Od kiedy w lipcu Murapol przejął większość udziałów w Widzewie Łódź, wśród fanów czterokrotnego mistrza kraju, ponownie odżyły marzenia o powrocie do wielkości. Największy polski deweloper zapowiedział, że w ciągu pięciu lat zainwestuje około 16 mln zł. - Kiedy awansujemy do ekstraklasy, to Widzew będzie walczył o mistrzostwo Polski - zapowiada Michał Sapota, prezes zarządu Murapolu.
Do gry w elicie jeszcze daleka droga. W najkrótszej opcji to kwestia trzech lat, ale już teraz pod względem finansowym Widzew przewyższa niektóre kluby ekstraklasy i niemal całej pierwszej ligi. Budżet na obecny sezon wynosi ponad 8 mln zł. Z takimi pieniędzmi łodzianie mogliby z powodzeniem walczyć o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Imponująca zawartość klubowej kasy, to nie tylko efekt wejścia Murapolu, ale przede wszystkim rekordu sprzedanych karnetów (prawie 16 tys. sztuk!), czyli ponad 2 mln zysku. Najdroższe vipowskie karnety kosztowały 2 tys. zł.
Do tego łódzcy działacze bez problemu wynajęli wszystkie z 18 skyboxów, a nie jest tajemnicą, że chętnych firm na swoje stałe miejsce na stadionie jest znacznie więcej. Koszt jednej loży dla VIP-ów na cały sezon to 60 tys. zł, a właśnie na wynajmowaniu powierzchni na obiekcie, zarabia się najwięcej.
Kibice Widzewa Łódź TOMASZ STANCZAK
Zainteresowanie sponsorów jest bardzo duże. Już teraz większość z nich zadeklarowała chęć współpracy w kolejnych sezonach. Do największych partnerów należy m.in. TERMOton, który za roczną reklamę na koszulkach zapłacił pół miliona złotych. Wiele klubów z ekstraklasy może pozazdrościć takiej umowy.
Moda na Widzew rośnie co przekłada się również na coraz większe zainteresowanie sponsorów technicznych. Do klubu wpłynęły oferty takich marek jak: Adidas, Nike oraz Jako, które od kolejnego sezonu chciałyby ubierać łódzki zespół. W czerwcu kończy się umowa z Ziną. Polski producent sprzętu sportowego też zapowiada chęć kontynuowania współpracy.
Marketingowego sukcesu z pewnością nie byłoby bez kibiców. Po upadku klubu, do którego doszło dwa lata temu, wiele razy udowodnili, że potrafią być z Widzewem na dobre i złe. Początkowy "booom" na karnety wielu ekspertów oceniało, jako tzw. cegiełki na pomoc odradzającego się Widzewa. Mało kto sądził, że frekwencja na czwartym szczeblu rozgrywek tak długo będzie się utrzymywała na najwyższym poziomie. Łódzcy kibice na każdym meczu u siebie niemal w całości wypełniają stadion, mogący pomieścić 18 tys. widzów. Sześć dotychczasowych spotkań przy al. Piłsudskiego oglądało 95 482 fanów! To więcej niż na Legii, której pojedynki w obecnych rozgrywkach przyciągnęły na ul. Łazienkowską - 93 311 osób.
Franciszek Smuda MARCIN STĘPIEŃ
Dodatkowym magnesem - przede wszystkim dla nieco starszych kibiców - jest powrót Franciszka Smudy, który na Widzewie jest uwielbiany. Dla "Franza" to powrót po 12 latach do klubu, w którym święcił największe sukcesy (dwa mistrzostwa i awans do Ligi Mistrzów). W 2004 r. Smuda pracował jednak społecznie. Widzew był bankrutem. Do bramy pukał komornik, z kranu leciała tylko zimna woda i nie było pieniędzy nawet na papier toaletowy. Efekt był taki, że drużyna złożona z juniorów z hukiem spadła z ekstraklasy. Teraz co miesiąc na konto byłego selekcjonera reprezentacji Polski wpływa 30 tys. zł.
Najlepsi piłkarze też nie mogą narzekać, bo zarabiają około 10 tys. zł. Jak na trzecioligowe realia to gigantyczne pensje. Co ciekawe, mimo pokaźnego budżetu, pięknego stadionu i armii kibiców, Widzewowi bardzo trudno ściągnąć lepszych zawodników z wyższych lig. Co stoi na przeszkodzie? - Presja. Stać nas nawet na solidnych, doświadczonych graczy z I ligi, ale ci wolą zarabiać nieco mniej i grać tam, gdzie oczekiwania są znacznie niższe. Z kolei piłkarze o większych umiejętnościach, z którym też oferowaliśmy grę w Łodzi, zwyczajnie odmawiali gry w trzeciej lidze. Po awansie o szczebel wyżej powinno być z tym nieco łatwiej - mówi osoba związana z łódzkim klubem.
W Widzewie nikt nie wyobraża sobie braku awansu do drugiej ligi. Od początku rozgrywek jest zdecydowanym faworytem rozgrywek, ale jeśli będą mu się zdarzały takie wpadki jak niedawny remis z... GKS Wikielec (2:2), ostatnią drużyną w tabeli, to bardzo szybko może sobie skomplikować drogę do II ligi. - Dla wszystkich trzecioligowych drużyn pojedynek z Widzewem to jak finał Ligi Mistrzów. Kiedy przyjeżdżają na nasz stadion, to głośny doping kilku tysięcy fanów bardziej mobilizuje rywali niż nas napędza - uważa Smuda.
Zimą klub zamierza dokonać kilku wzmocnień. - Planujemy 3-4 solidne transfery - zapowiadają w Widzewie. W szukaniu lepszych piłkarzy od niedawna pomagają mu Zdzisław Kapka i Tomasz Łapiński, jeden z najwybitniejszych widzewiaków w historii klubu.
Na razie łódzki zespół zajmuje drugie miejsce w grupie I trzeciej ligi. Do lidera Sokoła Aleksandrów traci cztery punkty.
Obserwuj autora na twitterze