Sebastian Mila: To był dziwny moment, ale widziałem po drużynie, że się dobrze czuje, że jest pewna. Tak naprawdę oprócz pięciu minut ze straconymi golami nie czułem żadnego niepokoju. Ale ten moment był zaskakujący, nawet jeśli cały czas wierzyłem, że bez problemu uzyskamy dobry wynik i awansujemy.
- Na pewno nie. Myślę, że drużyna czuła, że to jej dzień, że nie może się stać nic, co mogłoby nas skrzywdzić. Nawet gdyby się zrobiło 2:3, to nasi by się zebrali i jeszcze by to odrobili.
- Szkoda, że nie zdążyłeś tego napisać, to by było fantastyczne. Ja napisałem coś w rodzaju „spokojnie, bo kiedy się pali, to chłopaki potrafią to ugasić”. I rzeczywiście długo na ugaszenie pożaru nie musieliśmy czekać. Ta drużyna ma taki charakter, że świetnie sobie radzi w trudnych momentach, że się szybko resetuje, że potrafi przejść do porządku dziennego nad tym złym, co się stało.
- To prawda, sprawa jest jasna i klarowna - Robert to jest piłkarz niesamowitego formatu. Już trudno znaleźć określenia dla niego. On gra w piłkę na wspaniałym poziomie, już od jakiegoś czasu wydaje nam się, że więcej nie zrobi, że już niczym nie jest w stanie nas zaskoczyć, a jednak on to ciągle robi, cały czas coś dodaje. Fantastyczna sprawa mieć kogoś takiego. Ale pochwalić trzeba też innych chłopaków. Choćby Piotr Zieliński grał bardzo dobrze. W pewnym momencie wymieniłem na Twitterze kilkunastu naszych piłkarzy, pisząc, że chciałbym, żeby każdy z nich strzelił gola. Nie zależało mi na tym, żeby wynik był jak najwyższy, ale chciałem w ten sposób powiedzieć, że każdy z nich zasłużył na swój wielki moment.
- Musimy pamiętać, że piłka to gra drużynowa. Oczywiście drużyna potrzebuje lidera i teraz ma najlepszego z możliwych. Ale przede wszystkim mamy trenera, który potrafi wyzwolić, wyciągnąć z piłkarzy wszystko co najlepsze. Ma z chłopakami świetny kontakt, czuje szatnię, czuje drużynę, świetnie wszystko zbudował. Pamiętajmy też, że piłkarze grają teraz w lepszych klubach, mają znaczące pozycje, ugruntowane nazwiska w Europie. Milik, Zieliński, Glik, Szczęsny – to są piłkarze, których naprawdę znają kibice. Jak zapytasz kogoś z innego kraju kto to jest Milik, to powie ci, że napastnik Napoli i reprezentacji Polski, a pewnie nawet poda poprzednie kluby Arka. Albo weźmy „Krychę” – był w Sevilli, wygrał Ligę Europejską, odszedł do drużyny, która teraz kupiła Neymara za 222 mln euro. Teraz mamy dużo większy potencjał niż we wcześniejszych latach.
- Tego bym nie powiedział. Musimy sobie powiedzieć szczerze, że trener Janas nie miał takiej kadry, jaka jest teraz. Ciężko te kadry porównać, to nawet nie ma sensu.
- No właśnie. W ogóle bardzo ciężko porównuje się czasy. Tempo zmian jest szalone, wszystko brutalnie pędzi. Nie doceniać kogoś, kto był wcześniej – to byłby błąd. Błędem byłoby też niedocenianie tego, co mamy teraz. A mamy coś fantastycznego i na tym się musimy skoncentrować, żeby jeszcze szukać rezerw i jeszcze się podciągnąć.
- Tamte decyzje na pewno były trudne, tak. Nie ulega wątpliwości, że to były dla nas duże zmiany. Ja byłem wtedy młodszym piłkarzem, sam się bałem o to czy się znajdę w drużynie, więc trudno mi to oceniać. Trener Janas podjął ryzyko i odpowiadał za wynik. Ale pamiętajmy, że w eliminacjach świetnie sobie poradził. Mieliśmy grupę na przyzwoitym poziomie, a dawaliśmy radę. Pamiętam, że taki wyjazd do Azerbejdżanu był trudny, zdarzało się, że lepsze reprezentacje niż ta trenera Janasa miała tam problemy, a my wygraliśmy lekko 3:0. Graliśmy naprawdę dobre eliminacje [dwie porażki z Anglią, poza tym osiem zwycięstw], a trener Janas był naprawdę dobrym selekcjonerem. Oczywiście na mundialu coś nie pykło. Szkoda, bo mogliśmy wyjść z grupy. Oby teraz było lepiej. Jestem ciekaw, jak do mundialu będzie wyglądała kadra. Czasu jeszcze trochę jest, jeszcze ktoś może wyskoczyć. Na pewno trener da wszystkim szansę, nie boi się odświeżać drużynę, to ma znaczenie.