu sprzedałbym komuś plombę już kwadrans wcześniej – na gorąco wyznał Marco Verratti. - Są tacy gracze których trzeba chronić szczególnie. Jak grasz z Barceloną i drugi raz sfaulujesz Messiego, to dostajesz żółtą kartkę, w europejskich pucharach jest zresztą tak samo – kontynuował Włoch.

Neymar najbliższy mecz z Niceą obejrzy zatem z trybun. Potem wszystko wróci do normy. Podczas wyjazdu do Angers, znów będą autografy i zdjęcia. Bagietki i sok dostanie tam tylko jako poczęstunek.

Więcej o:
Copyright © Agora SA