Ekstraklasa. Piłkarz Legii, który Wisły nigdy się nie wyrzeknie. Krzysztof Mączyński wraca do Krakowa

Przejście Krzysztofa Mączyńskiego z Wisły Kraków do Legii Warszawa było najgłośniejszym transferem lata w Ekstraklasie. W niedzielę, znienawidzony pod Wawelem zawodnik, po raz pierwszy zagra dla stołecznej drużyny we własnym mieście, przeciwko "własnemu" klubowi.

"Nie" - to odpowiedź Mączyńskiego na pytanie o to, czy kiedykolwiek zagra w Legii. Zawodnik usłyszał je w jednym z programów Canal+, mógł w nim skorzystać z koła ratunkowego w postaci "pomidora", ale wolał zdecydowanie zaprzeczyć. W Legii miał nigdy nie zagrać.

Ten odcinek i słowa Mączyńskiemu przypomniano kilka miesięcy później, kiedy urodzony w Krakowie i wychowany przy ul. Reymonta piłkarz, zdecydował się na transfer do Legii. Pomocnik, który z przywiązaniem do swojego miasta i klubu nigdy się nie krył, odszedł do znienawidzonej, stołecznej drużyny. W niedzielę Mączyński po raz pierwszy zagra przeciwko Wiśle w barwach Legii. Początek spotkania w Krakowie o godz. 18, relacja na żywo w Sport.pl.

Wisły nigdy się nie wyrzeknie

Burza w internecie rozpoczęła się jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem transferu. Reprezentanta Polski obrażali kibice obu klubów. Wisły, bo czuli się zdradzeni. Legii, bo nie chcieli w swoim klubie kogoś, kto obiecywał, że przy Łazienkowskiej nigdy nie zagra. Ale to był tylko początek.

Po potwierdzeniu transferu na Mączyńskiego spadło wiadro pomyj. Piłkarza obrażano na foach, w mediach społecznościowych, nawet na Wikipedii, gdzie ktoś do jego imienia i nazwiska dopisał słowo "Judasz". Sam zainteresowany z własnej nazwy użytkownika na Twitterze usunął litery TSW, czyli skrót od "Towarzystwo Sportowe Wisła".

- Wyzwiska pojawiają się tylko w internecie. Kiedy byłem w Krakowie, ludzie mimo informacji, że przechodzę do Legii, prosili o zdjęcia, dopytywali, skąd taka decyzja. Rozmawiali, ale bez żadnych wyzwisk. Przez internet łatwo jest bluzgać, ale od tego też najłatwiej się odciąć - mówił Mączyński w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".

- Mam czyste sumienie, a to dla mnie bardzo ważne, bo przy Reymonta się wychowałem. Chodziłem na mecze Wisły, nie tylko piłkarskie, ale też na koszykówkę i siatkówkę. Jako 12-latek byłem na pierwszych meczach wyjazdowych, na które zabierał mnie ojciec chrzestny. Dlatego nigdy nie wyrzeknę się Wisły, zawsze będę jej kibicował.

Nie pierwszy raz na Wiśle przeciwko Wiśle

W niedzielę Mączyński znów zagra przy ul. Reymonta, tym razem w barwach Legii. Nie będzie to jednak pierwszy raz, kiedy 30-latek zmierzy się z Wisłą na jej stadionie w roli gościa. Wcześniej trzykrotnie zdarzało mu się to już, gdy grał w Górniku Zabrze. Jako zawodnik śląskiego klubu Mączyński grał z Wisłą w Krakowie trzy razy - dwukrotnie wygrał, raz zremisował, strzelił nawet jednego gola.

Niedzielne spotkanie będzie jednak inne, specyficzne. Po pierwsze, wcześniejszym odejściom Mączyńskiego z Wisły nie towarzyszyły aż tak duże emocje. Po drugie, wtedy nie odchodził do znienawidzonego przez kibiców klubu. Chociaż starcia Legii z Wisłą są już wyblakłym klasykiem Ekstraklasy, to "dzięki" Mączyńskiemu znów nabiorą one dodatkowego smaczku.

- Co myślą o mnie kibice? Nie zwracałem uwagi na powstałe po moim odejściu zamieszanie, więc teraz również nie chcę się przejmować tym, jak w Krakowie ludzie zareagują na mój przyjazd. Jadę tam z bardzo dobrym nastawieniem, jestem niezwykle zmotywowany i interesują mnie wyłącznie trzy punkty - powiedział Mączyński w rozmowie z Legia.com.

- To, co kibice Wisły będą śpiewać czy pisać na transparentach, nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Ja naprawdę przeżyłem w życiu już tyle, że takie rzeczy mnie nie dotykają.

Upieką chleb bez mąki?

 W Krakowie niedzielnego meczu nie mogą się już doczekać. W tygodniu Wisła poinformowała, że spotkanie z Legią obejrzy komplet publiczności. Publiczności, która przygotowuje się na "specjalne" powitanie Mączyńskiego.

Do przyjścia na stadion na mecz z mistrzem Polski zachęcały m.in. grupy kibicowskie krakowskiego klubu. W tym celu przygotowały one plakaty, na których widnieje napis "Przywitajmy Judasza" oraz postać Pinokia w legijnej koszulce. Wszystko to oczywiście w odniesieniu do Mączyńskiego.

Na drobną złośliwość pozwolił sobie też sam klub za pośrednictwem mediów społecznościowych. Zachęcając kibiców do kupna biletu na Twitterze wiślacy zapewniali, że przy Reymonta 22 "upieką chleb bez mąki".

Chociaż w Krakowie ciśnienie na mecz z Legią i powrót Mączyńskiego jest duże, to ten konsekwentnie podkreśla, że otoczka wokół starcia z jego byłym klubem nie robi na nim żadnego wrażenia. Co, jeśli 30-latek w niedzielę strzeli gola?

- Będę się cieszył jak z każdej bramki. Nie znam piłkarza, który smuciłby się po strzelonym golu. Kwestia celebracji bramki to zupełnie inna sprawa, bo choć gol zawsze cieszy, to pytanie jak okażesz swoją radość. Nie będę nic obiecywał, bo nie mam pojęcia jak potoczy się mecz. Wiem tylko, że do Krakowa jedziemy po to, by strzelić bramki i wygrać - zapewnia Mączyński.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.