Eliminacje MŚ 2018. Polska - Czarnogóra 4:2. Sebastian Mila: nawet z 2:3 byśmy odrobili

- Nawet gdyby się zrobiło 2:3, to nasi by to odrobili - mówi Sebastian Mila po zwycięstwie Polski nad Czarnogórą 4:2 i awansie naszej reprezentacji do przyszłorocznych finałów mistrzostw świata. Były reprezentant Polski by w kadrze na MŚ 2006, a jeszcze niedawno występował w reprezentacji prowadzonej przez Adama Nawałkę. Jakie różnice wskazuje między ekipą, która wywalczyła poprzedni awans na mundial i obecną?

Łukasz Jachimiak: Powiedz z ręką na sercu – denerwowałeś się po golu dla Czarnogóry na 2:2?

Sebastian Mila: To był dziwny moment, ale widziałem po drużynie, że się dobrze czuje, że jest pewna. Tak naprawdę oprócz pięciu minut ze straconymi golami nie czułem żadnego niepokoju. Ale ten moment był zaskakujący, nawet jeśli cały czas wierzyłem, że bez problemu uzyskamy dobry wynik i awansujemy.

Przy wyniku 2:2 realizator transmisji pokazał naszą ławkę rezerwowych, na której Łukasz Piszczek rozmawiał z Łukaszem Fabiańskim i głośno się śmiał. Nerwowy ten śmiech chyba nie był?

- Na pewno nie. Myślę, że drużyna czuła, że to jej dzień, że nie może się stać nic, co mogłoby nas skrzywdzić. Nawet gdyby się zrobiło 2:3, to nasi by się zebrali i jeszcze by to odrobili.

Kiedy zrobiło się 2:2, to na Twitterze zacząłem pisać, że ten wynik jest po to, żeby zwycięską bramkę zdobył Robert Lewandowski. Nie zdążyłem napisać, a on strzelił na 3:2. Zaskoczysz mnie, mówiąc, że Ty w tamtym momencie na bohatera typowałeś kogoś innego?

- Szkoda, że nie zdążyłeś tego napisać, to by było fantastyczne. Ja napisałem coś w rodzaju „spokojnie, bo kiedy się pali, to chłopaki potrafią to ugasić”. I rzeczywiście długo na ugaszenie pożaru nie musieliśmy czekać. Ta drużyna ma taki charakter, że świetnie sobie radzi w trudnych momentach, że się szybko resetuje, że potrafi przejść do porządku dziennego nad tym złym, co się stało.

Lewandowski strzelił na 3:2, a na 4:2 trafił dla nas Stojković, wbijając piłkę do własnej bramki po tym, jak zaatakował Lewandowski. W drugim meczu z rzędu zobaczyliśmy, jak rywale głupieją, kiedy nasz kapitan jest w polu karnym.

- To prawda, sprawa jest jasna i klarowna - Robert to jest piłkarz niesamowitego formatu. Już trudno znaleźć określenia dla niego. On gra w piłkę na wspaniałym poziomie, już od jakiegoś czasu wydaje nam się, że więcej nie zrobi, że już niczym nie jest w stanie nas zaskoczyć, a jednak on to ciągle robi, cały czas coś dodaje. Fantastyczna sprawa mieć kogoś takiego. Ale pochwalić trzeba też innych chłopaków. Choćby Piotr Zieliński grał bardzo dobrze. W pewnym momencie wymieniłem na Twitterze kilkunastu naszych piłkarzy, pisząc, że chciałbym, żeby każdy z nich strzelił gola. Nie zależało mi na tym, żeby wynik był jak najwyższy, ale chciałem w ten sposób powiedzieć, że każdy z nich zasłużył na swój wielki moment.

„Robert Lewandowski” – to jest pewnie pierwsza odpowiedź na pytanie o różnice między kadrą, która awansowała na mundial 2018 a reprezentacją, która wywalczyła prawo gry w MŚ 2006. Ale nie idźmy na łatwiznę – grałeś i u Pawła Janasa, i u Adama Nawałki, więc wskaż więcej różnic, powiedz czym kadra Nawałki tamtą przewyższa.

