Pensja Jozaka w Legii? Dwa razy mniejsza niż Hasiego! Więcej zarabiali też Berg i Czerczesow

Romeo Jozak, nowy trener Legii Warszawa, inkasuje co miesiąc 20 tys. euro netto. Sport.pl dotarł do kontraktów zagranicznych poprzedników Chorwata. Sprawdziliśmy, jak pensja Jozaka prezentuje się w porównaniu z apanażami Berga, Czerczesowa czy Okuki.

20 tys. euro, czyli 85 tys. zł – tyle według „Super Expressu” ma zarabiać co miesiąc nowy trener Legii Romeo Jozak. Chorwat, który z asystentem Deanem Klafuriciem, Ivanem Kepciją, dyrektorem technicznym, trenerem przygotowania fizycznego Krešimirem Šošem i analitykiem Viktorem Bezhanim ma odbudować siłę mistrzów Polski, ze stołecznym klubem podpisał umowę do końca sezonu (z opcją przedłużenia o dwa lata).

Sport.pl sprawdził ile zarabiali inni zagraniczni szkoleniowcy Legii i jak kosztowne było rozstanie się z nimi. Dotarliśmy do niepublikowanych wcześniej informacji. Pod uwagę wzięliśmy tylko tych trenerów, którzy przy Łazienkowskiej pracowali w XXI wieku, a więc Dragomira Okukę, Henninga Berga, Stanisława Czerczesowa i Besnika Hasiego.

Zarobki trenerów Legii WarszawaZarobki trenerów Legii Warszawa Sport.pl

Pensja za siedzenie w domu

Tyle samo co Jozak, czyli 20 tys. euro netto, zarabiał na początku warszawskiej przygody Henning Berg, który w grudniu 2013 roku został najdroższym trenerem w historii Legii. Razem z Norwegiem, w przeszłości obrońcą m.in. Manchesteru United, w stolicy pojawił się asystent Pal Arne Johansen, Kazimierz Sokołowski, odpowiedzialny za indywidualny rozwój piłkarzy a także trener przygotowania fizycznego Geir Kasen. Wszyscy trzej ze szkoleniowcem z Oslo współpracowali w stołecznym Lyn, a Kasen – także w Lillestrøm.

Berg związał się z Legią 2,5-rocznym kontraktem, który wygasał w 2016 r. W styczniu 2015 r. umowa została jednak przedłużona aż do 30 czerwca 2018 r. Co więcej, Berg otrzymał pokaźną podwyżkę. Jego apanaże wzrosły z 20 do 30 tys. euro. – Cieszy nas podpisanie umowy z trenerem. To super sprawa, że doprowadziliśmy to do szczęśliwego zakończenia. Mam nadzieję, że kolejne lata będą równie owocne, co nasz ostatni rok – mówił stronie legia.com prezes Bogusław Leśnodorski. Dokumenty zostały zatwierdzone po zdobyciu przez Berga mistrzostwa Polski i świetnych występach w Lidze Europy, w której Legia wygrała grupę L wyprzedzając Trabzonspor, Lokeren i Metalist Charków.

Dziewięć miesięcy później 100-krotny reprezentant Norwegii został z jednak zwolniony, a wraz z nim „Pako”, Sokołowski i Kasen. Berg nie zgodził się na rozwiązanie umowy, którą Legia była zobowiązana wypłacać mu przez kolejne 21 miesięcy. Gdyby 46-latek przez ten czas nie znalazł pracy, zarobiłby teoretycznie 630 tys. euro (2,5 mln zł!). Na szczęście dla księgowych z Łazienkowskiej pensję pobierał tylko do maja 2016 r. Kontrakt rozwiązał, bo na stole miał deal z Węgrami z Videotonu. Dariusz Mioduski, właściciel klubu, mówił wtedy w „Wywiadówce Staszewskiego”: „Ile Legia zapłaciła od zwolnienia Berga? Co najmniej 250 tys. euro. To były pieniądze tego rzędu, choć dokładnie nie pamiętam”.

Najdroższe 107 dni

Aktualnym rekordzistą, który zdystansował Berga, jest Besnik Hasi. Trener polecony do Legii przez kolegę z Belgii, ówczesnego dyrektora sportowego Michała Żewłakowa, 3 czerwca 2016 r. parafował dwuletnią umowę obowiązującą do końca sezonu 2017/18. – Zatrudnialiśmy go tak samo, jak poprzedników. To, że z nim grałem i że znam się z nim prywatnie, nie oznacza, że go wybrałem. Pracuję za krótko, pewnie za mało wiem i za mało osiągnąłem, żeby podejmować sam takie decyzje – tłumaczył Sport.pl Żewłakow.

Jak udało nam się ustalić na mocy lukratywnej umowy Albańczyk otrzymywał miesięcznie aż 45 tys. euro netto! To najwyższy kontrakt trenerski w historii Ekstraklasy. Na dodatek Hasi miał do dyspozycji m.in. samochód służbowy, telefon, komputer, bilety lotnicze.

