Tajne zajęcia dzień po meczu z Armenią. Nawałka na Czarnogórę sprawdza ofensywny wariant?

To była długa noc dla naszych kadrowiczów. Spać poszli w dobrych humorach przed czwartą nad ranem. Sprawę awansu po wygranej z Armenią mają pod kontrolą, wystarczy w niedzielę zremisować z Czarnogórą. Temu meczowi podporządkowane było piątkowe popołudnie, teoretycznie dla zawodników luźne. Analiza materiałów wideo, spokojne zajęcia na siłowni, czas wolny - tyle oficjalnie. Czterech graczy zostało jednak zaproszonych na trening. Być może Adam Nawałka na finał kwalifikacji szykuje ofensywne niespodzianki.

Dzień po meczu z założenia jest dla kadrowiczów dniem luźnym. Tym bardziej gdy z wyjazdowego spotkania wraca się do bazy w środku nocy. Po trwającym trzy godziny i  45 minut locie z Erywania, Polacy w hotelu kadry pojawili się około trzeciej nad ranem. Po oczekiwaniu na bagaże, spać poszli późno. W głowach mieli jeszcze swoje sześć goli w starciu z Ormianami i efektowne zwycięstwo. Do pełnej euforii zabrakło jedynie remisu w starciu Czarnogóry z Danią, który dałby nam awans.

- Oczywiście patrzyliśmy na wynik meczu w Podgoricy. Wiedzieliśmy, że Dania wygrywa 1:0. Tak się też złożyło, że nasz samolot wystartował z ostatnim gwizdkiem tamtego spotkania. Wiedzieliśmy już zatem, że w niedzielę czeka nas mecz o awans – mówił nam rzecznik kadry Kuba  Kwiatkowski. Lot zatem odbył się bez dodatkowych emocji. Nie zmącił go też szalejący nad Polską orkan Ksawery, który nad Wisłą wyrządził spore szkody, a wielu kibiców z powodu odcięcia prądu nie mogło obejrzeć przez niego meczu kadry.

- Lot był raczej  spokojny, wiedzieliśmy jaka jest pogoda w Polsce, zdarzyły się jakieś turbulencje. Pani pilot przygotowywała nas na to podczas lądowania, ale samolotem tylko trochę pobujało, tuż nad samym pasem. Lądowanie było dobre. Nie dało się odczuć, że coś aż tak groźnego szaleje nad Polską – tłumaczył Kwiatkowski.

Luźny piątek, a czterech na treningu

Piątek dla naszych graczy miał być dniem luźniejszym. By mogli się wyspać, śniadanie przedłużono do 11:30, po nim zaplanowana była analiza meczu z Armenią. Można by stwierdzić analiza podniebna. Sztab szkoleniowy zaczął ją przygotowywać na 10 tys. metrów.

- Trenerzy i analitycy by nie tracić czasu przygotowywali te materiały już w samolocie do Polski. Na zgrupowaniach staramy się każde minuty wykorzystywać efektywnie. Nasz sztab wykonuje tytaniczną pracę – uśmiechał się Kwiatkowski.

Po analizie czwartkowego meczu w planach kadrowiczów był jeszcze rozruch na siłowni i odnowa biologiczna. Nie wszyscy jednak skupiali się na regeneracji. Adam Nawałka na zajęcia na pobliskim stadionie wysłał czterech graczy. Oczywiście tych, którzy nie grali z Armenią. Z asystentem trenera, Bogdanem Zającem pojechali ćwiczyć Maciej Rybus, Kamil Wilczek, Mariusz Stępiński, i Damian Kądzior – towarzystwo raczej ofensywne. Zamysł tych zajęć?

- To tajne zajęcia. Wszystko chcielibyście wiedzieć – mówił nam z uśmiechem Mariusz Stępiński. - To był trening, by trochę poczuć piłkę – dodał już poważniej.

Być może Adam Nawałka szykuje się do bardziej ofensywnego wariantu podczas meczu z  Czarnogórą. Znany ze swej dynamiki na lewej stronie Maciej Rybus wydawał się pewniakiem do gry przeciw Armenii. Z występu wyeliminował go mikrouraz mięśnia dwugłowego. Trener wolał nie ryzykować, na lewej obronie wystawił Bartosza Bereszyńskiego, ten nie zawiódł. Być może jednak na Czarnogórę ze zdrowiem „Ryby” będzie już lepiej, a selekcjoner powróci do swego pierwotnego zamysłu personalnego. Po piątkowym treningu gracz Lokomotivu nie wyglądał jakby jego zajęcia miały być lekkie.

Co do pozostałej trójki, to być może Nawałka zastanawia się jeszcze nad opcjami ofensywnymi, na niedzielę. Gra na dwóch napastników, lub przejście na taki wariant podczas meczu na własnym stadionie nie byłby zaskoczeniem. Tym bardziej, że z Czarnogórą kadra chce wywalczyć trzy punkty. Wystarczający do awansu na mundial remis, nikogo nie zadowoli.

- Wiemy, że najbliższy mecz, to nie tylko spotkanie o awans, ale też o pierwszy koszyk przy losowaniu mundialu. Jak wygramy to na pewno w nim będziemy, gramy o zwycięstwo – przypomina Kwiatkowski.

W tym kontekście nawet kilkanaście minut z Czarnogórą Stępińskiego, Wilczka, lub Kądziora nie brzmią zupełnie abstrakcyjnie. Nawałka ma nosa do wprowadzenia w odpowiednim momencie graczy wydawałoby się z drugiego planu. Bartosz Kapustka czy Maciej Makuszewski pamiętają o tym najlepiej. Zresztą dobrym przykładem jest też Rafał Wolski. Pomocnik sam przyznał, że pierwszy występ w tych eliminacjach, czyli 18 minut z Armenią, wywalczył dobrą postawą na treningach kadry. W Erywaniu strzelił gola, ustalił wynik meczu na 6:1. Nawałka mógł się uśmiechnąć i mu pogratulować. Pewnie w niedzielę uśmiechnie się ponownie, pytanie tylko komu pogratuluje?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.