- Musimy pamiętać, że piłka to gra drużynowa. Oczywiście drużyna potrzebuje lidera i teraz ma najlepszego z możliwych. Ale przede wszystkim mamy trenera, który potrafi wyzwolić, wyciągnąć z piłkarzy wszystko co najlepsze. Ma z chłopakami świetny kontakt, czuje szatnię, czuje drużynę, świetnie wszystko zbudował. Pamiętajmy też, że piłkarze grają teraz w lepszych klubach, mają znaczące pozycje, ugruntowane nazwiska w Europie. Milik, Zieliński, Glik, Szczęsny – to są piłkarze, których naprawdę znają kibice. Jak zapytasz kogoś z innego kraju kto to jest Milik, to powie ci, że napastnik Napoli i reprezentacji Polski, a pewnie nawet poda poprzednie kluby Arka. Albo weźmy „Krychę” – był w Sevilli, wygrał Ligę Europejską, odszedł do drużyny, która teraz kupiła Neymara za 222 mln euro. Teraz mamy dużo większy potencjał niż we wcześniejszych latach.

Powiedziałeś, że Nawałka wyciąga wszystko ze swoich piłkarzy. Janas był pod tym względem słabszy? Nie był tak dobrym motywatorem, nie kontrolował wszystkiego tak szczegółowo?

- Tego bym nie powiedział. Musimy sobie powiedzieć szczerze, że trener Janas nie miał takiej kadry, jaka jest teraz. Ciężko te kadry porównać, to nawet nie ma sensu.

Przypomnijmy, że u niego w eliminacjach najwięcej bramek zdobywali Maciej Żurawski i Tomasz Frankowski, obaj z Wisły Kraków, a teraz w ataku mamy Lewandowskiego z Bayernu i Milika z Napoli.

- No właśnie. W ogóle bardzo ciężko porównuje się czasy. Tempo zmian jest szalone, wszystko brutalnie pędzi. Nie doceniać kogoś, kto był wcześniej – to byłby błąd. Błędem byłoby też niedocenianie tego, co mamy teraz. A mamy coś fantastycznego i na tym się musimy skoncentrować, żeby jeszcze szukać rezerw i jeszcze się podciągnąć.

Jeszcze jedno trzeba powiedzieć – trudno wyobrazić sobie, żeby Nawałka przed mundialem w Rosji odstawił od kadry tak ważnych ludzi, jak Frankowski, Jerzy Dudek i Tomasz Kłos w reprezentacji Janasa. Tamte decyzje selekcjonera na pewno zmąciły spokój w drużynie, a Nawałka już miał jedną wielką imprezę i niczego takiego przed nią nie zrobił.

- Tamte decyzje na pewno były trudne, tak. Nie ulega wątpliwości, że to były dla nas duże zmiany. Ja byłem wtedy młodszym piłkarzem, sam się bałem o to czy się znajdę w drużynie, więc trudno mi to oceniać. Trener Janas podjął ryzyko i odpowiadał za wynik. Ale pamiętajmy, że w eliminacjach świetnie sobie poradził. Mieliśmy grupę na przyzwoitym poziomie, a dawaliśmy radę. Pamiętam, że taki wyjazd do Azerbejdżanu był trudny, zdarzało się, że lepsze reprezentacje niż ta trenera Janasa miała tam problemy, a my wygraliśmy lekko 3:0. Graliśmy naprawdę dobre eliminacje [dwie porażki z Anglią, poza tym osiem zwycięstw], a trener Janas był naprawdę dobrym selekcjonerem. Oczywiście na mundialu coś nie pykło. Szkoda, bo mogliśmy wyjść z grupy. Oby teraz było lepiej. Jestem ciekaw, jak do mundialu będzie wyglądała kadra. Czasu jeszcze trochę jest, jeszcze ktoś może wyskoczyć. Na pewno trener da wszystkim szansę, nie boi się odświeżać drużynę, to ma znaczenie.

Więcej o:
Copyright © Agora SA