44-letni ex szkoleniowiec Anderlechtu Bruksela swój sztab rozbudował, jak nikt inny przed nim. Włączył do niego pracujących już w Legii Aleksandara Vukovicia, Krzysztofa Dowhania, Grzegorza Szamotulskiego, Piotra Zarębę, Sebastiana Krzepotę i Daniela Myśliwca, zagwarantował sobie także zatrudnienie trójki z Belgii: Stevena Vanharena, Geerta Emmerechtsa i Barta Meerta. To trenerzy przygotowania fizycznego i przygotowania indywidualnego a także analityk wideo. Emmerechtsa i Meerta Hasi znał jeszcze z Brukseli, Vanhare przed Legią pracował w Belgii, na Węgrzech i w Arabii Saudyjskiej (do Olympiaku Pireus Hasi zabrał później tylko Vanhare i Meerta – aut.).

Istotniejsza od pensji Hasiego okazała się odprawa należąca się mu po zwolnieniu. Według medialnych doniesień miała wynosić od 1 mln do 1,5 mln euro. Gdy po fatalnych 107 dniach współpraca została zakończona, szefowie Legii stanęli przed problemem wypłacenia niechcianemu szkoleniowcowi olbrzymiej kasy. „Rozstajemy się w zgodzie i z wzajemnym szacunkiem. Serdecznie dziękujemy trenerowi za przeprowadzenie drużyny przez eliminacje Ligi Mistrzów UEFA” – pożegnał Albańczyka prezes Legii. Warto jednak dodać, że „zgoda i szacunek” były kosztowne. Jak dowiedział się Sport.pl na pożegnanie z Polską Hasi dostał 1 mln euro, czyli 4,2 mln zł! Połowa tej kwoty to zapisana w kontrakcie premia za awans do Ligi Mistrzów, druga połowa to część kary za zwolnienie (Hasi ostatecznie zrzekł się 50 proc. należnych mu pieniędzy).

Książek i żebrak

Godnie, choć mniej od Hasiego, zarabiał Stanisław Czerczesow. Jego pensja jest owiana tajemnicą, ale według naszych informacji na konto rosyjskiego trenera wypływało co miesiąc 31 tys. euro netto. Przyjeżdżając nad Wisłę Czerczesow zgodził się na drastyczną obniżkę gaży, bo w poprzedniej pracy inkasował rocznie aż 2,5 mln euro, czyli 200 tys. euro miesięcznie (taki kontrakt miał w Dynamie Moskwa!). – Czy w Rosji mogłem dostać więcej? Tak. Ale czy znasz człowieka, który zarobił wszystkie pieniądze na świecie? Nie? Ja nie będę pierwszym - mówił Czerczesow w rozmowie z Polsatem Sport tuż po rozpoczęciu pracy w Legii. Pobyt w Warszawie Rosjanin potraktował jako okazję do wypromowania się w Europie zachodniej, podpisując przy Łazienkowskiej roczną umowę.

52-latek zabrał do Polski trzyosobowy zespół. Z wicemistrzami Polski związał się Mirosław Romaszczenko (asystent), Gintaras Stauce (trener bramkarzy) i Władimir Panikow (specjalista od przygotowania fizycznego). Czerczesow „na boisku” zarobił dodatkowo blisko 100 tys. euro premii za zdobycie mistrzostwa i Pucharu Polski. Mimo negocjacji jego umowa nie została jednak przedłużona. Odejście z Warszawy nie zmartwiło raczej księgowych szkoleniowca, który za przygotowanie reprezentacji Rosji do mistrzostw świata w 2018 roku co miesiąc otrzymuje od rosyjskiej federacji aż 125 tys. euro.

Jak ubogi krewny wygląda przy pensjach Jozaka, Hasiego, Czerczesowa i Berga kontrakt pierwszego zagranicznego trener Legii w XXI w., Dragomira Okuki. Serb przyszedł do klubu 19 marca 2001 roku, trzy lata po zdobyciu z Obiliciem Belgrad mistrzostwa Jugosławii. W międzyczasie zdążył poprowadzić jeszcze Budućnost Podgorica i Vojvodinę Nowy Sad. – Okuka przyjął ofertę wiążącą go z nami na 2 lata i to mimo, iż na stole miał lukratywniejsze propozycje z Kuwejtu i Zjednoczonych Emiratów Arabskich – mówi nam były prezes POL-MOT Holding Andrzej Zarajczyk, który był wówczas szefem klubu. W Polsce Okuka pracował bez swojego sztabu szkoleniowego. Na mocy umowy zarabiał 12 tys. dolarów, czyli według kursu dolara z 2002 r. 50 tys. zł netto (ok. 12 tys. euro). Po dwóch latach spędzonych w Legii nie zdecydował się na przedłużenie kontraktu.

Najważniejsze jest jednak to, co każdy ze szkoleniowców zostawił po sobie w Warszawie. Okuka zdobył mistrzostwo Polski, Berg również, wygrał też grupę Ligi Europy, Czerczesow triumfował w Ekstraklasie i Pucharze Polski a Hasi awansował do Ligi Mistrzów. Jeśli Jozak dorówna osiągnięciom tej czwórki, zasłuży na podwyżkę. Jeśli nie – okaże się nietrafioną inwestycją.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.